Kompletny brak pomyslu na akcje. Ciechociemni zrzuceni do Warszawy nudza sie i okrutnie. Fabula skupia sie wokol faktu, ze "Cichociemni" musza naprawic swoje bledy, np. odzyskac pieniadze ze zrzutu, czy odbic z rak Gestapo wspoltowarzysza, ktory dal sie zlapac podczas lapanki. Gdyby nie te ich wpadki w filmie kompletnie nic by sie nie dzialo. W dodatku - co to za zolnierze, jesli wbrew zakazowi,co do jednego, z dowodca na czele spotykaja sie potajemnie ze swoimi bliskimi? Rozumiem jeden, ale wszyscy? W dodatku te czarno-biale, archiwalne przerywniki, przeplatane z filmem, od ktorych oczy bola, albo czesto powtarzane wstawki retrospekcji milosnych uniesien - zenada.
Aaa, jeszcze jedno. Akcja filmu toczy sie wiosna 1941r. Skad polski Brad Pitt mial Stena, ktory wszedl do produkcji seryjnej w czerwcu tegoz roku?
Mam nadzieje, ze nie bedzie kontynuacji.