Fabuła serialu ciekawa i wciągająca. Pierwszy sezon obejrzałem w ciągu dwóch dni, bo od fabuły nie mogłem się oderwać, ale było sporo motywów, które zostawiły pewien niesmak.
- Baby są bezmyślne. Na to sformułowanie dające się potwierdzać w życiu codziennym znalazły się dowody również w tym serialu. Przykłady: gdy żona Ahmeda chciała po kryjomu i w pośpiechu przepisać numer do Mohameda z jego telefonu, zaczęła od pisania jego imienia. KTO TAK ROBI!? Przecież logicznym jest, że najważniejszą informacją jest numer, a imię to sobie można później dopisać. Drugi przykład - Stana odwiedza jego żona w więzieniu i od razu na niego wyskakuje z ryjem. A nie lepiej było by rozmowę zacząć od "cześć kochanie, jak się trzymasz? bla bla bla... a właśnie. Dzwoniła babeczka z banku i mówi, że nie mamy kasy. Mógłbyś to wytłumaczyć?" Następny przykład. Syn pani detektyw gada o ojcu, a potem znika. Że też ona nie wpadła na pomysł, żeby zadzwonić do ojca.
- Polska mafia, a szefem jest "Dżanek", który tak nieudolnie próbuje naśladować polski akcent, że jest to aż śmieszne.
- Wciskanie motywów na siłę. Oglądając serial miałem wrażenie, że niektóre sytuacje wręcz nie pasują. Jeśli miałbym to odczucie do czegoś porównać, to mogłoby to być wciskanie na siłę reklam produktów sponsorów do serialu "Magda M". "- O pierścionek. Jaki ładny! - O dziękuję. Kupiłam w Aparcie. Patrz. Tu jest ich katalog" albo "- Nieźle, nowy samochód. - Suzuki. Kupiłam nie zastanawiając się za długo, bo to najlepsza firma na świecie". Np. co do fabuły wnosi ucieczka syna Sary? W zasadzie nic, a cały odcinek jest o tym. Taki zapychacz czasu, żeby widz dłużej siedział przed telewizorem.
- Jakoś nie pasowała mi główna aktorka. Nie chodzi mi o jej grę aktorską, ale o jej wzrost. Przecież ona wszystkim sięgała do pasa. Nawet jej 13-letni syn był wyższy od niej. Nie wiem czemu, ale trochę mnie to drażniło.
Poza tym wszystkim gdzieś w tym całym amerykańskim wydaniu zatracił się klimat, przez co IMHO bliżej temu serialowi do CSI niż do mistycznego Twin Peaks.
Jeśli wolno, trochę się posprzeczam:
"zaczęła od pisania jego imienia." - tu tak, pomyślałam dokładnie tak samo.
"od razu na niego wyskakuje z ryjem." - kiedy człowiekowi zabijają dziecko, drugą połowę wsadzają za kratki, z konta znikają oszczędności, a w rezultacie wyraźnie zaczyna mu siadać psychika, bycie miłym jest pewnie ostatnią rzeczą, na jaką go stać.
"że też ona nie wpadła na pomysł, żeby zadzwonić do ojca." - właściwie to o ojca Holder pyta Linden już na początku, ale ona go zbywa. Myślę, że więcej w tym dumy i niedowierzania niż bezmyślności, Linden jest po prostu przekonana, że ojciec Jacka nie chce mieć z synem nic wspólnego.
"Polska mafia, a szefem jest "Dżanek", który tak nieudolnie próbuje naśladować polski akcent, że jest to aż śmieszne." - zdaje się, że parę razy pojawia się też prawidłowo wymawiane "Janek", rzecz zależy pewnie od zdolności lingwistycznych postaci/aktorów. A że mówi z kiepskim akcentem... ja i tak daję im plus za to, że nie kazali mu mówić po rosyjsku ;)
"co do fabuły wnosi ucieczka syna Sary?" - do fabuły niewiele, ale pozwala lepiej poznać głównych bohaterów nam i sobie nawzajem. To jest pierwszy odcinek, w którym Linden zdejmuje maskę hardej, zimnokrwistej profesjonalistki, a Holder pokazuje swoją bardziej odpowiedzialną, opiekuńczą stronę. A im bardziej skomplikowane, bogatsze w charakterystykę postaci, tym, imo, lepiej.
"Nie chodzi mi o jej grę aktorską, ale o jej wzrost." - już od czasów agentki Scully wiadomo, że małe kobietki mogą wiele ;) Mnie nie przeszkadza, a nawet podoba mi się, jak drobna babka fachowo i kompetentnie rozstawia po kątach rosłych facetów. Rozumiem, jednak, że faceci mogą się z tym czuć niepewnie ;)
"IMHO bliżej temu serialowi do CSI niż do mistycznego Twin Peaks." - a ja jednak więcej widzę tu klimatu kina europejskiego niż amerykańskiego. Jest mniej widowiskowo i efekciarsko, akcja toczy się powoli, postacie mają więcej twarzy niż jedną czy dwie, itd. Poza tym, trochę mnie dziwi to ciągłe porównywanie serialu z Twin Peaks, w końcu oryginał chyba też nie miał wiele wspólnego z mistycyzmem.
Jeszcze dodam, że w tym serialu można znaleźć błędy o wiele poważniejsze niż te wymienione wyżej, ale z drugiej strony, może fenomen The Killing polega właśnie na tym, że mamy tu bohaterów, którzy nie działają tak logicznie, jakby tego chciał perfekcyjnie skonstruowany, ale fikcyjny scenariusz, a bardziej jak często właśnie bezmyślni, omylni, niekonsekwentni, ale prawdziwi ludzie.
'"dżanek"... no tak, powinno być piękne "janek" bo jak wiadomo, amerykanie z polskimi słowami nie mają problemów a "j" to dla nich "jot". To tak jak gdy Polak jedzie za granicę i mówi do wszystkich cudzoziemców po polsku. Na ich zdziwienie i miny "wtf???", zaczyna mówić wolniej i wyraźniej... nadal po polsku.
"Wciskanie motywów na siłę" ale opisz o co ci chodzi. Bo spłodziłeś jakiś tekst o Magdzie M i jakiś pierscionkach i w tym się zagubiłeś nie rozwijając tego tematu w The Killing.
" Baby są bezmyślne" możliwe. Jednak każdy reaguje na różne sytuacje inaczej. Ja w opisanych przez ciebie przykładach nie widzę bezmyślności.
Co ma do rzeczy wzrost głównej bohaterki? Przecież to policjantka a nie modelka. A nie przeszkadzała ci przetłuszczona grzywka jej partnera i to że przez cały sezon chodził w tej samej kurtce, bluzie i koszulce?
"Poza tym wszystkim gdzieś w tym całym amerykańskim wydaniu zatracił się klimat, przez co IMHO bliżej temu serialowi do CSI niż do mistycznego Twin Peaks."
Bliżej do CSI? No tu to pojechałeś na całego:) A nie przypominało Ci to Rambo? Tam też był las i uciekająca osoba. Klimat jest jak najbardziej w tym serialu. To klimat śledztwa. Nie jakieś s/f jak w CSI. Tu z policjantami przechodzimy przez wszystkie wątki, wchodząc z nimi głębiej w świat tajemnic, brudnej polityki...
Ja tylko mam nadzieję że nie będziemy przez 5-6 sezonów oglądać tematu tej dziewczynki. Że to tylko mała część czegoś sporego. A znaleziona czaszka nie będzie czaszką żadnego przodka Indian a zabitej wiele lat wcześniej innej dziewczyny:)