Myślę, że gdzieś tak pod koniec sezonu okaże się, że jak w komiksach że to Chief był odpowiedzialny za wypadki członków Doom Patrol. Przynajmniej w przypadku Robotmana.
A wiesz, że ja po pilocie - też pomyślałam, że ten dobrotliwy Chief to nic dobrego - gdy wyszło, że okłamywał Robotmana, że jego córka nie żyje.
Ktoś kto zataja prawdę w taki sposób od razu jest podejrzany jako człowiek wyjątkowo niebezpieczny - a przez to może okazać się arcyłotrem:D.
spoiler :P Ale w sumie łatwy do przewidzenia. Po pierwszych odcinkach też miałem wrażenie że ludzi do eksperymentów nie wybrano przypadkowo tylko specjalnie.
Rozumiem wypadek Robotmana, Cyborga, eksmerymenty na Jane - ok. tam rzeczywiście namieszali ludzie.
Ale Aktorka i Larry? Przecież ich moce są jak z kosmosu - zwłaszcza Negative Man to przecież ktoś inny niż Larry. Jak niby można było zaplanować te wypadki??
I po odcinku Paw Patrol i po tym jak Szef dogadał się z Panem Nikt i nawet nie mógł się pożegnać - to było takie rozpaczliwe. I strasznie trudno by mi było uwierzyć, że jednak jest aż takim Złem. Poza tym głos T. Daltona też robi swoje - kiedy wypowiada słowa, kiedy mówi "Jane" - po prostu czuje się wibracje:D.
Czyli - nie zgadzam się na to, że miałby skończyć jako Arcyłotr - ewentualnie ktoś z pogranicza szarości, trudnych wyborów mniejszego zła itp.
Wypadek Rity w ogole sprawil na mnie wrazenie jakiegos voodoo. Pomyslalam, ze to lokalna ekipa zemscila sie na niej za szykanowanie jednorekiego operatora. Deski wygladaly na idelnie podpilowane, ale to tez moze byc efekt niechlujnego przygotowywania kaskderki, bo tak samo te deski lamia sie rowno we wszystkich innych scenach w serialu.
Z kosmita faktycznie trudno wytlumaczyc... Jedynie tak, ze w samym samolocie byla jakas tajna, kosmiczna substancja, urzadzenie, ktore bylo z tym bytem powiazane... Ewentualnie caly eksperyment nie sluzyl oblatywaniu odrzutowca, ale wlasnie eksperymentowaniu z kosmiczna technologia w utajnieniu, ze nawet Larry nie mial pojecia, ze to o to chodzi.
Byłeś bardzo blisko - wysłali go pod przykrywką oblatania eksperymentalnego samolotu i tak wyznaczyli mu kurs (już bez jego wiedzy), żeby trafił w kosmiczną anomalię (ostatni odcinek DP).
No widzisz jaka madra bylam bez czytania komiksu i na niemal caly sezon przed koncem :P
A na co mu mozg zapijaczonego wyscigowca?
Ale, ze jest jakims draniem, to widac przy opowiastce o nazistowskim niemieckim naukowcu... Nie wygladalo, zeby byl niby z Mosadu, ale kierowal sie swoja prywata...
Myślę że było mu wszystko jedno jaki mózg i jakiego człowieka :) grunt, że mózg
Zastanow sie co ty piszesz...
Jezeli wychodzimy od teorii, ze wypadek nie byl wypadkiem, tylko specjalnie przygotowanym wydarzeniem, ktore musialo uwzglednic chociazby to, ze mozg Cliffa po nim musial sie jeszcze do czegos nadawac. Po co tyle wysilku i staran i jeszcze zabijanie zony i narazanie na nievezpieczenstwo dziecka. Jak byl mu potrzebny jakis mozg, to mogl dowolny ukrasc, kupic na czarnym rynku po jakims glupim motycykliscie albo dac ogloszenie do cohotnikow np. z rakiem.
To co piszesz nie ma kompletnie sensu, ze byl mu potrzebny jakis mozg, w zwiazku z tym ukartowal tak bardzo niebezpieczny, pracochlonny i z wieloma niewiadomymi wypadek akurat na Cliffa.
Nie znam komiksu, ale jezeli z komiksu wynika, ze to bylo ukartowane, to jest jakis powod, ze to akurat Cliff byl.
Abstrahujac juz od absurdu jakims jest nieunikniecie w ulamku sekundy takiego zderzenia i nie zauwazenie przeszkody przez zawodowego rajdowca... Oni przy 300 km na godzine potrafia widzec takie szczegoly jak ktos na trybunie otwiera parasolke i jakiego koloru ma groszki na koszuli.
To było ukartowane (a czy faktycznie był jakiś wypadek, to trudno powiedzieć, bo skoro udało się sfabrykować wspomnienia Cyborga o jego własnym wypadku...). Rodzina Cliffa miała po prostu pecha, że z nim pojechała.
Pewnie wybrali jego mózg z powodu jego refleksu i ogólnego zdrowia jako kierowcy, a nie chcieli brać kogoś bardziej przydatniejszego dla społeczeństwa :)
Chyba przeceniasz spostrzegawczość kierowców :) Poza tym, przy 300 km na godzinę, to raczej nie patrzą się na trybuny...
Tak, po zakonczeniu sezonu juz wiadomo CZEMU to Cliff musial byc. Chodzi o ten czynnik, ktory tylko nasze ofiary losu posiadaja.
No, ale jednak wypadek byl... Chyba nie pozmieniali tez wspomnien w szpitalu itp.? Zona zginela, corka zyje i pamieta co sie stalo... W ogole najlatwiej bylo by porwac samego Cliffa, sfabrykowac muj wypadek, nawet tylko we wspomnieniach i wziac mozg. Nadal nie widze sensu poswiecenia w tym celu jego rodziny... oraz w ogole ryzyka robienia prawdziwego wypadku...
No tak, powodować wypadek i liczyć na to, że przypadkiem nie uszkodzą "organu", to nie jest za bardzo rozsądne.
W ostatnim odcinku Chief wyjaśnia, że Cliff miał mieć wypadek na torze, a sytuacja ze śmiercią żony była przypadkowa.
Podaje ci stwierdzony badawczo fakt dot. percepcji takich kierowcow. Prawdziwych. Zwykli kierowcy tez to maja, chociaz nie taka skale. Widza szczegoly, rzeczy w ulamku sekundy, ktorych ty percepcyjnie nie dostrzegasz, dla rajdowcow to jest funkcjonowanie jakby w roznych fazach. Z jednej strony ta predkosc, z drugiej wlasnie mozliwosc reakcyjne polaczona z dostrzeganiem tych dziwnych niesitonych szczegolow gdzies na granicy swiadomosci, ich mozg moze nawet zareaowac podswiadomie zanim sobie w pelni uswiadomi informacje. My czegos takiego doswiadczamy w postaci deja vu.