[Spoiler, choć nie bezpośredni]
Ogólnie aż do teraz, serial nie wzbudzał we mnie wieeeelkiego entuzjazmu. Jakoś tak średnio się oglądało, naprawdę rzadko kiedy byłem zaskoczony, taki średniak, solidny ale średniak.
Cóż, przynajmniej nie mogłem się zawieść, skoro wiedziałem, że nie mam co wodotrysków oczekiwać ;P
Ale jest jedna rzecz która w pewien sposób mi się spodobała, rodzina Arthura Mitchela. Pomysł ukazania ich relacji, a właściwie tego jak je Arthur kreuje - straszne, okropne, budzące obrzydzenie, ale...mimo wszystko mocny dobry motyw. To im się w tym serialu udało.