Wiecie co, długo zabierałam się, żeby to obejrzeć. Teraz cholernie żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Co prawda dopiero skończyłam pierwszy sezon (aż w 2 dni!), ale mówię, fenomen! Stworzono tu niesamowity klimat, oglądając to, naprawdę przenoszę się do innego świata. Niewątpliwie to zasługa miejsca akcji, ale i wspaniałego soundtracka, który jest wisienką na torcie. Nawet czołówka jest cudowna! Chyba nigdy nie miałam czegoś takiego, że po obejrzeniu jakiegokolwiek filmu/serialu czułam taką pustkę. Jej powodem jest myśl, że jak na razie to koniec Rusta i Marty'ego. McConaughey cholernie podniósł poprzeczkę. Normalnie niczym moja bratnia dusza. Jego wywody... Coś niesamowitego! Tak samo Harrelson. Istny majstersztyk!
Jak pisałam, 2. sezon przede mną, ale patrząc na niektóre Wasze opinie (baaardzo różnorakie ;) ) i moje własne odczucia, nie mam zbytnio ochoty od razu się za niego zabierać. Odnoszę wrażenie, być może mylne, że bez Harta i Cohle'a to nie będzie to samo... Chociaż to może właśnie zaleta - całkowita różnorodność obydwu sezonów. Noo, w każdym razie, pierwszy sezon to moim skromnym zdaniem arcydzieło. A z tego co poczytałam tu i ówdzie, McConaughey przyznał, że gdyby powstał scenariusz do 3. sezonu, gdzie ponownie pojawiłaby się postać Rusta Cohle'a, on baardzo chętnie weźmie w tym udział <3 A zatem nie pozostaje mi nic innego, jak mocno trzymać kciuki, żeby coś takiego powstało!