Lubię ten serial. Na tle innych jest dla mnie rewelacyjny. Wiadomo, że przekoloryzowany i sprzeczny z historią. Z tym ślubem to jednak przesadzili. Cichociemni bawiący się w branie ślubu, którzy przychodzą sobie do kościoła jakby byli na fajrancie. Nie poważne i cichociemni tak nie robili.
W sensie... cichociemni nie brali ślubów? Zabawa?
Wiesz, ja odnoszę wrażenie, że skoro pan młody był aż tak zakochany, to czemu nie?
A tak na marginesie, to scenarzyści chyba zapomnieli o tym, że bohaterowie to cichociemni... :)
Chodzi chyba że dali się tak głupio podejść, niczego się nie spodziewali jakby na czas ślubu podpisali jakieś porozumienie pokojowe ze szwabami....
bez przesady cichociemni to nie byli znowu jacyś nadludzie (jak np. bond) byli dobrze wyszkoleni, ale trzeba też pamiętać, że takie szkolenie trwało kilka miesięcy, a nie lat, więc błędy też mogły się przydarzyć
Cichociemnych nie zrzucano cała rodzina w swym rodzinnym mieście . I ich zadanie nie polegało na uganianiu się za spudniczkami po warszawie. Tak niby byli zwykłymi ludzi a nie jakimiś bezdusznymi maszynami . Ale to jednak byli specjalnie wybrani ludzie i cichociemnym nie zostawał byle gówniarz. Zamiast zrobić pięć czy dziesięć porządnych odcinków to oni robią jakiś badziewny tasiemiec.