Pierwszy odcinek serialu super, drugi trochę gorszy, ostatni też trzyma poziom, aczkolwiek proces w stylu amerykańskim w Związku Radzieckim... no nie bardzo.
Najgorsze są melodramatyczne wątki w środku miniserii. Zupełnie niepotrzebny wątek polowania na psy, nie wiem po co, miał wyciskać łzy? Jednak zupełnie nie rozumiem wątku z żoną strażaka, która zachowała się skrajnie nieodpowiedzialnie, wielokrotnie zignorowała polecenia lekarzy i doprowadziła do śmierci swoje nienarodzone dziecko. Czy naprawdę reżyser chciał pokazać, że ludzie pod koniec Związku Radzieckiego byli tak tępi, że nie rozumieli, co to jest promieniowania jonizujące? Swoją drogą przygłupi aparatczyk Szczerbina, po paru minutach rozmowy staje się specjalistą od rozszczepiania atomu, co też jest trąca groteską.
To był rok '86, nikt wtedy nie miał internetu a dostęp do jakiejkolwiek wiedzy był ograniczony. Myślę, ze te wątki poboczne nakreślają prawdziwa tragedie jaka tam się wydarzyła, na poziome zwykłego człowieka, zwykłej rodziny. Ci ludzie nie zdając sobie z tego sprawy byli skazani na śmierć.
Masz rację, to tak mogło być. Zwykli ludzie kierują się w takich sytuacjach emocjami, nie kalkulują.