Jak ktoś nie ma ochoty na przesadne skupienie i analizowanie tego co widzi (jak np w serialu Dark), do tego pod ręką szeleści paczka czipsów, a lekki trunek chłodzi kufel, to jak najbardziej polecam. Przy serialu można spędzić miłe, leniwe popołudnie pod warunkiem, że przymknie się oko na kilka fabularnych głupotek. Serial to ładny obrazek, choć niektóre efekty (scena z wilkami) mówiąc łagodnie są mocno niedopracowane. Porównując do Wiedźmina, który był szumnie zapowiadany i miał być netflixowym flagowcem jestem zdziwiony jak Przeklęta wypada w tym zestawieniu soczyście i bogato. Scenografia jest bardzo szczegółowa i może zachwycić.
Główna aktorka naaaawet ujdzie, można zapomnieć, że grała Hankę Piekarkę. Merlin spoko, chociaż w pewnym momencie zaczyna irytować to ciągłe, niechlujne pociąganie z bukłaka. No i kolej na Artura - najbardziej irytująca postać. Jego motywacje i cała relacja z Nimue jest okropna. Dorosły chłopak z mentalnością dziecka. Scena w basenie termalnym - o co chodziło? Najpierw młódkę kusi negliżem, a na koniec sceny jakiś absurdalny zwrot akcji. No i aktorsko totalne drewno bez grama charyzmy, co sprawia, że tylko czeka się na zakończenie sceny z jego udziałem.
Ogólna ocena 7/10. Jest dobrze, ale mogło być o wiele lepiej.