Sama w to nie wierzę, ale cholera lubię te seriale o wampirach. Na początku roku zaczęłam oglądać- po trzech odcinkach- wydawało się kolejny tendencyjny serial "Vampire Diaries". Ale potem akcja ruszyła z kopyta i wciągnęło mnie na całego. Moje pierwsze doświadczenie z True Blood były niekorzystne dla serialu. Po 20 minutach oglądania pierwszego odcinka, wyłączyłam, stwierdziwszy, że nie ma w tej historii nic, czego bym już nie widziała, albo nie przeczytała. Wróciłam do "Czystej krwi" wczoraj iiii z miejsca zaliczyłam pięć odcinków.
Wiem, wiem mrok i tajemniczość według Moyera, to pozorowanie niemal na okrągło tego samego grymasu, ale polubiłam ten wyraz twarzy. W True Blood jest napięcie, strach, akcja, przy czym wątki miłosno-erotyczne wciąż pozostają solą fabuły.Jakoś tak się stało, że drugi raz w przeciągu paru miesięcy, nie mogę się od wampirzego serialu oderwać, co czyni scenarzystów spryciarzami, o co niekoniecznie ich się podejrzewa.
"Czysta krew" bywa niemoralna i zepsuta, ale to jest plusem, bo życie właśnie takie jest. Poza tym można odetchnąć oglądając serial; Bill Compton nie jest cukierkowym, słodkim małolatem z sercem na talerzu. Oj, mam dość "Zmierzchu", dlatego z wielką ulgą zapatruję się w głównego bohatera tej historii.
Jak to miło czyta się takie posty.
Mogę tylko dodać, że mój proces "wgryzania" się w "Czystą Krew" był niemalże identyczny.
Z początku bardzo sceptyczna, po paru odcinkach nie mogłam się za cholerę od serialu oderwać.
I już tak mi chyba zostało;)
a ja znowu ruszyłam z grubej rury, że się tak wyrażę ;) początek pierwszego odcinka nie wciągnął mnie. no może źle powiedziane, ale nie mogłam dojść jeszcze wtedy do żadnych konkretnych wniosków i opinii. natomiast potem dokończyłam pierwszy, obejrzałam kilka nastepnych i tak do końca pierwszego, a potem drugiego sezonu :) najgorsze jest oczekiwanie na kolejny odcinek, dlatego cieszę się, że chociać dwa pierwsze sezony mogłam obejrzeć w całości, bez tygodniowych przerw :)