Ale dlaczego wracają z innych rzeczywistości? Z tego co wiemy, to w drugim świecie ("naszym") ten portal też jest ukryty i znany tylko nazistom. Poza tym jak ktoś umarł w jednym świecie to nie przeniósł się do innego, tylko co najwyżej ktoś z tamtego mógł podróżować tu, więc dlaczego ludzie, którzy nigdy nie żyli w tym świecie mieliby przechodzić ze swoich akurat do tego?
1. "Drugi" świat niekoniecznie musiał być naszym. Nie śledziłem tego dokładnie, ale zaprezentowane wydarzenia odnosiły się co najmniej do momentu zabójstwa prezydenta JFK.
2. W tym okresie czasu nad światem wisiało widmo III WŚ z użyciem głowic atomowych...
3. Pomiędzy światami podróżować mogły tylko te osoby, które w danym świecie nie miały swoich odpowiedników. Z punktu widzenia jednych wracali zmarli, z punktu widzenia drugich nie przekraczali ci, których miejsce zajmowali rodzimi osobnicy.
4. Podróż indywidualna nie wymagała żadnej maszyny, a jedynie samodyscypliny i umiejętności wprowadzenia się w odpowiedni trans. Maszyna powstała z cała pewnością na tym świecie i być może tylko na tym świecie, a jeżeli tak to przyciągałaby uwagę, jak latarnia...
Wystarczy połączyć i uzyskać potencjalną prawdziwą odpowiedz...
I to jest właśnie problem. Jeśli film zostawia taką lukę w fabule, że trzeba dopisywać sobie jakieś zdarzenia albo mechaniki, żeby to się spięło, to nie jest dobrze.
A skąd podróżnicy wiedzą o portalu?
Czytając Dicka zauważycie ,że był mistrzem niedomówień (szczególnie w opowiadaniach) i kończenia a wręcz urywania fabuły (jak mnie na początku to wkurzało !!!!). Jednak po latach stwierdzam że to zmusza czytelnika do rozmyślania i jesli chodzi o ten element to twórcy serialu odrobili lekcję (co widać po dyskusjach na forum)
Zauważ, że tylko Howthorn idzie w kierunku przeciwnym do przychodzących/powracających z portalu w końcowej scenie. Zauważ, jak wygląda jego pożegnanie z Julian.Powód jest jeden: to Howthorn wykreował ten świat! Utknął w nim i nie umiał z niego wrócić do swojego/naszego - dlatego szukał kogoś takiego, jak Julian. Szukał kogoś, kto ma równie silną wyobraźnię - by budować nowe światy i drogi miedzy nimi. Musiał więc kogoś takiego stworzyć. Stworzył więc Julian, ale sam się pogubił w tworzonych przez siebie alternatywnych rzeczywistościach.Przy okazji stworzył też potwora, którego sam padł ofiarą, a miały paść jeszcze miliony. Oraz jego ukochana żona z jego uniwersum. Słowem: najwiekszym potworem był Hawtorn, kreator, nie John Smith, twór kreacji. W ostatniej chwili zbawiony przez Julian - ostatni skrawek dobra w jego wyobraźni.