Travis Fimmel ratuje pierwszy odcinek. Mam nadzieję, że nie będzie tak z całym sezonem. Jego rola oscyluje na podobnej niepewności i tajemnicy co rola w świetnym "Wychowanym przez wilki". Travis idealnie nadaje się do takich ról, mrocznych tajemnic, opętania, ukrytego szaleństwa. Reszta pierwszego odcinka - przegadana, drętwa, bez polotu.
Niczego nie ratuje. Facet kolejny raz gra dokładnie tę samą postać, w dokładnie taki sam sposób. I nie sprzedaje w tym charyzmy ani kopu. Tak samo Strong. Nawet tzw. gwiazdy, których skichanym obowiązkiem jest podnosić jakość produkcji, nie robią tego. Słabo bardzo.
Ogólnie otwarcie jak dla mnie dobre, ale zgadzam się co do Fimmela. Który to już raz gra dokładnie tak samo... Czy on nie ma bogatszego repertuaru min i sposobu gry?