Wróciłam wczoraj do domu w (bardzo) kiepskim humorze. Postanowiłam obejrzeć coś
niezobowiązującego na odprężenie i trafiłam na Once Upon a Time. Zadziałało.
Serial wpisuje się w obecną modę na fantasy, a jednocześnie nie męczy nas wampirami,
które trochę zaczynają się przejadać.
Niezwykle ciepła, bajkowa historia. Trochę akcji, sporo emocji. Ale wszystko jakoś tak
podnosi na duchu. Mały Henry dostał od nauczycielki książkę z bajkami, żeby "dać mu
nadzieję". I ta nadzieja bije z ekranu. Polecam :)