Nie wiem jak ocenić ten serial. Pierwsze dwa sezony- rewelacja, trzeci sezon- spoko, reszta
sezonów- szambo
W pełni się zgadzam. Co kolejny sezon to gorszy. Zaczęło się od niezłego, bo nowego w formie serialu o wampirach, który był powiedzmy pikantny. A kończy się na niesmacznej, bo głupiej w formie i treści telenoweli o seksoholikach i... Rozumiem, że w wampirach chodzi tu o pierwotne instynkty i silniejsze odczucia emocjonalne, ale dialogi to porażka. Już nawet przestały mnie bawić w 6stym sezonie. Dotrwałam do niego tylko dlatego, że jestem fanką wampirów i miałam nadzieję, że może fabuła rozwinie się w lepszym kierunku. Zamiast tego zaczęłam się zastanawiać czy ktokolwiek przez oglądanie występujących aktorów wybrał się na siłownię. Pewnie rzesze nastoletnich fanów, którzy nabawili się jeszcze większych kompleksów - bez urazy, szanuję pracę włożoną w swoje ciało.
tak! Ja się zraziłam już od pojawienia się wilkołaków, wróżek i innych podobnych...potem ten romans Sookie z Eric'iem- żenada, że scenarzyści poszli w tym kierunku.... Tęsknię za "starymi" Lafayette'm i Tara'ą- ich postacie w pierwszych sezonach były jedne z barwniejszych i właściwie bywały momenty, że śmiałam się do rozpuku z tekstów, jakie sadzili- niestety i ich musiano "zmienić".
Właściwie wszystko się zmieniło po pierwszych trzech sezonach
Ostatecznie wypisałam sobie na kartce ocenę dla każdego sezonu i wyliczyłam średnią :) Ta 6 jest i tak naciągane, bo wyszło mi 5,5 i z szacunku dla pierwszych serii dałam te 6;)))
Pozdrawiam!
A mnie "stara" Tara niesamowicie itytowała,
taka tępa wiejska przekupka która się wiecznie wymądrza i
gęby nie zamyka. Naszczęście kolejne wydarzenia
nauczyły ją trochę pokory i obycia, bo była nie do wytrzymania.
Przestała drzeć tą swoją mordę? Była nie do wytrzymania, najbardziej irytująca postać serialowa ever.
Dla mnie pierwsze 3 sezony to było mistrzostwo. Pamiętam, że obejrzałam jednym tchem i do tej pory każdy widziałam po kilka razy.
4 sezon znośny ( ale to już nie ten poziom i nie te emocje, za dużo pobocznych wątków, które kompletnie się ze sobą nie wiązały tak jak to było w sezonach 1-3), 5 to po prostu dno, 6 lepszy - wg mnie lepszy niż 4 sezon.
Zmarnowany potencjał. Jestem naprawdę zawiedziona, bo to był mój ulubiony serial,zrobiło się z niego niewiadomo co. Może za bardzo wyczekiwałam na sezon 4 po tych nocnych maratonach sezonów 1,2,3.
sezon 2 był właśnie najsłabszy ze wszystkich. Od 3 sezonu rozpoczynają się prawdziwie postmodernistyczne gry dla smakoszy.
Moim zdaniem serial ma klimat cały czas, nawet teraz - w szóstym sezonie, który właśnie oglądam.
Po prostu niektóre pomysły mogą się nie podobać. Mnie tam na przykład ta menada, czy jak jej tam było, która orgietki organizowała w drugim sezonie lekko nudziła, podobnie, jak czarownice w czwartym, ale ilekroć to wampiry albo ludzie są głównymi złymi (a tak było w pierwszym, trzecim i piątym sezonie, a i wygląda mi na to, że podobnie będzie w szóstym) jest znakomicie. :)
Nie wiem... TB jest jednym z moich ulubionych seriali. Po prostu mam wrażenie że od 4 sezonu poziom zaczął spadać i jestem rozczarowana. Ale to moją subiektywna opinia.
Jeszcze jedna rzecz - 6 sezon był niezły w porównaniu do 4 i 5. 5 to dla mnie była porażka.
Bo dla mnie 5 jest absolutnie genialny, pochłonąłem go, jak narkotyk. :P Przesadzony na maksa, ale w tym w sumie cały urok tego serialu. :) Głupawy, ale o to przecież chodzi. A jednocześnie krwawy, mroczny, gotycki, zaskakujący. Niektórzy narzekają, że w serialu jest mnóstwo postaci i że nie da się każdej z osobna zbudować ciekawego wątku, ale moim zdaniem udaje się to twórcom ponadprzeciętnie, a w piątym sezonie nie było słabego elementu. Złe dymy, okrutne wampiry, płodne wróżki i kolejne życiowe problemy wilkołaków i zmiennokształtnych. :) A wszystko poprowadzone z gracją i campem. Bawi, hipnotyzuje, przeraża, śmieszy - a wszystko często w dokładnie tym samym momencie. :) A jednocześnie w tle wątki religijne, polityczne itp. itd. Jak dla mnie 5 sezon to potwierdzenie, że to serial wybitny, o czym można było po słabym czwartym zapomnieć (a wcześniej po drugim, w którym poza tym zwariowanym kościołem Steve'a Newlina nie było nic ciekawego). No, ale nawet słabsze momenty jakoś obudowują to, co w tym serialu najlepsze - i jeśli się je przetrwa prędzej czy później następuje znowu coś genialnego.
serial z założenia jest bardzo przesadzony ale 5 sezon to już było coś czego strawić nie mogłam. bardzo rozbudowane wątki poboczne co mnie wkurzało. za dużo wszystkiego. poza tym, żadnej takiej wartkiej akcji. w 3 sezonie non stop się coś działo, a przez 5 sezon nie mogłam przebrnąć co dla mnie było niefajne, bo serial jest genialny. nuda nuda nuda. że już nie wspomnę o wielkiej przyjaźni erica i billa, którzy się nienawidzili - no tego nie mogłam zdzierzyć.
a pierwsze 3 sezony były naprawdę super, czysta krew ma to do siebie, że pod przykrywka wampirów, zmiennokształtnych itd ukrywa prawdziwe problemy z którymi możemy się spotkać w realnym świecie - brak akceptacji, tematy religii czy polityki, tak jak pisałeś wyżej. co do kościoła steva newlina - mi się ten wątek bardzo podobał bo jest podobny do tego co się dzieje dziś - podczepianie Biblii pod swoje upodobania i czytanie jej tak jak ci pasuje, usprawiedliwanie grzechów przekręcając sens tego czego nauczał Pan Jezus, powoływanie się na jego słowa gdzie w tle ma się super brykę i chatę, a innych ludzi gdzieś, co mnie osobiście denerwuje strasznie, i tak dalej i tak dalej.
czytałam też książki, które nie umywają się do serialu. po prostu mam wrażenie, że od 4 sezonu coś zaczęło sie sypać.
No tak, wątek kościoła Newlina był spoko, przecież pisałem. :)
Jak dla mnie piąty był klimatyczny między innymi dlatego, że nie pędził z akcją. :)
Ogólnie, gdybym miał wskazać najsłabsze "momenty" to nawet nie cały drugi i czwarty sezon, ale drugie połowy tychże.
druga połowa 3 sezonu była super! 2 sezonu mogła sie nie podobać, ale mi podobała się bardzo
Jestem po 8 odc. szóstego sezonu - i widzę już, że ten sezon cierpi na to, na co cierpiały drugi i czwarty: od połowy przynudza. Po wybitnym piątym sezonie znowu szokujący spadek formy. No, chyba, że dwa ostatnie odcinki jeszcze uratują ogólne wrażenie. :P
Najwidoczniej parzyste sezony w tym serialu muszą być słabsze od nieparzystych. :P Mam nadzieję, że siódmy podtrzyma tę zasadę i znowu będzie wspaniały. Na koniec. :)
Nie no nie zgodzę się :) 2 i 6 był naprawdę spoko. 5 tragedia. ale to z jednej strony dobrze, że tak skrajne emocje wzbudza ten serial. każdy znajduje coś dla siebie.
[SPOILERÓW BĘDZIE SPORO!] Jak dla mnie ten serial leży ilekroć brakuje mu jakiegoś wyrazistego czarnego charakteru. W pierwszym sezonie było nieustające zagrożenie: kto zamordował babcię Sookie? Kto morduje wampiry? No i nie było jeszcze pewności, czy niektóre wampiry rzeczywiście są spoko. Więc było fajnie. :) W drugim w pierwszej połowie było to idiotyczne Bractwo Newlina, więc też było OK, bo to oczywiście był zgrabny komentarz polityczno-społeczny, krytyka różnych amerykańskich, ziejących nienawiścią kościołów, poza tym Newlin to jeden z moich ulubionych bohaterów całego serialu. Ale Bractwo zostało rozwalone gdzieś ok. 7-8 odc., więc przez pozostałe 4-5 głównym czarnym charakterem była menada, która organizowała te swoje orgie i nic poza tym w sumie nie robiła. Poczucia zagrożenia - zero. :P
W trzecim był Russel Edgington - super. W czwartym - czarownice. Nie super. :P W piątym - znowu Russell, a poza tym Salome i Lilith - rewelacja. A w szóstym to ja w sumie nie wiem: Warlow mało wyrazisty i chyba nie jest zły (no, chyba, że mnie jeszcze zaskoczą w finale), rodzice Sookie? Nie bardzo. Okrutny gubernator? Może, ale szybko zginął. No to chyba żona Newlina? Fajna postać, jej oddanie sprawie jest chwilami szalenie zabawne, ale jednak nie jest to ktoś, kto może udźwignąć na swoich barkach cały sezon. Jakoś mam takie wrażenie, że ten sezon jest w najmniejszym stopniu skoncentrowany na czymkolwiek.
Również ostrzegam przed SPOILERAMI
Nie no mnie ten wątek Salome I Lilith strasznie denerowował. Rozwinięcie kwestii Lilith w 6 sezonie za to bardzo, świetna alegoria Chrystusa. że gubernator szybko zginął - racja, myslę, że jego postać powinna być rozbudowana. mam wrażenie, że człowiek ogladając ten serial może przyjąć 2 skrajne pozycje - za wampirami czy tez przeciwko wampirom. Kwestie polityczne poruszane w stosunku do wampirów często oddzwierciedlają to, co dzieje się na świecie, jak polityka gra ludźmi jak dyskryminujemy innych. dlatego żałuję, że gubernatora było tak mało.
o kwestii która poruszyłeś odnośnie 6 sezonu - to jest właśnie ta wielowątkowośc , która mnie irytuje od 4 sezonu. Super, fajnie, można sobie było popatrzec na nagiego skarskarda więcej niż dotychczas, ale co z tego. wg mnie do końca 3 sezonu wątki poruszane w serialu były ze sobą powiązane, mniej lub bardziej. Od 4 sezonu się to zmieniło i nie chciało mi się oglądać tych scen z Mikey'im i tą jego duchem/opiekunką, LaFayetta który stał się medium, którego uwielbiam i ten aktor ma u mnie mistrza, Andyego, który blisko zaznajomił się z wróżką w lesie... I za to ten serial ma u mnie mega minusa.
Akcja z menada jednak rozwijała się od początku 2 sezonu i miała dla mnie bardzo fajny wydźwięk, związany z religią, przekraczaniem granic, pytaniem czy uwalnianie się od instynktów jest zgodne z nasza naturą, czy też to końcowe zdanie " Is there no god?". Ale może ja się zagłębiam za bardzo w ten serial, zdaje sobię sprawe, że to nie jest film w stylu Triera czy Lyncha, gdzie trzeba koniecznie czytać między wierszami. Aczkolwiek ja czytam i zwracam bardziej uwagę na te kwestie. Każdy odbiera seriale i filmy inaczej.
Nie no, "Czystą krew" NALEŻY czytać "między wierszami".
Mnie generalnie większość wątków interesuje. Andy z wróżką - super. LaFayett jako medium - super. Duch/opiekun Mikey'ego - może nie "super", ale całkiem OK.
Nie narzekam na wielość wątków, bo to jeden z plusów tego serialu - tylko na brak mocnego przeciwnika w szóstym sezonie. Bo jednak wątek przewodni to [SPOILER] niewątpliwie działania gubernatora i żony Newlina, zatruwanie Tru Blood itp. Gorzej, że poboczne wątki są takie sobie i wyczuwam wreszcie zmęczenie materiału (którego nie czułem do piątego sezonu włącznie, mimo, że drugi i czwarty podobały mi się mniej).
Obejrzałem przedostatni odcinek szóstego sezonu (SPOILER: pogrzeb Terry'ego). Dno dna. Najgorszy ze wszystkich 69 dotychczasowych odcinków. W sumie szalenie dziwny. Krótszy sezon: raptem 10, nie 12 odcinków. Poza tym mnóstwo tomów książek Harris jeszcze do wykorzystania, więc teoretycznie powinni tonąć w ilości dobrego materiału, który mogliby wrzucić do tego sezonu. A tymczasem zaserwowali widzom jakieś nudne, nic nie wnoszące scenki o Terrym. Na tym tle nawet [SPOILER] śmierć Newlina nie stanowiła odpowiednio mocnego akcentu.
Ja często spotykam się z opiniami osób z mojego otoczenia, jak i osób które wypowiadaja się w świecie wirtualnym, że tu nie ma się nad czym zastanawiać, tu jest krew, seks i pieniądze i o to w serialu chodzi. z czym ja się absolutnie nie zgadzam, ale jak juz mówiłam wcześniej, kazdy odbiera serial w swój sposób. Co do pogrzebu Teryego zgadzam się. Zapychanie czasu. Czegoś takiego na początku serialu nie było. Abstrahując od tego że smierć Terryego była bez sensu i mnie szalenie zirytowała. mozna to było inaczej zrobić.
Ksiązki Harris mi sie nie podobały, bo tak naprawdę TB jest tylko na ich podstawie. Przecież w książce niektórych wątków w ogóle nie ma - postac Tary przewija się gdzieś w tle, LaFayette umiera jakos na początku. Zdolność scenarzystów do rozbudowania postaci wzbudziła we mnie wielki szacunek, jak przeczytałam ksiązkę, dla mnie bardzo bezpłciową. Wątków do rozudowania było mnóstwo, zgadzam się, mogli z nich czerpać. Mogło byc kilka mocnych wątków na raz. Ale nie.
Finał nawet spoko. [SPOILERY] Warlow jak to Warlow, i tak był w ogólności dość nieciekawą postacią. :P Ale coś się z nim podziało w ostatnim odcinku. Wprowadzenie do ostatniego sezonu też fajne. Trochę się podratowali, bo już myślałem, że to będzie najgorszy sezon ze wszystkich, ale jednak nie - osiągnął poziom drugiego i czwartego. :P No i żona Newlina wciąż żyje!!! Mam nadzieję, że o niej nie zapomną w siódmym sezonie. :P
Postmodernistyczne gry zaczęły się już w pierwszym sezonie, ale fakt, wilkołaki, wróżki itp. to znakomity pomysł. :)
Mam identyczne odczucia. Pierwszy, drugi sezon - miazga. Trzeci ujdzie. A potem tragedia. Szukanie atrakcji na siłę. Po pewnym czasie to wszystko zaczyna nużyć i męczyć.
i jak sie podpisuje pod tym. Pierwsze 3 sezony oglądałam po parę razy. Serial miał klimat. Pózniej było juz tylko gorzej... Ostatniego sezonu nawet nie ogladałam w calości
Moim zdaniem drugi i czwarty z pierwszych pięciu były najsłabsze, za to pierwszy, trzeci i piąty znakomite. :) Szósty dopiero zacząłem, więc jeszcze się nie wypowiadam. :P
5 :P Tak, czy owak jestem dojrzalszy od Ciebie, bo nie zaczynam dyskusji od "ty już się lepiej nie wypowiadaj". :P
Więc Ty masz co najwyżej 4. :P
Gust mam aż nazbyt wspaniały jak na twoje standardy. :) Ale spox, zakończmy wymianę zdań w tym miejscu. Szkoda mojego czasu na dyskusje z ludźmi poniżej pewnego poziomu. :P
Piąty sezon był wybitny. :) Jeden z najwspanialszych serialowych sezonów w historii telewizji.
To oczywiste. Jeśli się nie zgadzasz - jesteś pajacem. Ale to już chyba ustaliliśmy wcześniej. :)