Wystarczy dodać z powrotem Keen do odcinków, by te stały się irytujące. Poprzednie bez niej były ekstra ale ten z nią znów sprawia, że człowiek męczy się oglądając jej decyzje i gre aktorską
Znaczy, ja ogólnie się zgadzam ale.. jakoś tak po tej przerwie JESZCZE mnie aż tak nie irytowała.. ha.. ha.. :D
Dokładnie. Normalnie mam jej dość, ale w tym odcinku nie było tak źle.
Może to kwestia tego, że przestali pokazywać ją jako totalnie bezwzględną maniaczkę i w końcu dopadł ją jakiś dylemat moralny? ;)
Pewnie tak :) Chociaż mnie bardziej podobał się wątek Reda i Keen, i jeszcze władowali w to wszystko piosenkę Angel of the Morning w wykonaniu Merrilee Rush.. ehh :D