czemu uczestnicy wyprawy, gdy już byli w tej Czerwonej Róży, tak mało korzystali ze swoich zdolności? Czy było tak że w tym miejscu jakoś je tracili (choć logicznie rzecz biorąc powinny one się wzmocnić), czy to niedopatrzenie ze strony twórców? Bo jeśli to przeoczenie, to film trochę traci sens, bo od tych ludzi pani profesor miała się dowiedzieć wielu rzeczy, a tak naprawdę nie wnoszą oni nic nowego do jej opowieści.
Odnoszę wrażenie, że twórcy o tym zapomnieli, istnieję też możliwość ze w takim miejscu ich zdolności zostały zablokowane, przez strach albo przez energię domu.
Może faktycznie z powodu strachu te zdolności się zablokowały. Minęły już 2 miesiące odkąd obejrzałam ten film i części rzeczy nie pamiętam,, ale mogło być tak, że jakąś osobę coś atakuje/nawiedza i dzieje się to w sąsiednim pokoju, dlaczego więc ktoś obok nie wyczuwał tego (a jeszcze nie wiedział co to dokładnie, więc nie mógł się bać)?
Jeśli to energia domu blokowała zdolności tych ludzi, to jakoś tak zawsze niefortunnie, że jak była potrzeba to nie mogli nic zrobić, a kiedy indziej swobodnie opowiadali o rzeczach które widzą.
Wygląda na to że ta " blokada umysłu" to świadome działanie reżysera po prostu ma ona zwiększyć napięcie, coś takiego jak w innych filmach samochód nie można zapalić w najważniejszym momencie.
Może i tak, ale nie podobalo mi się to (zresztą awaria samochodu też mnie denerwuje ale mniej). Czerwona Różą to długi film i można było poświęcić więcej czasu temu najważniejszemu aspektowi.
Rzeczywiście, nie wykorzystanie takiego potencjały jest irytujące ( a tak propos samochodów też nie lubię tego momentu gdy samochód nie może zapalić) , jak to często bywa film miał potencjał, historia Czerwonej Róży mogłaby być lepiej przedstawiona, a bohaterowie mogliby np. każdy z osobna stoczyć walkę z energią domu. No ale S. KIng taką miał wizję a nie inną, napisz mi proszę co sądzisz o śmierci Mamuśki i profesora. Niby Mamuśce się należało, wredna byłą ale jej pojawienie się i śmierć była taka na siłę, a profesor też trochę naciągane ale też mu się należało.
Śmierć tych dwóch osób mi nie przeszkadzała i jest nawet sensowne, że każdy kto zbliża się do domu jest bardzo, bardzo narażony na przedwczesne odejście z tego świata.
Mamuśka była bardzo denerwująca, nawet tuż przed śmiercią i mogła jakoś wiarygodniej próbować znaleźć swojego synka, skoro już się wybrała w taką podróż i tak jej zależało to mogło dojść do spotkania. Profesora nie żałuję.
Wiem, ze taj dwójka zasłużyła sobie na śmierć ale chodziło mi oto że zginęły te osoby które miały coś na sumieniu a wcześniej ginęły osoby przypadkowe ( prawie) i tak sobie pomyślałam ze dom zabijał osoby nie lubiane przez niego i osoby przypadkowe i członków rodzin ( z sentymentu ;-) )a tu nagle zabił osoby wredne. takie trochę dziwne, powinien zabić wszystkich albo nikogo. Moja ulubiona scena to końcówka a jeśli dobrze pamiętam to na miejscu RR miał powstać dom handlowy ?
Trudno tak naprawdę powiedzieć czym kierował się dom. Pamiętam że kiedyś oglądałam w tv film w którym było pokazane jak dom dopiero zaczynał być budowany i pojawiały się te historie, które później Czerwona Róża opowiadała. Może jeszcze raz to to zobaczę i może będę wiedziała jak to było z ofiarami tego domu.
Że miał powstać dom handlowy to nie jestem na 100% pewna, ale raczej tak. Mi podobała się początek i melodia, która wtedy się przewijała, nawet teraz sobie nucę :)
Pamiętam ten film, był genialny, naprawdę super i masz rację wiele wyjaśnia ale nie apmiętam jak można by go połączyć z serialem..
Można by prześledzić kto i w jaki sposob był zabijany przez dom a kto nie i porównać to morderstwami z Czerwonej Róży. W sumie teraz żaluję, że najpierw nie obejrzałam tego filmu o początku istnienia domu, a dopiero potem powinnam się wziąć za Cz.R.