To jak na razie najgorszy odcinek. Bez Fimela, który ciągnie tutaj jakiekolwiek wzbudzające w nas poczucie ciekawości, niepewności, dreszczyku emocji cała reszta jest jak suchy chleb. Ta cała opowieść o Harkonenach i Atrydach 10 tys. lat sprzed Diuny aż szczypie po oczach. Widać tutaj brak ręki Fanka Herberta, któremu syn niestety nie dorównuje w wiedzy. Brak tu wyjaśnienia dlaczego np. koncepcje kosmicznych podróży przez 10 tys. lat stoją w miejscu? Dlaczego technologia jest ciągle ta sama? Przecież Frank w Diunie napisał wyraźnie dlaczego zarzucono broń rakietową, nuklearną itd. na rzecz noży i mieczy, walki wręcz.
Fakt. Co prawda mi się serial podoba, ma swój specyficzny klimat, ale to nie jest niestety tak immersyjne uniwersum jak oryginał FH, czy takie Eos-Westeros Georga R.R. Martina. Najbardziej bawi i psuje klimat ten mariage właśnie Gry o Tron i Diuny. Niby podróże międzygwiazdowe, a na "prowincji" ubierają się i żyją jak w średniowieczu.