Rozumiem że to jest jakaś „Diuna for dummies”, bo serial popełnia duży grzech: wszystko opowiada. Dosłownie. Chodzą, nawijają, komentują i relacjonują każdy ruch. Tak żeby nie umknęło nic nikomu, głównie tym którzy nie czytali książek i filmowe części Villeneuva oglądali dla pięknych oczu Chalameta.
Intrygi są proste jak budowa cepa, świat skonstruowany jak teenagowe sci-fi z Netflixa przerwane po jednym sezonie w 2018. Miazga. Emily Watson i Olivia Williams próbują coś grać, ale widać że są puszczone na żywioł z kiepskim scenariuszem i totalnym brakiem reżyserii. Za nie plus, podobnie za Marka Stronga, choć biedak może tylko robić groźne miny. Jako imperator sprawia dość żałosne wrażenie. Travis Fimmel jest sobą, czyli tą samą postacią co w Wikingach i Wychowanych przez wilki… Szkoda potencjału, szkoda apetytów rozbudzonych światem Diuny przez Villeneuve. Serial jest infantylny, prostacki i fatalnie napisany.
Jestem na trzecim odcinku, więc jeszcze nie oceniam, ale gra Marka Stronga fatalna. Obwiniam zarówno jego, jak i reżyserów/producentów, którzy mają obowiązek odpowiednio prowadzić aktorów. Strong jest wręcz śmieszny.
To jego chyba najgorsza rola w dorobku.A sam serial?No jak się powierza taki ważny projekt paniom,które odpowiadają za scenariusz i reżyser,które przeciaz.znamy ich dotychczasowy dorobek,to taki mamy efekt końcowy,widać,że włodarze z Hollywood nadal nie uczą się na swoich błędach.