Odcinek przyznam szczerze, taki dobry ale na 4. Ogólne refleksje:
1. Końcówka czyli Bill i jego przemiana w nowego Boga Lilitha jak domniemam dziwna.. Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu go zabito a z drugiej na wspomnienia o dobry Billu wywołały we mnie nostalgię. Nowy Bill to mega wampir i wydaje się być groźnym. Zwiastuje to tylko jego śmierć w następnym sezonie.
2. Jason - Ostateczna walka z wampirami i zachęty jego Ojca spowodowały że nienawidzi Wampirów a więc Jessikę niestety czeka zawód miłosny (Hoyta już nie ma więc trójkąt miłosny w 6sezonie będzie definitywnie zakończony).
3. Tara i Pam - Pozytywny szok. Pasują do siebie.
4. Maurella i jej dzieci - Biedny Andy. Tzn. z jednej strony szkoda a z drugiej sam tego chciał, poród Mauerelli wyglądał jak orgazm (wtf?)
5. Team do walki z wampirami - zgrany jak zawsze.
6. Wątek Emmy i Sama i Luny - no właśnie co z nim?
7. Cieszę się, że Alcide ponownie przejął pałeczkę.
A i jeszcze:
8. Lilith, Lilith dobrze że tylko 3 razy wymówiono jej głupie imie
Jak dla mnie to totalna porażka. Ten film był dla mnie naprawdę bardzo dobry jak były wampiry i zmiennokształtni. Nawet wilkołaki jeszcze pasowały. Od momentu kiedy pojawiły się wróżki i Lilith zrobiła się beznadzieja. A jak widzę w filmie Jasona, który niczym rambo strzela do wampirów to już w ogóle mną ciska.... co za shit.....