Witam,otóż zauważyłem że większość głosów dających temu serialowi miano Arcydzieła,czyli 10/10 to kobiety,dziewczyny.Zauważyłem również że większość tematów jest o Ericu,jaki on jest taki i owaki,lub kto jest lepszy Bill czy Eric,co powoduje że myślę że owa tak wysoka nota,jest wynikiem tego że podnieca was jakiś aktor,macie obsesje itp,albo jak zauważyłem komuś serial się podoba,więc dał te 10,lub się zdarzyło że ktoś napisał że serial nie uważa za dzieło,ale jest świetną rozrywką,jednak ocena wystawiona to 10,chce zaznaczyć że Arcydzieło to film ze świetną fabułą,bez żadnych luk,czy nieporozumień,film ze świetnymi efektami,i film ze świętną grą aktorów,serial oceniłem na 8/10,żadnemu filmowi nie przyznałem 10 gdyż,uważam nie istnieje jeszcze taki film. 8/10 dlatego że właśnie miejscami fabuła się nie klei i ma się wrażenie że jakiś Jason jest tego sprawcą xD,dlatego że efekty miejscami tak rażą po oczach że momentami chce mi się śmiać,już te minusy powinny odbierać miano Arcydzieła,również jezeli się serial komuś podoba,lub jest fajny dla niego,to niech zauważy że są takie oceny jak 7,8,9,już na filmwebie znalazłem pare osób,które wystawiają tylko 1/10 bo film się nie podobał,lub 10/10 bo się podobał.Także nie rozumiem jak filmowa postać,może wywoływać takie podniecenie,przyśpieszenie pulsu itp,ludzie bez przesady,mogłybyście swoją ''zwierzęcą naturę'' zachować dla siebie i nie zaśmiecać forum kolejnymi tematami kto jest bardziej podniecający itp.Rzuca się też w oczy że często,dziewczyny/kobiety,opluwają Sookie,a czy to nie jest tak że robicie to bo,mimo iż jest to fikcja,zazdrościcie tego że taki Eric,czy Bill walczą o nią?,i jest dla was,jakby ''konkurencją''?.Dlatego proszę was byście zwracały uwagi na całokształt filmów,na wady i zalety,i wyciągały wnioski,czy film nadaję się na ARCYDZIEŁO,czy zwyczajnie jest dla was świetnym filmem,oczywiście szanuję opinię innych,ale nakłaniam do przemyśleń,pozdrawiam,i mam nadzieje że nie obraźiłem tu nikogo,jeżeli tak,to przepraszam,nie to było moim celem.
A tak przy okazji mam pytanko,czy tylko mi Pam przypomina Angeline Jolie czy może komuś jeszcze?.
Lub Russell Edgington mi przypomina senatora Palpatine ze ''Star Wars'',ktoś też ma takie odczucia?.Przy okazji uważam że czarne charaktery w serialu są świetne,w 2 sezonie była menada,cały serial dla nie momentami bił mistycyzmem,a w 3 genialny choć szalony i naiwny pod koniec Russell :D,a czarownice,no no,kolejny świetny pomysł na wroga ;D,ciekawe czy pojawią się jeszcze jacyś wrogowie,z mitologii czy może wierzeń w 5 sezonie o ile będzie.Ale bajery typu panterołaki mogliby sobie darować,i troche głupio że Jason ma się pewnie stać takim stworzeniem,choć może to urozmaicić jego wątek,ogólnie lubie serial,nawet bardzo,nie ma dla mnie takich postaci których bym nie polubił,wszysyc według mnie są świetni,i tworzą klimat,klimat pasujący do miejsc w którym akcja się dzieje,także nie przeszkadza mi marudzenie Andy'ego,czy inne postacie,i według mnie to jest też sukcesem tego serialu :).
Strasznie zadziera nosa, co można zauważyć już na początku. Momentami jest nawet naiwna. I tylko nie wiem czy scenarzyści chcieli odwzorować postać z książek (bo ich nie czytałam) czy chcieli wprowadzić jakieś swoje zmiany.
w książkach Sookie jest jeszcze bardziej nie wiem jak to dobrze określić naiwna, infantylna, prostacka, dziecinna (według mnie w serialu jest bardziej dojrzała niż w książkach)
co do oceny serialu to tak ogólnie wydaje mi się że na tle innych produkcji "Czysta Krew" jest interesująca i jak już zaczyna się oglądać to wciąga w swoją siec i człowiek chce wiedzieć co się zaraz wydarzy, jak zakończą się losy bohaterów w danym sezonie, a mnie też ciekawi jak scenarzyści poradzili sobie z przełożeniem prozy na ekran (prozy którą z perspektywy można nazwać harlequinem o wampirach i innych stworach)
a co do książek to serial już znacznie odbiegi pierwowzoru
bo o ile dobrze pamiętam to Bill w 4 części książki wyjechał bodajże do Peru natomiast w serialu został królem
O, stanowczo sie nie zgadzam co do książkowej Sookie. :) Jest o wiele mądrzejsza od serialowej Sookie, na pewno o wile bardziej świadoma o co chodzi w świecie wampirów, wilkołaków i reszty nadnaturalnych stworzeń. Książkowa S. wiedziała, że ma przechlapane kiedy Debbie zamknęła ją sam na sam z wygłodniałym Billem. Serialowa sama się o to prosiła!
W książkach Sookie patrzy na wszystko z przymrużeniem oka, ma sarkastyczne poczucie humoru. W TB rzadko widzimy te cechy. :(
Absolutnie w książkach jest bardziej dojrzalsza, co więcej po 11 tomach widzimy rozwój jej postaci - w serialu niestety nie...
Dzieki,milkaway twoja odpowiedź mnie satysfakcjonuje,a ja zaznaczam że nie było moim celem żadna prowokacja,także złośliwe uwagi puszczę w dal,pojęcia nie mam kim jest Zatracony,powtórze jeszcze że serial bardzo lubie,a na koniec przeproszę za moje chaotyczne pisanie,jednak bądź co bądź dało się wyłapać o co mi chodzi xD.I na koniec pytanie czy książki warto przeczytać?,czy bardzo sie różnią od serialu?.Pozdrawiam.
O akapitach często zapominam ;p.Bynajmniej nie zawsze.
Książki są moim zdaniem fatalne. Przeczytałam pierwsze 3 (bardziej na zasadzie - czekam na 4 sezon, mam ochotę dalej być z postaciami True Blood, więc czytam), ale 4 zaczęłam i nie byłam w stanie jej czytać. Wiesz, jak np, Laffayett w książce w ogóle nie istnieje, pojawia się na moment i zaraz umiera... nie ma tyle uroku cykl książkowy co serial. Np. jeśli chodzi o menade, to nie ma tego praktycznie, a rzeczywiście 2 sezon był niesamowity. Więc zależy co kto lubi, ale moim zdaniem ksiąkowy True Blood jest o wiele, wiele gorszy niż książkowy "Zmierzch"
To chyba pierwszy raz, kiedy to książka, ktora jest podstawa filmu lub serialu jest tak beznadziejna. Pisana stylem 13-latki, w bardzo irytujący i infantylny sposob. Jednak, gdyby nie bylo tej serii, nie byloby tak swietnego serialu. Scenarzyści na tyle podrasowali postaci i wątki oraz rozszerzyli je, ze naprawde mozna ten serial ogladac z zywym zainteresowaniem. Owszem, sa watki i sytuacje bardzo nużace, jak chociazby watek Tary w 3 sezonie czy wczesniej postac Jasona ( odkad zwiazal sie z Crystal i stal sie glina, jest słodki ;D) . Jednak serial ma w sobie taki urok, ze nie moge sobie odpuscic ani jednego odcinka. Te cale oczekiwanie, w kazde wakacje od poniedziałju do poniedziałku jest swego rodzaju motorem napedowym ;)
Wydaje mi się, że to tylko i wyłącznie Alana Balla, który jest reżyserem American Beauty no i genialnego Six Feet Under ;)
książki może nie są idealne i może dzięki temu z serialu wyciśniętą maksimum i podkręcono wszelkie wątki godne uwagi. ale motyw wróżek w 1 odcinku 4 sezonu to uwłaczająca tragedia. tak więc co kto lubi:)
Nie i tak. W tej właśnie kolejności.
Ale ja i tak czytam, bo mam je w komórce niebezpiecznie pod ręką, gdy mi się nudzi w autobusie, a daleko do domu.
Nie skasowałam ich i brnę w nie dalej na zasadzie "Wiedźmina" - bo tyyyle już przeczytałam ;d.
Nie daj się w to wciągnąć, ratuj się póki możesz!
A tak bardziej serio - jak już gdzieś pisałam - serialowe wątki to "perełki" wyłuskane ze zmarnowanego potencjału książek.
Nie wszystko się pokrywa i całe szczęście.
To już chyba lepiej poczytać komiks "True blood".
Moim zdaniem książek czytać nie warto - po lekturze pierwszej części srodze się zawiodłem. W mojej opinii styl autorki jest fatalny. Czytając miałem wrażenie, że to jakieś nieudolne wypociny początkującej nastolatki, a nie dojrzałej kobiety z kilkudziesięcioletnim stażem pisarskim. Możliwe oczywiście, że jest to wina kiepskiego tłumacza, bo część powieści bardzo wiele traci przy przekładzie, ale niestety nie miałem okazji przeczytać oryginału i wyrobić sobie zdania na jego temat.
Przekład może zniszczyć dobrą książkę lub ulepszyć niedoskonałą, władza tłumacza jest ogromna. Co do Southern Vampire Mysteries to czytałam w oryginale i zgadzam się, że bynajmniej arcydziełem nie są. Ale są lekką niewymagającą lekturą, czytasz i szybko zapominasz. Język nie jest taki tragiczny, bo bogaty w idiomy i potoczne powiedzonka.
Książkowa Sookie nie przejmowała się w ogóle długotrwałym zniknięciem Billa.
Malowała paznokcie, plotkowała z psiapsiółkami, beztrosko bawiła się w clubbing... by na końcu przypadkiem go znalazłszy na skraju śmierci, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia (w końcu była tylko jego dziewczyną od kilku lat) z łaski znaleźć czas by go ocalić, chwilę po tym gdy baraszkowała w łóżku z Ericiem.
Filmowa odchodziła od zmysłów, by odnaleźć ukochanego nie zawahała się przed niczym - ani przed upokorzeniem, ani przed proszeniem wroga o pomoc.
Może jestem infantylną romantyczką - ale dla mnie to jest właśnie okazywanie miłości i dorosła postawa. :P
90% głosów na tym portalu przy różnych filmach, jest bezmyślnych. Bo jest fajny aktor, modne wątki, itp, nie dotyczy to przecież tylko tego serialu.
A co do tego, że kobiety się zachwycają... nie widzę w True Blood jakichś typowo męskich wątków, książka napisana przez kobietę raczej zawsze kierowana jest do kobiet, ten serial podobnie...
Pam przypomina mi czasem Angeline. ;)
Książka jest skierowana do kobiet, fakt. Ale serial? Moim zdaniem ABSOLUTNIE nie. A że oglądają to też Wampiryczne cizie, które czytają wszystko i oglądają wszystko, co jest o wampirach, to cóż.. W tym serialu ja nie widzę żadnego ukierunkowania na płeć. Tym bardziej, że wątki miłosne nie są cukierkowe a wampiry ociekają krwią i nie boją się zabić - wreszcie coś, co nie zalatuje gejem (próćz Laffayetta :P)
Psiah, "Wampiryczne Cizie"...agr!.
Chyba powinnam poczuć się dotknięta.
To już dzisiaj nie można lubić tematyki wampirycznej, bo wsadzą Cię do wora i ni ma stworaXD
Chociaż - to właściwie urocze określenie;)
Podoba mi się.
Czy to może oficjalne tłumaczenie terminu "fangbanger"? ;) Oglądam tylko po angielsku więc nie wiem jak z tego wybrnęli.
Przerpraszam za określenie: "wampirojebca".
Oczywiście nie wyzywam, tylko odpowiadam na Twoje pytanie.
Hm, czy serial dla kobiet musi być od razu o cukierkowej miłości a ludzie muszą być dla siebie mili i delikatni? Jasne, że serial nie jest tak kobiecy jak np szpilki na giewoncie czy coś w tym stylu, ale to, że zdecydowana większość widzów to kobiety mówi sama za siebie. Tak myślę.
Co do Ciź (:P) - nie chodzi tylko o to, że się lubi wampiry. Bo ja tę tematykę b. lubię i lubiłam zanim wypłynęła faza Zmierzchowa. Ale bądźmy szczerzy, że po fazie właśnie Zmierzchowej większość dziewczyn, które lubię wampiry nie fascynują się tematyką ze względu na fantastykę i horror i takie o to panie nie mają zdania jeśli chodzi o mnie i nie znają się na filmach ;)
A co do widzów - wiesz, tutaj czy na innych portalach nie wypowiadają się tylko widzowie ale też "widzowie", o których wspomniałam wyżej ;) Ja osobiście nie lubię szufladkowania "film dla kobiet", "film dla mężczyzn". Tak jak kiedyś uważano, że muzyka metalowa nie jest dla kobiet. Dla mnie np. ani "Seks w wielkim mieście" nie był tylko dla kobiet, ani "Californication" nie był/jest tylko dla mężczyzn. Szufladkowanie to straszna sprawa.
Podobnie jak Alehija nie lubię szufladkowania. Nie rozumiem, co to znaczy "kobiecy". Znam dziewczynę, która interesuje się bronią palną. Czy to jest kobiece? Najwyraźniej może być. Oczywiście niezaprzeczalny wydaje się fakt, że wśród widowni TB przeważają kobiety. Można zastanawiać się, dlaczego tak się dzieje, jakie kobiece potrzeby zaspakaja serial, jednak fakt ten nie przesądza o jego "kobiecym" charakterze. Bo co to znaczy "kobiecy"? Nie zgodzę się też, że książka napisana przez kobietę automatycznie adresowana jest do kobiet. Czy np. Elfride Jelinek pisze dla kobiet? A Ursula K. Le Guin? Na forum GoT znajdziesz pokaźny tłumek facetów wielbiących jej twórczość. Być może popularność TB wśród kobiet dowodzi, poza tym że i one ulegają wampirycznej modzie (patrz: "wampiryczne cizie"), że przynajmniej część z nich nie daje się szufladkować i wpychać do wora z napisem "kino kobiece", "literatura kobieca" itp.
To, że film jest "dla kobiet", albo "dla mężczyzn" nie oznacza, że dana płeć może być jedynym odbiorcą, są na pewno faceci, którzy uwielbiają komedie romantyczne oraz panie, które uwielbiają kino sensacyjne, albo horrory gore - chodzi przede wszystkim o główny target różnorakich produkcji. Dzięki takiemu określeniu twórcy mogą lepiej rozplanować rozłożenie akcentów w swoich filmach, bo (niby stereotyp, ale jednak w większości sytuacji, moim zdaniem, się sprawdza) kobiety zwykle bardziej koncentrują się na relacjach emocjonalnych między postaciami, na wątkach miłosnych, subtelnym flircie i jeśli autorzy położą nacisk na tę warstwę fabuły, to z reguły wśród odbiorców będzie raczej więcej kobiet.
Nawiązując do przykładu Twojej koleżanki - ok, nie ma w tym nic złego, że interesuje się ona bronią palną, ale nie zmienia to faktu, że nie jest to kobiece. To jeden z takich podziałów utartych od stuleci, np. wojna i militaria są domeną mężczyzn, a powiedzmy szycie jest domeną kobiet (od razu zaznaczam, że nie miałem zamiaru zabrzmieć protekcjonalnie i mam nadzieję, że żadna z kobiet tak tego nie odbierze). Co z tego, że są panie w wojsku i panowie, którzy potrafią uszyć spodnie albo spódnicę, ale w obu przypadkach osoby te należą do mniejszości.
Sam również szufladkowania nie popieram, z tego względu, że w sumie nic mi do tego, kto co lubi, a nie w porządku wydaje mi się, żeby przykładowo - facet musiał się kryć z tym, że lubi filmy uważane za "kobiece", bo zostanie wyśmiany i napiętnowany przez swoje otoczenie. Choć sam wolę raczej tzw. "męskie kino", to nie podoba mi się ta presja społeczeństwa - zresztą nie tylko w tej kwestii. Mniejsza jednak z tym.
TB również uznaję za produkcję kierowaną przede wszystkim do kobiet - zastanówmy się jaki jest główny wątek tego serialu? Co rusz wyskakuje jakiś nowy wampir, menada, albo inna wiedźma, ale cały czas jest to opowieść o Sookie, jej życiu, rozterkach i miłostkach, czyli tej warstwie, która trafia głównie do pań. To wszystko niby jest przykryte scenami krwawymi, czy mocną erotyką (która swoją drogą wydaje mi się tam wciśnięta na siłę i niepotrzebnie), ale nie oszukujmy się, nikt nie robi serialu skierowanego TYLKO do osób jednej płci - musieli wcisnąć coś, co będzie smaczkiem dla facetów, a najłatwiejszym rozwiązaniem okazuje się seks i krew...
PS. Oczywiście, że nie jest tak, że książka napisana przez kobietę skierowana jest automatycznie do kobiet, ale zauważ, że wybór osoby płci pięknej na główną bohaterkę sprawia, że to paniom jest łatwiej się z nią utożsamiać, a to też określa target powieści.
"Kobiecy" i "dla kobiet" nie do końca znaczy to samo. Określenie "dla kobiet" wskazuje target, z tym się zgodzę, choć mnie to nie zachwyca, rozumiem jednak, że biznes rządzi się swymi prawami i przystosowuje do sytuacji zastanej na rynku (swoją drogą odnoszę wrażenie, że sytuacja ta powoli ulega zmianie, czego świadectwem jest właśnie TB). Przymiotnik "kobiecy" w odniesieniu do filmu czy literatury ma jednak lekkie zabarwienie pejoratywne, w powszechnym rozumieniu oznacza coś gorszego, co sam przyznajesz pisząc, że nie rozumiesz, dlaczego facet musi się kryć ze swoją sympatią dla kina "kobiecego". Ze swojej strony dodam, że dziewczyna nie musi kryć się z zamiłowaniem do, dajmy na to, kina akcji, nie ma w tym nic wstydliwego.
Nie przeczę, że istnieją tradycyjne podziały, mające źródło w historii, w większości stanowią jednak odzwierciedlenie stereotypów i mają niewiele wspólnego z rzeczywistymi różnicami wynikającymi z płci. Jeśli weźmiesz dwuletniego chłopca i dwuletnią dziewczynkę i dasz im do zabawy lalkę oraz samochód, obie zabawki spotkają się z równym zainteresowaniem obojga. Przenieś tę sytuację w czasie, gdy chłopiec i dziewczynka będą mieli lat dziesięć - ona z miejsca chwyci za lalkę, on - za samochód. Zostali wepchnięci w role, nie urodzili się z gotowymi inklinacjami do lalek czy samochodów, wmówiono im je ( vide- presja społeczna). Rzeczy same w sobie rzadko bywają kobiece lub męskie.
Unikam klasyfikowania kina na kobiece i męskie, zdecydowanie bardziej odpowiada mi podział na filmy dobre i złe, to samo dotyczy książek. Wczoraj oglądałam (w męskim towarzystwie zresztą) "Dzień świstaka". Na Filmwebie ten znakomity tytuł opatrzony został etykietką "komedia romantyczna". Czy to znaczy, że jest filmem dla kobiet? Nie sądzę. Dla mężczyzn? Ależ skąd. Jest dobrym filmem dla ludzi myślących, to wszystko, co można i należy o nim powiedzieć, jeśli nie chce się utrwalać stereotypów. Weźmy film "Życie ukryte w słowach" Isabel Coixet. Film wyreżyserowała kobieta, główną bohaterką jest kobieta, główny wątek osnuty został wokół miłości, reżyserka skupia się przede wszystkim na relacjach emocjonalnych, bo i słów w tym filmie jak na lekarstwo. Nikt jednak nie pędzi klasyfikować dzieła Coixet jako kina kobiecego. Czyżby dlatego, że jest to kino ambitne? Przeogromna część kinematografii skupia się na relacjach emocjonalnych między ludźmi, a miłość to temat odwieczny wszelkiej twórczości artystycznej, kobiecość/męskość nie ma tu nic do rzeczy.
Jeśli chodzi o płeć bohatera literackiego, to pozwolę się nie zgodzić. Przeczytałam morze książek, w których bohaterem byli mężczyźni i nie miałam większych problemów z utożsamianiem się. Znacznie trudniej mi się utożsamić z człowiekiem starym, jako że jest to część doświadczenia ludzkiego obca mi, jeszcze niedostępna, niemniej czytam z zainteresowaniem. Zdarzało mi się też mieć problemy z bohaterkami literackimi. Jest rodzaj bohaterek, z którymi za cholerę nie mogę się utożsamić, których nie rozumiem, które mnie wkurzają. I przeciwnie, są bohaterowie-faceci, których uwielbiam, z którymi się identyfikuję i kibicuję im od pierwszej strony do ostatniej. Pozostanę przy E. Jelinek. Czy "Pianistka" jest książką/filmem skierowanym do kobiet? Ciekawe,co na to Michael Haneke? ;)
Co do TB - nie o fabułę jako taką tu chodzi, tylko o absurdalność, zgryw, camp. Znaczna część widzów/widzek nie znosi Sookie, nie sądzę, aby forumowiczki się z nią identyfikowały ;)
Źle przeczytałam czy coś mi w głowie nie zaskoczyło i pomyślałam, że oglądałaś 'Dzień świra', który był opatrzony etykietką 'komedia romantyczna'. Zawiesiło mnie na chwilę, ale potem pomyślałam sobie, że czemu nie, taki przewrotny komrom. I kiedy już ułożyłam się z tą myślą, kiedy już było mi z nią dobrze, dotarło, że chodziło o 'Dzień świstaka'.
Jak się uprzeć, to wszystko można uznać za przewrotny komrom ;)) To nawet dość odświeżające.
Pytasz, czy komuś jeszcze Russell Edgington przypomina senatora Palpatine ze ''Star Wars''.
Tak - mi. Uważam, że aktor odgrywający pierwszego wzorował się na tym drugim i... bardzo mi to odpowiada.
Nie ukrywam, że zapewne z tego powodu jest to jedna z moich ulubionych postaci w serialu.
A już myślałam, że jestem jedynym odmieńcem, który jeszcze nie zoczył arcydzieła kinematografii, któremu by dał 10.
Za to ostatnio obejrzałam twór, który oceniłam na "3 z serduszkiem" (cóż, mam szczególną słabość do filmów tak złych, że aż dobrych).
Tyle. A "reszta jest milczeniem".
Czyli uważasz że aktor grający Russella wzorował się na Palpatinie?,mi on go przypomina troszkę wyglądem jak i zachowaniem,mimiką,również miałem wrażenie podobieństwa jak Russell był spalony a senator okaleczony przez pioruny,chodzi o oczy jakie wtedy mieli,wydają się podobne.
http://screenrant.com/wp-content/uploads/burned-russell-edgington-true-blood-sea son-5.jpg
http://www.ossus.pl/images/7/7a/Palpatine05.jpg
Też od razu mi się skojarzyli. Dziwię się że nie ma więcej odpowiedzi na ten temat. I tak - myślę że się wzorował.
Dlatego przypomina go zachowaniem i mimiką - jak zauważyłeś. Aktorzy szkolą się w mowie ciała, kopiowaniu zachowań i mimiki.
Mistrzem naśladownictwa jest np. Kevin Spacey (np. http://www.youtube.com/watch?v=bKKDKAKNH-k ). Ciekawostka: dzięki tej sztuce udawało mu się "za młodu" (gdy jeszcze nie był znany) wbijać na "krzywy ryj" do vipowskich klubów. Udawał jakąś sławę (nie jedną, różne) tak dobrze, że brano go za nią, mimo że z urody jej nie przypominał. Dlatego aktorstwo to też sztuka, moim skromnym, subiektywnym zdaniem. :)
Jeśli chodzi o Twoje argumenty dotyczące arcydzieła, to zauważ, ze najpierw należałoby sięgnąć do definicji arcydzieła i do tego co jest nim dla każdego użytkownika filmwebu. Dla Ciebie jest to film/serial, bez absolutnie żadnej wady obiektywnej (zdjęcia, gra aktorska scenariusz itp.), natomiast dla kogoś innego może to być miara subiektywnych odczuć jakie ma po obejrzeniu danego dzieła (uroda aktorów, ładna sceneria, klimat itp.), dlatego - nie mierz wszystkich swoją miarą.
Pominę fakt, ze Twoja wypowiedź jest szowinistyczna. Czyż nie spotkałeś się nigdy z tekstami męskimi dotyczącymi aktorek granych w serialach, że np. "Chętnie by ją przeleciał" albo ma niezłe to i owo? Takie spojrzenie zdarza się zarówno u kobiet jak i u mężczyzn, zatem nie rozumiem Twojego zdziwienia.
Pozdrawiam.
Wiem,rozumiem,już zresztą temat według mnie zamknięty,co do oceniania,to takim sposobem jak pisałem wszystkie filmy miały by 1/10 albo 10/10,ocena 1 bo się nie podobał,ocena 10 bo fajny.Czy wypowiedź jest szowinistyczna? wątpie,napisałem co widzę,a widze 500 tematów o tym samym,o tym jaki ktoś jest super,sexy,podnieca kogoś itd( Eric przeważa).Już nawet powstają tematy po każdym odcinku jaką ktoś zrobił w nim mine,albo jak się zachował,jaki to słitaśny itd.Nie widzę męskich tematów o płci pięknej,jak ktoś chce kogoś przelecieć,czy podnieca kogoś.Co do spojerzeń to racja,tyle że ja mam na myśli ten serial,tą strone,a na niej zdecydowanie kobiety,dziewczyny,dziewczynki dominują.Pzdr.Tematu nie ma co drążyć bo uważam że zostało już wszystko wyjaśnione :).
Ja też staram się nie szastać wysokimi ocenami, ale trochę przesadnym wydaje mi się traktowanie oceny "10" jako jakiegoś mistycznego tworu, który niby jest, ale nie powinno się go stawiać w oczekiwaniu na film, który jest idealny pod każdym względem i nie ma nawet jednej skazy. Film, który nie będzie miał ani jednej wady raczej nie powstanie, więc warto moim zdaniem najwyższą notę zarezerwować dla tych kilku, które wyróżniają się znacznie na tle innych produkcji. No ale cóż, każdy ocenia według własnego uznania i nie sposób na to wpłynąć - dla niektórych ważnym czynnikiem może być to, czy w filmie są jakieś "ciacha", dobór aktorów również należy do zadań twórców filmu.
I mimo wszystko uważam, że "podobało mi się/nie podobało mi się" również jest czynnikiem wpływającym na ocenę, bo misją twórców jest chyba stworzenie filmu, który przypadnie do gustu odbiorcy, a jeśli w ocenie użytkownika ta sztuka się twórcom nie udała, to nota powinna zostać zaniżona. Film perfekcyjny pod względem technicznym, ale niepodobający się oglądającemu też nie zasługuje na najwyższą notę.
PS. Zastanawia mnie trochę z jakiego powodu ukrywasz swoje oceny, jeśli jednocześnie starasz się przekonać ludzi, że Twój system wystawiania ocen jest prawdopodobnie najbardziej sprawiedliwy i słuszny.
"Zastanawia mnie trochę z jakiego powodu ukrywasz swoje oceny, jeśli jednocześnie starasz się przekonać ludzi, że Twój system wystawiania ocen jest prawdopodobnie najbardziej sprawiedliwy i słuszny."
Dokładnie.
Śmiechu warte.
Adorianu robi wielkie oczka że wiele osób daje bardzo wysokie swoim ulubionym serialom czy filmom, ale swoich własnych ocen już nie udostępnia ogółowi...
Wtedy by się wydało być może - coś ciekawego;)
Ech, ludzie;)
Wiesz, z drugiej jednak strony rozumiem, bo trochę żenujące wydaje mi się, kiedy w dyskusji o jakimś filmie nagle ludzie wyskakują z czymś w stylu - "ale nie będę z tobą dyskutował, bo filmowi X dałeś ocenę Y, więc nie masz gustu" i traktują to jako koniec rozmowy i zwycięstwo w dyskusji.
Ale w kontekście całego tego wątku wydaje się to trochę niepoważne.
Nie wiem w jakim celu dalej drążycie ten temat,skoro poznałem opinie innych i je zrozumiałem,zaakceptowałem :).Ukryte mam oceny z prostego powodu,dużo osób lubi zwyczajnie zaglądać do cudzych po to by potem coś mu wytykać,jednak nie w kulturalny sposób,bardziej przybliżony do tego rodzaju: ty dałeś temu gównie X hahaha ale z ciebie taki i taki.
Z takimi ludźmi nie da się toczyć rzeczowej dyskusji,i tworzy się polemika zajmująca duużo stron.
Zapewniam was że w moich ocenach nie ma ani jednej 10 ani 1.2 chyba też nie ma,gdyż zawsze w filmie jest coś za co należy mu się wyższa nota,lub niższa.
Powtórze jeszcze raz,to jak ładnie ujeła Rota,za co jej dziękuje,ja się tak rozpisałem że szkoda słów xD : ''Adorianu apeluje o większą rozwagę przy wystawianiu ocen, aby nie umiejszać pojęcia arcydzieła.''
''Jeśli jednocześnie starasz się przekonać ludzi, że Twój system wystawiania ocen jest prawdopodobnie najbardziej sprawiedliwy i słuszny."
Jak ja tego nie lubię :),wmawianie mi czegoś czego nie napisałem lub nawet nie pomyślałem,bardziej się pytałem czemu tak a nie inaczej,nikomu nie narzucałem że JA mam racje,że moja racja jest mojsza niż twojsza,napiszę jeszcze raz,przeczytajcie ponownie wypowiedź Roty,skrócającej to o co mi najbardziej chodzi.
Pozdrawiam.
Adorianu, taki los osoby, która zainicjowała wątek. Jeszcze za 3 lata będą tu zaglądać nowi ludzie i polemizować z Tobą w mniej lub bardziej wyważony sposób. Ja dla odmiany na forum Monachium spytałam się ludzi w nowym wątku, czy tak jak ja uważają jedną ze scen za kiczowatą. Na co ktoś nazwał mnie 'klasycznym kołkiem' czy 'klockiem'... nie, uff, jednak 'kołkiem';))))
''Na co ktoś nazwał mnie 'klasycznym kołkiem' czy 'klockiem.''
Pewnie niedługo,w przeciągu tych 3 lat....nie no pół roku maksimum,trafi się ktoś,kto pewnie i mnie ''ładnie'' nazwie,już teraz zauważam małą złośliwość u niektórych uzytkowników,ale to pewnie wynik mojej niezprecyzowanej wypowiedzi,lub wrażenia szowinizmu lub wrogości w kierunku płci pięknej :),albo zwyczajnie mi się zdaje ;p.
Niby w którym miejscu jest szowinistyczna?!
No nie przesadzaj.
Adorianu - w imieniu dziewczyn przepraszam za koleżankę.
@_Salomea_, jak sama zauważyłąś nie ma jednoznacznnej definicji kategorii arcydzielności. Adorianu apeluje o większą rozwagę przy wystawianiu ocen, aby nie umiejszać pojęcia arcydzieła.
Chyba nigdy nie powstanie taki film, który według Twoich kryteriów zasługiwałby na najwyższą notę.
Ja bardzo rzadko wystawiam taką ocenę, a robię to tylko wtedy, kiedy dany film jest dla mnie kultowy i naprawdę wyróżnia się spośród innych.
Takim filmem jest dla mnie np. FIght Club, do którego mam mało zarzutów(o ile w ogóle jakiekolwiek). Wręcz po przeczytaniu książki stwierdziłam, że film jest o tyle lepszy pod względem wyboru użytych scen i manipulowania nimi (co doskonale robi Fincher) w taki sposób, że historia przedstawiona w filmie bardziej mnie porywa.
Oczywiście książka też jest świetna, ale wolę film.
Często też jest tak, że jakiemuś filmowi wystawiam ocenę np. 9/10, a po czasie się opamiętuję i zaniżam (tak było np. z True Blood).
Jak dla mnie takimi rewelacjami pozostają takie filmy jak np. Memento, 12 gniewnych ludzi czy Wściekłe Psy. :)
stary jesteś mocnym typem...oczy mnie bola po przeczytaniu twojego wywodu, jak dla mnie patrzysz na ocenianie inaczej niż ja. ty oceniłes ze dając 10, film musi być idealny i okej zostań z tym. Ja z góry założyłam, że nie ma filmu(czy serialu) perfekcyjnego, dlatego ja utworzyam liste filmow, seriali aktorek aktorow książek serii itp. które mogłabym czytać czy ogladać dzien w dzien. i własnie tym filmom, serialom czy aktorom daje 10. i to nie moja wina że inne fanki daja 10 serialowi tylko bo maja orgazm jak widza erica w akcji czy faceci ktorzy spuszczają sie na widok angeliny joli bez wzgledu czy grała w Girl Interrupted czy w jakiejs podrzednej produkcji jak Beowulf... Ja oceniam na podstawie nie tyle jakości jako produkcja, a raczej jakości gry aktorow, a w tym serialu jest ona, oczywiscie jak dla mnie, bardzo dobra, lubie takie klimaty i nie oceniam tego serialu na podstawie jednego aktora, a raczej całości, chociaż oczywiście jako kobieta lube popatrzyć na śliczne kształty i równie sliną twarz Erica... jednak uważam ze takie osoby - wystawiajace ocene jedynie na podstawie swoich upodoban, sa dośc... zeby nikogo nie obrazić...:P płytkie, ale co zrobić? każdy ma prawo do wystawiana oceny, nawet jeżeli nie ogladna filmu lub do oceniania osoby grajacej bardzo nisko jedynie na podstawie charakteru jakim jest w filmie, jako przykład mozna podać role wujka Harrego Pottera (Richaed Griffiths), to akurat jest chore. ogolnie zgadzam sie z tobą jedynie w mozna powiedziec 50%. :*
Rozumiem cię,już wszystko wyjaśnione,jak to ładnie ujeła Rota : ''Adorianu apeluje o większą rozwagę przy wystawianiu ocen, aby nie umiejszać pojęcia arcydzieła.'' :).
spoko. uważam że każdy postępuje zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, inna sprawa, że dla każdego co innego oznacza 'zdrowy rozsadek' :O