Mam tylko jedno pytanie. Po co w ogóle był ten cały MUSE w tym serialu i robiony na niego hype? Zapowiadali go jako super złoczyńcę, a typowy Disney ostatnio, dodać i w dwa odcinki zabić. O nie nie Disney tak nie wolno się bawić.
Vincent D'onofrio ratuje ten serial, scena końcowa odcinka miodzio. Born Again narazie nie dorasta do pięt Netflixowemu dziełu.
Pewnie go wskrzeszą. Nie wierzę, że zginął zwłaszcza w MCU, gdzie chociażby masz te wszystkie multiwersa.
Przecież to nie jest żaden pierwszoligowy złoczynca. Właśnie to jest taki poziom by zginął po drodze do głównego antagonisty. A tym nie wątpliwie wciąż jest Kingpin. A gdzieś tam w więzieniu jest żywy i mający bardziej personalny konflikt z Mattem Bullseye. A takich postaci jak Muse to w galeri złoli Dardevila jest jeszcze kilkudziesięciu.
Nie uważasz, że to za szybko poszło? Tak jakby Johna Doe w Siedem zwinęli po czterdziestu minutach filmu.
Nie zgadzam się. Muza byłą postacią z wielkim potencjałem, który został zmarnowany. Śmiało mógł zostać głównym złoczyńcą chociaż jednego sezonu lub stać się powracającą postacią (w tym przypadku seryjnym zabójcą), o którym dowiadujemy się stopniowo po każdym jego pojawieniu się. Sama postać komiksowa mogła w serialu śmiało stać obok takich złoczyńców jak Bullseye i Kingpin. Niestety obdarto z niego całe szaleństwo, mrok i powstała taka nieudana kalka a raczej karykatura postaci, która zjawiła się tylko po to by stać się plamami i martwym ciałem na czyjejś podłodze. Niezbyt udana sztuka. Gdyby była dobrze napisana, wykorzystana oraz odpowiednio wpleciona w historię serialu to każdy by się tą postacią zachwycał. Wtedy miałbyś inne zdanie na temat tej postaci, ale niestety została marnie zaadaptowana.