1. Za długi - historię spokojnie można było zawrzeć w dwóch częściach, byłoby zwięźlej, a na pewno nie gorzej.
Pierwsza część na siłę niemiłosiernie rozciągnięta, każde jedno zdarzenie z barwnej historii posiadłości ilustrowane pokazową scenką. Zlepek retrospekcji plus zabiegi mające zaintrygować widza do dalszego śledzenia opowieści. Podobnie było w telewizyjnym Lśnieniu, tutaj ten zabieg ewidentnie nie wyszedł.
Druga najlepsza - ma jako taki klimat, akcja rozwija się, ogląda się z zaciekawieniem i z niecierpliowością oczekuje tego co dalej nastąpi.
Trzecia niestety tylko coraz bardziej rozczarowywuje i drażni. Rozwiązanie zagadki (?) beznadziejne.
2. Aktorzy i aktorswo na poziomie telenoweli albo serialu dla młodzieży.
Zastanawiam się kto z "ekipy" bardziej działał mi na nerwy?
Ta starsza pani o aparycji i poglądach słuchaczki Radia Maryja?
A może grubasek-histeryk, a właściwie grający go aktor którego cały wysiłek skupił się na tym żeby przez 4 godziny utrzymać na twarzy głupią minę z fotgrafii, którą pani doktor ogląda na początku pierszej częsci.
Nie, jednak pani doktor.
Nancy Travis - aktoreczka od 20 lat pokazująca się w epizodach i rolach drugoplanowych. Dotychczas jej pojawienie się przyjmowałem z sympatią, potem znikneła na parę lat i dostała tutaj główną rolę - nie może się z tego powodu nacieszyć: mizdrzy się, uśmiecha i puszcza oko do widza, jakby zachwalała podpaski. Lubię jak aktor traktuje swoją rolę z dystansem, ale to już przesada.
3. Efekty specjalne na poziomie ekranizacji "To!" - czyli na początku lat 90 budziłyby zachwyt, tutaj miejscami przyzwoite, miejscami w stylu "Starej Baśni" - szczególnie ten grad styropianowych kamieni na początku i na końcu opowieśći. Dziurawienie dachu posiadłości dziwnie przypominało mi sekwencję z piorunem i wieżą Popiela.
Na szczęście to nie produkcja nastawiona na efekciarstwo i akcję - to dobrze.
4. Duchy.
Jak w większości horrorów, najlepsze jest to co pozostaje niewidoczne i działa na wyobraźnię. Tutaj kiedy pokażą się duchy, to przypominają gospodarza "Opowieści z krypty" czyli śmieszą, ale w tym przypadku chyba inny był zamiar.
5. Akurat tej książki Kinga nie czytałem więc nie mogę ocenić wierności.
Zresztą nie jestem pewny ale pod książką podpisała się chyba też jakaś pani. A często tak bywa że gdy na okładce widnieje WIELKIMI LITERAMI NAZWISKO SŁAWNEGO PISARZA, a pod spodem mniejszymi mało znany współautor, to po prostu Mistrz swoim nazwiskiem promuje cudzą pracę - vide Robert Ludlum i niejaka Gyle Linds(czy jak jej tam jest).
6. Widać że to telewizyjna taśma - może to kiepski zarzut dla telewizyjnej produkcji, ale drażni teatralna sztuczność. No i łatwo poznać w których momentach twórcy przewidzieli przerwy na reklamy.
7. Schemtatyczność i kicz.
Filmów o duchach i nawiedzych domach były tysiace, ale czasami można jeszcze zdobyć się na coś zaskakującego i nowego - np. "Szósty zmysł", "Inni". Tutaj ciągle się zastanawiałem gdzie to już widziałem, w którym filmie była podobna scena, itp.
Poprostu nihil novi jak mawiają górale-nihiliści.
8. Trudno to nazwać horrorem z prawdziwego zdarzenia.
Czy kogoś przestraszy? Może nastoletnie panienki. Zresztą pewne pojawiające się tu naiwności i idiotyzmy zawarte w fabule (np. mamuśka podążająca za synkiem) bardziej pasują do młodzieżowego serialu albo komedyjki.
Ja sie tylko odniose do punktu 2 a mianowicie do Nancy Travis, masz racje w epizodycznych rolach fajnie sie Ją oglada (moze dlatego ze jest ładna), ale to co Ona zrobila w tym filmie to juz jest lekka przesada, naprawde tak sztucznej postaci na ekranie to ja juz dawno nie widzialem i mam nadzieje że juz nie zobacze....
Z tym co napisałes w pozostałych punktach ogolnie się z Toba zgadzam, naprawde dobre podsumowanie tego filmu....
Pozdro