Serial na początku dosyć mi sie spodobał dzięki ciekawemu pomysłowi, ale z każdym kolejnym odcinkiem zbiera u mnie minusy za świat Storybrooke.
Akcja serialu i cały tragizm bohaterów opiera się na przeciwstawieniu świata baśni (gdzie bohaterowie powinni mieć swój happy end) ze światem rzeczywistym (do którego zostali "wtrąceni" przez złą królową).
I wszystko byłoby świetnie, gdyby była ostra granica między tymi dwoma światami. Tylko, że Storybrooke wydaje się tak nierealistyczne jak świat baśni. Bohaterowie nie mogą opuścić miasteczka, nie zestarzeli się w ogóle przez 30 lat - Emma jest w wieku swojej matki (a może i starsza o parę lat?) i mimo, że z pozoru wydają się żyć "normalnym" życiem to są jakby oderwani od rzeczywistości. I tu znika mi zupełnie dramatyzm tej opowieści. :/ Bohaterowie żyją w hermetycznej społeczności, jakby czekając na ratunek. Na miejscu królowej, która jako jedyna jest świadoma tej wiecznej niezmienności, umarłabym z nudów. ;)
Do tego część postaci jest zupełnie papierowa. Królowa dajmy na to, mimo że efektowna, to nie zrobiła jeszcze nic, żeby zapobiec kontaktom Emmy z Henrym. Przecież musi o nich wiedzieć, bo w Storybrooke nie da się nic ukryć. Emma nie ma do syna żadnych legalnych praw więc Regina mogłaby pewnie bez trudu zdobyć zakaz zbliżania się lub coś w tym stylu. Rzeczywitość jest naginana tak jak to twórcom wygodnie poprowadzić dany wątek.
Znacznie realniej było w filmie Enchanted (Zaczarowana). Tutaj większy realizm pomógłby budowaniu napięcia i zapobiegłby wrażeniu naiwności świata Storybrooke i tego, co się w nim dzieje. A wkońcu to serial dramatyczny niby. :)
Ale nie dotyczy to głównie pilota, ale serialu jako całości. Widzę to jako osobne zagadnienie do dyskusji, które dotyczy wszystkich odcinków. Co więcej, w pilocie aż tego tak się nie odczuwa. Po pierwszym odcinku zaakceptowałam zasady rządzące Storybrooke i czekałam na dalszy rozwój wypadków. Teraz jestem po 4 odcinku i coraz bardziej ten świat widzę jako świat z kartonu, a nie wycinek Stanów Zjednoczonych.
coz widze to zupelnie inaczej
dla mnie serial sprostaj moim oczekiwaniom nie chce kolejnego TB..
Nic dodać, nic ująć. Z odcinka na odcinek Storybrooke robi sie coraz bardziej sztuczne i jednowymiarowe. Serial po woli zmierza w tym samym kierunku w którym przedtem poszło "Haven", a to nie wróży mu dobrze.
Dokładnie, po 4 odcinku zaczęła mnie uderzać sztuczność tego miejsca. Jest ono tak samo nierzeczywiste jak świat bajkowy.
Żyją sobie wszyscy bez styczności ze światem zewnętrznym, nie mogą odejść bo przy próbie wydarzają im się jakieś przykre wypadki i to ich skutecznie odstręcza od chęci wydostania się. Co więcej nawet się na to nie skarżą. Nikt z młodych nie ma chęci wyjazdu na studia, podróży i poznawania nowych rzeczy i miejsc? Dobra, to jeszcze da się zrozumieć. Czarownica rzuciła na nich czar i dlatego są tacy "zahukani". Ale skąd w takim razie mają wszystkie nabytki współczesnego świata. Komputery, samochody, aparaturę w szpitalu? Zamawiają przez internet? Przyjeżdża kurier i dostarcza tak jak rzeczy Emmy? Jest to jakieś wyjaśnienie chociaż marne. A ten policjant nie ma żadnych przełożonych oprócz pani burmistrz? Nie podlega nikomu spoza miasta? Takie państwo w państwie?
Rozumiem to serial baśniowy, fantasy, ale skoro porwali się na ukazanie dwóch światów to życzyłabym sobie żeby w świecie realnym było mniej naciągania, a więcej ... realizmu bo inaczej serial zrobi się tandetny.
A ja kompletnie mam to gdzieś, serial jest fajny - i fantasy, więc mogą sobie 'naciągać' ile chcą. A zła królowa w 'świecie realnym' może sobie jak dla mnie i czarować, who cares?
No, ludzie uwielbiają się doszukiwać w seriali szczegółów, a ja na szczęście nie zwracam na takie coś uwagi. O wiele lepiej się wtedy ogląda seriale. Wiadomo, że każdy serial ma jakieś niedociągnięcia, a jakby się chciało na wszystkie zwracać uwagę, to zwariować można.
Tylko że niedociagnięcia w tym serialu rzucają mi się oczy, nie szukam ich na siłę. :) Poza tym, to że serial jest rozrywkowy i ma baśniową tematykę, nie znaczy, że jest zwolniony z logiki.
Np. jeśli chodzi o Henry'ego. Pochodził spoza Storybrooke, czyli był jedynym dzieckiem, które się postarzało przez lata? Bo przeciez musiał podrosnąć od niemowlęctwa, natomiast pozostałe dzieci w mieście pochodzące z baśni były ciągle takie same do przyjazdu Emmy. Czy to znaczy, że Henry nie zauważał, że wszystko jest ciągle takie same, aż dostał książkę z baśniami, czy wręcz przeciwnie zauważył? A jesli osoba pierwotnie z zewnątrz mogła zauważyć niezmienność rzeczy w Storybrooke, dlaczego Regina adoptowała dziecko, na które nie działa klątwa? A jesli działa maskując stałość akcji w mieście, a nie działa na jego wiek - niekonsekwencja i pójście na łatwiznę twórców.
@. Pochodził spoza Storybrooke, czyli był jedynym dzieckiem
JEDYNYM? A kto Ci tak powiedział? pierwsze słyszę.
Nie doczytałeś zdania do końca. ;) Jedynym dzieckiem, KTÓRE SIE POSTARZAŁO PRZEZ LATA.
Dziwne, a myślałam, że cały dramatyzm tej opowieści polega na wtrąceniu postaci z bajek to świata współczesnego... Trochę rozczarowujące byłoby, gdyby bohaterowie zostali przeniesieni ze świata bajkowego do bajkowego, który zaledwie przypomina świat rzeczywisty kostiumami i dekoracjami... Rozumiem, że na postaci z baśni działa klątwa, ale powolo stajesię ona wymówką na każde niedociagnięcie fabularne - bo klątwa daje królowej/burmistrz całą władzę, bo przez klątwę bohaterowie nie kwestionują praw rządzących Storybrooke, bo przez klątwę nikt nie chce opuścić Storybrooke, bo przez kątwę nikt niczego nie zauważa, bo przez klątwę nikt spoza Storybrooke nie zauważa dziwności tego miejsca...
We wspomnianej przeze mnie "Zaczarowanej" bohaterowie urządzają sobie musical w środku Nowego Jorku, śpiewając piosenkę, a i tak sytuacje i akcja wyglądają bardziej prawdopodobnie niż w OUAT.
nie nazwałabym klątwy "wymówką na każde niedociągnięcie", raczej jest ona "klamrą" spinającą całą opowieść.
Rozczarowujące? a dlaczego?
Nie wiem czy nadążam za Twoim sposobem myślenia, ale..
zgodnie z tym co mówisz.. Zła Królowa rzucając klątwe stworzyła świat współczesny, chyba, że wiedziała o jego istnieniu (zdając sobie sprawę ze swojej baśniowej materii) i tam, w tym świecie rzeczywistym stworzyła miasteczko, bo jak inaczej "wtrącić baśniowe postacie do świata współczesnego".
Może jest tak, że nikt z klątwy nie może opuścić Storybrook, ani nikt nie może do niego wejść, dlatego "nikt z zwenątrz nie zauważa dziwności tego miejsca",ktoś z zewnątrz może być tylko wprowadzony przez kogoś z wewnątrz, a ponieważ nikt, z wewnątrz się nigdzie nie wybiera..
nie kwestionują praw rządzacych Storybrook.. to ich świat, taki znają, czy my kwestionujemy zasady rządzące naszym światem?
1. Rozczarowujące, bo realizm byłby o wiele bardziej dramatyczny. Królowa mogłaby o wiele bardziej skutecznie zrujnować życie baśniowych bohaterów, gdyby np. mogli wyjechać na drugi koniec USA i nigdy nie spotkać osób, z którymi byli blisko w swoim własnym świecie. A tak wygląda, że po prostu grzecznie czekąją na ratunek i wybawienie od klątwy, które nieuchronnie nastapi.
2. A czy królowa nie miała pojęcie czym jest świat, do którego przeniosła wszystkich i samą siebie? Sama nazwała go "a horrible place" jeśli dobrze pamiętam. Nie wiem gdzie wyczytałaś, że królowa "stworzyła świat współczesny". Stworzyła jednak Storybrooke - które jest państwem w państwie, ja ktoś już to zauważył, miejscem które powierzchownie przypomina nasz świat, ale jest jego tanią imitacją. Sama zresztą powiedziałaś - "Przecież Storybrooke to Zaczarowany Las w wersji Złej Królowej, więc samo w sobie jest magiczne. "
3. Jeśli nikt nie może do niego wejść, to jak przybyli tam Emma i Henry? Skąd mieszkańcy biorą ubrania, sprzęt, najnowsze wynalazki itp. itd.? Czy może te również nigdy się nie zużywają, a Storybrooke jest samowystarczalne... :/ Są podłączeni do internetu, czy to też tylko na pokaz? Czy nigdy nie rozmawiają z nikim z zewnątrz? Dlacczego nikt z wewnątrz nie wybiera się nigdzie, chociażby na wycieczkę? To mi się właśnie nie podoba. Po co w ogóle umieszczać bohaterów w psudorealnym świecie, który tylko z wyglądu przypomina ten współczesny, a działa zupełnie inaczej.
4. Ależ tak! Oczywiście, że bez ustanku ludzie kwestionują zasady, którym muszą się podporządkować. Inaczej nadal najczęsćiej spotykanym ustrojem państwowym byłaby monarchia, a niewolnictwo nadal dozwolone.
Ad 1 - gdyby rozsypała bohaterów po całych Stanach, nad kim miała by sprawować władzę, pozostałaby sama i nie mogłaby się napawać ich nieszczęściem - są tak blisko siebie, a jednocześnie tak daleko. grzecznie czekają, ale nie mają świadomości czekania, po prostu trwają, są zawieszeni. nie mają świadomości klątwy i tego, że kiedyś zostaną wybawieni.
Ad 2 - więc Królowa wiedziała o istnieniu rzeczywistości i o tym, że sama jest z bajki, tak? nie wyczytałam nigdzie, że Królowa stworzyła świat współczesny, to była moja luźna interpretacja Twoich słów.
mówiąc, że Storybrook jest wersją Zaczarowanego Lasu nie powiedziałam nic więcej niż powiedziałam.
Ad 3 - tak jak powiedziałam - "nikt nie może wejśc, jeśli nie jest wprowadzony przez kogoś z wewnątrz" Henry wprowadził Emmę, Gold wprowadził Henrego. Henry mógł wyjść, bo nie jest z basni, Gold mógł wyjść, bo ma świadomość baśni.
Skąd biorą wszystko? nie wiem.
po co tworzyć taki świat? gdyby sworzono świat realny o jakim mowa, to gdzie w tym wszytskim byłoby miejśce na baśń? i na klatwę, ktora tak cię drażni? jest to serial o basni, ktory chcesz z basni odrzec.
Ad 4 - za daleko posuniete postrzeganie "kwestionowanie zasad" - nie o tym mowa. ty mówisz o rewolucji a ja o tym czy na śniadanie jajecznica czy kanapka z dzemem. poza tym Storybrook ma 28 lat.
1 & 2 Wg ciebie Regina również żyje w nieświadomości? Dlaczego więc napawa się nieszczęściem tych ludzi?
3. Nie chcę niczego odrzeć z basni. ;) Raczej z wrażenia naiwności. Ale chyba nie zrozumiemy się w tej kwestii. Klątwa sama w sobie mnie nie drażni, natomiast nie podoba mi się, że twórcy rozciągają ją na wszystkie strony, by wytłumaczyć każdy slaby punkt fabuły.
4. Nie ważne czy mówimy o prawach człowieka czy o jadłospisie (zresztą co masz na myśli mówiąc jejecznica czy kanapka z dżemem?). Człowieka charakteryzuje ciekawość i wynalazczość, co jest motorem wszelkiej zmiany. Szczególnie w dzisiejszych czasach, które gwarantują wolność słowa zadawanie pytań i kwestionowanie zasad jest powszechne. Natomiast nikt zdaje się nie lubić pani burmistrz, ale też nikogo nie dziwi, że jest przy urzędzie.
Nie ważne, że Storybrooke ma 28 lat - nowozałożone miasto czy osadanie nie musi przejść długotrwałej ewolucji obyczajowej i politycznej, bo jest zakładane przez ludzi żyjących we współczesnym świecie w danym porządku prawnym. Problem w tym, że mieszkańcy cały czas mieli przeciez tą samą mentalność niepodlegającą zmianie, a wytłumaczeniem braku chęci zmiany i poznawania świata jest oczywiście klątwa. Byliby tak samo zawieszeni w próżni i za 50 lat, gdyby nie pojawienie się Emmy.
Ad 1& 2 Powiem szczerze, że jeszcze tego nie wiem, czy Regina wie czy nie :)) Ale wg Ciebie, tak przynajmniej wmnioskuję i dlatego zadałam pytane, Królowa wiedziała, że istnieje coś takiego jak nasza zreczywistość. A co do Jej napawania się - taki świat wymarzyła sobie w świecie baśni i klątwa taki świat dawała - wszyscy razem a ona kąpie się w ich cierpieniu.
Ad 3 Czy naiwność nie jest elementem baśni. I zgadzam się, nie dogadamy się :)) nie mam po prostu potrzeby racjonalizowania wszystkiego :)
Ad 4 Właśnie.. w dzisiejszych czasach. Oni nie są z dzisiejszych czasów, oni nawet nie są z naszego świata, są ze świata wyobraźni, że świata dziecięcej wyobraźni. Przecież nikt z nich nie zadaje pytań, bacia ma zajazd izawsze miała, Gold jest bogaty i zawsze był itp itd.. W baśni coś jest tłumaczone tylko jeśli to ma znaczenie dla fabuły, może tutaj też coś wytłumaczą, kedy będzie to miało znaczenie.
A nie wystarczy obejrzeć OSTATNIEJ SCENY pierwszego odcinka? W tym miejscu nie płynął czas do momentu przyjazdu emmy - tam nie było czegoś takiego jak lata, dni, miesiące. I nie wiadomo nawet, czy jest tam kontakt ze światem zewnętrznym - nie wiesz jak wielkie jest storybrook, może mają własne fabryki? Nie wiesz jak wielki jest ten obszar... pomyśl ile istnieje postaci z bajek - na pewno robotnicy się znajdą.
Symbolika zatrzymanego zegara powinna wystarczyć.
Byłby do przyjęcia kompletny brak upływu czasu, ale jak w takim wypadku Henry dorósł do lat ilu, dziesięciu? Nie pamiętam jaki jest jego wiek.
Tak sobie nad tym myślałam i wydaje mi się, że Henry rośnie, bo nie jest postacią z bajki i klątwa pod tym względem go nie dotyczy. To czy dorośnie czy nie, nie wpłynie na świat bajki, bo nigdy nie był jego częścią.
Może dramatyzm nie tyle polega na rzuceniu baśniowych postaci do "realnego" świata co po prostu wymazaniu im pamięci i kontrolowaniu ich egzystencji przez złą królową? Może nad Storybrook widnieje jakieś zaklęcie które powoduje że baśniowe postacie nie chcą nigdzie wyjeżdzać? Może to jest sposób kontrolowania ich przez złą królową żeby przypadkiem któreś z nich nie uwolniło się od zaklęcia- wiadomo lepiej mieć na wszystko oko.
Niestety niedociągnięcia w serialu są, ale jakoś mnie umniejsza mi to przyjemności z oglądania :)
Zgadzam się. Poza tym, myślę, że na razie nie ma sensu dumać nad błędami w serialu bo twórcy nie podali nam jeszcze wszystkich szczegółów historii, obejrzeliśmy dopiero 5 odcinek, miejmy nadzieję, że wraz z kolejnymi nasze wątpliwości będą się wyjaśniać. Też chciałabym wiedzieć dlaczego Henry rósł, skoro czas nie płynął. Chyba, że ten zatrzymany zegar nie symbolizował tego, iż życie w Storybrooke było uśpione, ale uśpiona została świadomość upływu czasu. Czas sobie normalnie gnał do przodu, ale nikt nie zwracał na to uwagi, nie starzeli się, gdyż to element klątwy, ale Henry dorastał, ponieważ jego ona nie objęła. Natomiast jeśli chodzi o te rzeczy z zewnątrz, to wydaje mi się, iż ten świat już został z tymi rzeczami stworzony. Wszystko to jednak przypuszczenia.