Przykre, że serial zapowiadany jako skrajnie realistyczny i posiadający takąż stylistykę, okazuje się kolejnym narzędziem antyatomowego aktywizmu, powielającym mity i urojenia. Serial ma problem nie tylko z trzymaniem się faktów (albo nawet zdrowego rozsądku) naukowych, jest też silnie przekłamany historycznie i to już od pierwszej sceny, gdzie wkłada się w usta bohatera rzeczy, których niegdy nie wygłosił (wręcz przeciwnie, wyrażał zupełni inne przekonania)!
Jaki jest sens oglądać pozornie realistyczne ujęcie mającej realnie miejsce w historii katastrofy przemysłowej, jeśli jest to tak naprawdę w dużej mierze totalny wymysł twórców? Dla mnie nie ma żadnego. Żałosne!
Nikt nie przeprowadzał mistyfikacji na taką skalę, w szczególności, że nie miało to absolutnie żadnego sensu. Powinieneś mniej siedzieć w internecie, a więc poważnych książek czytać.
Nie marnuj czasu na dyskusję z tą użytkowniczką, jak jakieś informacje nie pasują do jej tezy, to na pewno zostały zafałszowane, a niewygodni świadkowie zabici, ewentualnie zesłani na Kołymę, a Wikipedia oczywiście kłamie. Co innego gdyby Wikipedia podawała informacje zgodne z jej tokiem rozumowania, wtedy byłaby wiarygodna. Poczytaj jej wynurzenia w innych wątkach dotyczących serialu to Ci oko zbieleje. Oczywiście kto nie zgadza się z jej sposobem myślenia, ten jest "wszechwiedzącą istotką" albo "ciemną masą".
Od wszelkich "odkrywających prawdę" rewizjonistów dostaję wyrzygu.
Ciemna masa daje się uwieść każdemu oszołomowi, który jest dla nich dostatecznie wiarygodny tylko dlatego, że mówi na odwrót niż oficjalne źródła. I niby jest to główny sprawdzian ich wiarygodności.
chłopie w dupie byłeś i gówno widziałeś. Wiesz dlaczego Polacy nie kręcą dobrych produkcji. Właśnie z powodu takich pseudo specjalistów. To jest serial fabularny, który w wielu aspektach nie mija się z prawdą, w wielu też tak. Twórcy się chwalą? A może chwalą się ci którzy chcą oglądalności i podkręcenia atmosfery by kasa się zgadzała? Takie produkcje muszą się zwracać, żyjemy w takich czasach i świecie. Żeby coś się dobrze oglądało i miało sens musi być podkolorowane. Szkoda że przychodzą jednak tacy "specjaliści" jak ty i wygłaszają takie opinie
Większych bzdur w życiu nie czytałem. Nie musisz niczego podkolorowywać, żeby zrobić fascynujący film o tak fascunującym i tragicznym wydarzeniu jak katastrofa w Czarnobylu. Prawda jest zazwyczaj znacznie ciekawsza, niż fikcja. Dosłownie jak typowy, przygłupawy amerykański pismak (bo to oni usiłują to wmawiać całemu światu, pisząc zresztą masowo na zamówienie - do czego już sami w chwilach słabości potraią się przyznawać) usiłujesz w niedorzeczny sposób tłumaczyć lenistwo, ignorancję naukową i głupotę twórców. Nie, nie żyjemy w takich czasach. To takie dupowłazy jak ty tworzą taką kulturę - od paru dekad. Doszło już do tego (co byś wiedział, gdybyś sam gdziekolwiek był, i cokolwiek widział), że w US czy UK potrafi się atakować widzów, za ich krytyczną ocenę filmu czy serialu. Kpią z tego już nawet pisma satyryczne. Do takiego stopnia rozwydrzenia doprowadzili twórców ludzie tacy jak ty, którym da się wcisnąć dowolną brednię, bo brakuje im wyobraźni, jak dane dzieło mogłoby wyglądać. Ty pewnie jak ktoś krytykuje ewidentne niedorzeczności scenariusza w filmie fantasy, albo science fiction, to zaraz lecisz wyjaśniać, że to przecież film ze smokami, albo statkami kosmicznymi, więc nie ma co oczekiwać w nim sensu. Znam taki typ ignoranta z wyboru, który się cieszy i szczerzy jak mu się w twarz napluje i przekonuje, że to tylko deszcz pada.
Nie było żadnego powodu, żeby wprowadzać w ten film te niedorzeczności (wielu innych się nie czepiam, bo są mało znaczącymi szczegółami, które np. ułatwiają obrazowanie biegu wydarzeń np. nie powinno być żadnego czarnego dymu z reaktora, tylko ledwie widoczna para), kropka. Niedorzeczności te psują odbiór każdemu, kto orientuje się w przedstawianych wydarzeniach na tyle, żeby widzieć stopień ich głupoty (tak wiem, ciebie to nie dotyczy, dlatego możesz teraz zgrywać mądrusia). Efektem ubocznym takich przekłamań jest rozpowszechnienie kompletnie opacznych wyobrażeń w populacji na temat zagrożeń związanych z energetyką jądrową oraz samej historii. Bo czy chcesz tego czy nie, ludzie dośc powszechnie przyjmują to co widzą na ekranie, jeśli to film historyczny, za prawdę. Dlatego takie zachowania twórców, głównie amerykańskich, są skrajnie krytykowane przez wielu historyków.
Pół żartem pół serio zaryzykowałbym stwierdzenie, że serial jest po cichu sponsorowany przez lobby energetyki konwencjonalnej, ale zaraz ktoś to weźmie śmiertelnie poważnie i stwierdzi, że z kolei mnie sponsoruje Państwowa Agencja Atomistyki albo jakiś jeszcze gorszy "truciciel atomowy" ;)
Dokładnie tak to czasami wygląda, aczkolwiek większość tych absurdów jest niemal żywcem wyjęta z róznych, głównie amerykańskich, filmów "dokumentalnych" dotyczących tej katastrofy.
Dokumentalistyka jest współcześnie w stanie kompletnej zapaści. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że niegdyś warte polecenia i poważne stacje, takie jak np. Discovery, czy National Geographic, w coraz większym stopniu również brytyjskie BBC, współcześnie są producentami i publikują na własnej antenie filmy np. o kosmitach w starożytnym egipcie, Yeti (nie jako ciekawostce kulturowej, ale sugerując, że coś jest na rzeczy), czy branych na serio teoriach spiskowych.
Nawet filmy poświęcone np. astrofizyce radośnie mieszają potwierdzone naukowo teorie z kompletnie niszowymi hipotezami czy wymysłami rodem z kina science fiction. Nie odróżnia się jednego od drugiego, nie wskazuje podstaw dla danych twierdzeń, nie zaznacza rozbieżności w środowisku naukowym, wszystko jest jedną wielką zupą. Człowiek niczego sensownego nie jest w stanie z tych "dzieł" wynieść, bo prawdy, lub półprawdy wymieszane są tu z fantazją, fikcją i zmyśleniem.
Ten film to nie jest sztuka teatralna, która korzysta z pewnych motywów i tropów zaczerpniętych z historii, by w sposób nie pozostawiający wątpliwości zbudować własną wizję i symboliczne przesłanie. To jest film skrajnie realistyczny jeśli chodzi o wizualia i nastrój, sugerujący jednoznacznie, że raportuje historyczne wydarzenia, z dokładnością godzinową i w tej otoczce dramatyzowanego dokumentu przemyca masę nonsensów. To jest nadużycie tzw. licencji poetyckiej, a nie jej wykorzystanie.
Co innego uzupełnić jakieś luki w materiale źródłowym wiarygodnym historycznie zmyśleniem, wprowadzić postaci fikcyjne odgrywające pewną rolę (np. uproszczenia pewnych zbyt złożonych czynników, ich kondensacji), dokonać jakichś nie zmieniających zasadniczo natury rzeczy uproszczeń czy drobnych przekłamań, w celu łatwiejszego zobrazowania pewnych zjawisk. Zupełnie co innego natomiast przypisywać zupełnie fałszywe charakterystyki historycznym postaciom, wygłaszać niestworzone absurdy zmieniające całkowicie postać wydarzeń, promować szkodliwe mity i nieporozumienia dotyczące historii, oraz określonych zagadnień i tak dalej. Jest to całkowicie niepotrzebne, nieodpowiedzialne i zwyczajnie żałosne.
chłopie daremny jesteś. Serial jest tym czym chcieli producenci a nie Twoje wyobrażenie. Twoim tokiem rozumowania można skrytykować i czepić się 99,9% produkcji. Z drugiej strony serial swoją robotę zrobił. Jak widać produkujesz się pod każdym postem i naskrobałeś już sporo. Zresztą Twój sposób wypowiedzi sugeruje że jesteś pedantyczną osobą szukającą wszędzie (raczej poza sobą) niespełnionego ideału w różnych dziedzinach życia. Skoro Twój punkt widzenia jest tak perfekcyjny czemu nie udzielisz się w jakiejś produkcji jako doradca? Serial przede wszystkim ma być rozrywką która trafi do większej części (na szczęście) a na czynniki pierwsze rozkładam życie. Gdybym chciał 100% zgodności obejrzałbym dokument (a i to nie bo dokumenty tworzone przez ludzi też przekazują pewien punkt widzenia)
Cały twój post to jedno wielkie straw man fallacy. Nie dyskutujesz z tym co powiedziałem, a ze swoimi urojeniami na ten temat. Nawmawiano ci bzdur, że z faktu, iż niemożliwe jest pełne oddanie realiów (chociażby przez to, że w skończonym czasie można przekazać jedynie skończoną ilość informacji, a więc dokonuje się ich selekcji) wynika, że nie można być obiektywnym w sensie stawiania sobie takiego celu i uczciwego dążenia do niego. Nic takie z tego nie wynika.
Ktoś Ci, co przykre, naprawdę nakładł siana do głowy. Poczytaj sobie na poważnie o tej katastrofie, a potem przemyśl jak mógłby wyglądać serial, który przedstawia to możliwie wiarygodnie stroniąc od oczywistych niedorzeczności. Zobaczysz, ze sam dojdziesz do wniosku, że wygadujesz kompletne głupoty i że taki serial nie tylko nie byłby nudny, mógby być znacznie bardziej absorbujący, niż ta przeciętna produkcja HBO.
Przemyśl też sobie jeszcze jedno zagadnienie. Tobie nie przeszkadzają jawne i totalne przekłamania, bo po prostu nie zdajesz sobie z nich natychmiastowo sprawy. Powodem jest zatem twoja własna ignorancja. Czy może tak być? Może tak właśnie jest? A jeśli tak, to kogo to z ciebie czyni, że jeszcze potem innym wmawiasz, że są czepialscy? Uruchomionego, pysznego sobą ignoranta, który innym chce narzucić podejście z pozycji "nic nie wiem, nic nie rozumiem, no fajny film, fajny".
Co do filmów dokumentalnych (i szerzej dokumentalistyki), mam wrażenie, że ty nigdy poważnego filmu dokumentalnego nie widziałeś (czemu trudno się dziwić, obecnie się już praktycznie takich nie produkuje), a już z całą pewnością nigdy nie czytałeś, poważnej, naukowej książki.
Poważna dokumentalistyka przytacza fakty, jeśli mówi o hipotezach to wprost zaznacza, że mówi o hipotezach, jeśli coś jest niejasne, to wprost stwierdza, że jest niejasne i podaje podstawy tej niejasności, jeśli na temat danego zagadnienia istnieją rozbieżne opinie, to przytacza te opnie starając możliwie dokładnie przekazać ich statystyczny rozkład (np. nigdy nie stawia na jednej stopie dobrze potwierdzonych eksperymentalnie wynikow naukowych akceptowanych przez większość środowiska z jakąś niszową kontrhipotezą utrzymywaną przez jakichś pojedynczych naukowców), jeśli autor wyraża własną opinię, to zaznacza, ze to jego opinia oraz podaje motywacje intelektualne dlaczego tak, a nie inaczej to ocenia. Jeśli w materiale używa się np. materiałów ilustracyjnych, to jeśli jest to animacja komputerowa, masz napisa, że jest to animacja, jeśli jest to zdjęcie, to masz napis że to zdjęcie, przy użyciu jakiego sprzętu zrobione, kiedy, czy obrobione komputerowo czy nie i tak dalej.
Tak, wiem że jesteś właśnie w szoku, skoro oglądasz czasem to, co obecnie udaje kino dokumentalne.
ten skrajny realizm, niestety czasami ucieka gdzieś... mnie rozczarowało w trzecim odcinku ukazanie kopalni i górników w Tule. Wizyta ministra górnictwa w kopalni przypomina raczej jakiś spagetti western w Meksyku.
Ucieka dość często (serial ogólnie np. pełen jest stereotypowego zobrazowania "Ruskich" w stylu amerykańskim), ale tego zachodni widz, który nie ma żadnego zrozumienia dla atmosfery sowieckiego totalitaryzmu, nie ma najmiejszych szans odczytać. Dla niego to jest skrajnie realistyczny serial i tak to odbiera większość zachodnich recenzentów. Tak też zresztą ten serial promowano.
Ja oczywiście mam kompletnie w du..pie te Twoje histeryczne jęki ale tak z ciekawości jakie jest Twoje wykształcenie i jakie masz kompetencje w tej dziedzinie?
Ja kompletnie nie znam sie na tych rentgenach, megatonach i promieniowaniach. Podobnie jak 99% widzów tego serialu. I znać sie nie chce i nie po to oglądam ten serial. Po prostu chce sobie obejrzeć dobry serial i taki oglądam i wystarczająco długo żyje na tym swiecie zeby wiedzieć jak funkcjonuje rynek filmowy i przede wszystkim po co się filmy tworzy szczególnie przez takie firmy jak HBO.
Na Boga chłopie!!! To tylko serial fabularny. Daj na wstrzymanie.
Przecież to o czym tu się rozmawia to jest wiedza na poziomie liceum ogólnokształcącego, może o profilu matematyczno-fizycznym, ale jednak. :) W okresie w którym chodziłem do podstawówki w bibliotekach była powszechnie dostępna popularna książeczka Majlena Konstantynowskiego "Jak pracuje atom", która w przystępny dla dzieci sposób wykładała elementarne zagadnienia fizyki jądrowej i działania siłowni nuklearnej (oczywiście nie było tam mowy o negatywnych aspektach tychże, ale to chyba oczywiste zważywszy że została napisana grubo przed Czarnobylem). Teraz jak widać dorosłym ludziom sprawiają problemy zagadnienia, które kiedyś były banalne dla osób bez dowodu osobistego. Oczywiście można bez tego żyć, tak jak można być zawodowym kowalem i nie mieć pojęcia o zasadach dynamiki Newtona. Tylko po co pytać kogoś o kwalifikacje, gdy ten porusza dość elementarne zagadnienia? Doprawdy, ubawiłem się. :)
"To tylko serial fabularny" - kiedyś był np. taki serial jak "Królowa Bona", który mimo że nie był wolny od błędów, to jednak można ocenić go dużo wyżej od takiej "Korony królów", która wywołała powszechny ubaw. Rzeczywiście, jeśli beznadzieja staje się normą, to przeciętność może aspirować do rangi ponadprzeciętnego arcydzieła. :) "Czarnobyl" jest co najwyżej przeciętny, ale gawiedzi się podoba i jest super. :)
Dodałbym do tego co napisałeś, że kiedyś, żeby zdobyć jakąś wiedzę trzeba było wybrać się do biblioteki, a czasami nawet w innym mieście. Obecnie wystarczy zdolność oceny wiarygodności źródeł i parę godzin spędzonych w sieci, żeby wyrobić sobie całkiem niezłe ogólne zrozumienie zagadnienia. Przyznam, bardzo przydaje się znajomość jęz. angielskiego, bo polski internet jest strasznie ubogi w porównaniu z anglojęzycznym. No, ale angielski to współczesny jęz. międzynarodowy. Więc chociaż zdolność lektury w tym języku, przynajmniej w młodszych pokoleniach, nie powinna być problemem. Jeszcze nigdy nie było tak łatwego dostępu do wiedzy jak współcześnie. Ale to właśnie współcześnie ludzie z dyplomami wyższych uczelni, okazują się bardziej bezradni poznawczo, niż niegdyś rozgarnięty uczeń szkoły podstawowej.