Jak oceniacie zakończenie seriau? Mi się podobało szkoda tylko że Cddy zabrakło...
dla mnie to w ogóle nie było wzruszające, jakąś sztuczność tam wyczuwałam, ale nie zatracili charakteru housa
Minutę temu zakończyłem the very last episode - dodatkowy odcinek "Swan Song". Osobiście czuję się, jakbym po tych 177 odcinkach, oglądanych przez tyle lat, razem z House'em zakończył część siebie. Jednak ten serial ma moc - wciągnął mnie do reszty.
Tak, też mam takie wrażenie. Zaczęłam go oglądać na początku gimnazjum, gdy nie wiedziałam co jeszcze ze sobą zrobić, a teraz, gdy się skończył, jestem prawie po maturach, już wybrałam kierunek studiów i nie tylko, też to jakim człowiekiem chcę być.
zakończenie bardzo mi się podobało. co prawda, wcześniej obejrzałam fragment owego ostatniego odcinka, więc mniej więcej wiedziałam jak to się skończy i nie płakałam w momentach, w których większość fanek na pewno wylały morze łez.
przykro mi z powodu Wilsona, chociaż dzięki temu, co się mu przytrafiło, House w końcu pokazał jak bardzo mu na nim zależy. odcinek Everybody Dies to świetne zwieńczenie serialu. i jedyne co mnie irytowało, to to, że zabrakło Cuddy w pewnych momentach, w których powinna być, gdyż przez pewien okres czasu w życiu House'a była kimś dla niego ważnym i jak najbardziej była istotną częścią zarówno w jego jak i w jej życiu. założę się, że błagali aktorkę żeby powróciła, ale ona z niewiadomych (przynajmniej mi) powodów ostatecznie zakończyła z nimi współpracę po ukończeniu 7 sezonu.
może i nie popłakałam się na scenie pogrzebu, ale łzy poleciały mi w ostatnich minutach odcinka. wszystko się musi kiedyś skończyć, prawda ? nawet tak świetne seriale jak Dr. "House"
SPOJLERY
Tak się trochę zastanawiam, czy House przeżył, czy nie. Nie miał szans uciec z tego budynku - wybuch nastąpił ułamek sekundy po tym, jak stał w oknie, nie miał kiedy uciec. A jednak kiedy na koniec Wilson go widzi, nie ma nawet najmniejszego oparzenia. Nie pamiętam, czego nowotwór ma Wilson, może mózgu i stąd to się wzięło? I czy to przypadek, że w poprzednim odcinku był pacjent słyszący zmarłego brata? Może tu jest podobnie?
Bo kiedy przed wybuchem spadł kawałek stropu o on spadł nie na, a przed stojącym tam Housem. A wybuch widocznie objął głównie przednią część budynku. House mówił, że wyszedł tylnym wyjściem. Myślę, że on naprawdę przeżył. Wersja z tym, że Wilson miał przywidzenia nie trzymałaby się kupy i nie miałaby po prostu sensu. Wtedy to nie byłby taki prawdziwy koniec. Co do Foremana - być może nie widział ciała sam, pewnie nie chciał, tylko poszedł posłuchać raportu.
Może i tak, ale już były takie odcinki, że House przez cały odcinek widział zmarłych i to nie tylko we śnie, ale normalnie w pracy. Chyba z Amber tak było po jej śmierci. Pamiętasz może, czego raka miał Wilson? Czy przypadkiem nie mózgu?
Ale z przerzutami do mózgu chyba? Tak mi się wydaje. Nie wiesz, myślę, że Wilson nie mógłby mieć zwidów. Bo to byłoby.... nudne... Scenarzyści House'a są świetni, nie zrobiliby czegoś takiego. Przywidzenia są jakby, "domeną" House'a. Wilson zawsze był tym normalnym. Z resztą nawet w przypadku przywidzeń House'a on WIEDZIAŁ, że to przywidzenia, nie spędzałby z nimi nieświadomie czasu, tak jak Wilson z Housem. A co do stroju House'a - pogrzeb był na dzień lub parę dni po, miał sporo czasu by się przebrać i jakoś ogarnąć....
W jednym z ostatnich odcinków zdaje się że Foreman powiedział do Chesea:"po tylu latach z Housem widzisz już tylko zebry" (to odniesienie do przysłowia że słysząc tenten kopyt spodziewamy się koni a to mogą być zebry). Podobnie jest chyba też z widzami.
A kto wysłał niby Wilsonowi smsa na pogrzebie? Takiej treści (poza tym to nie był telefon Wilsona) to mógł być tylko House :)
A skąd House wiedział, że właśnie w tym momencie przemawia Wilson? Nie było go tam, a nawet jakby zaglądał przez okno, to za bardzo by ryzykował, że ktoś go zobaczy.
Mógł mieć podsłuch w urnie. Ale stawiam na to że był obecny na sali. Gdy odzywa się telefon Wilsona ktoś woła:"odbierzcie, to pogrzeb."
Wilson miał nowotwór grasicy i nie wywołuje on halucynacji :) House podmienił dokumentacje dentystyczną, a zwłoki były spalone i koroner określił tożsamość po zgryzie.
Co do wybuchu jest to niemożliwe, aby House to przeżył, a tym bardziej, że wyszedł z tego bez szwanku,scenarzyści puścili wodze fantazji :)
Chciało mi się płakać jak oglądałam ten odcinek, ale zdziwiło mnie to że nie było Cuddy na pogrzebie. Podobało mi się pokazanie scen z życia pracowników na końcu i że Chase zastąpił Housa ale wolałabym by miał jakąś dziewczynę by nie był tak samotny ja house, a scena odjeżdżających Housa i Wilsona bardzo wzruszająca.
Odniosłem wrażenie że już wcześniej Chase stał się Housem - problemy z kobietami, dziwny związek z Park, kłopoty z ojcem, kłopoty ze zdrowiem...
no to też jest racja ale po tym zauroczeniu w przyszłej zakonnicy chyba szukał czegoś poważniejszego takie odnosiłam wrażenie
Najpierw płakałam, bo myślałam, że House umarł, potem, bo mi było żal Wilsona, później, ponieważ na pogrzebie nie było Cuddy, przyszły Masters, Dominica, matka House'a... sądziłam że Cuddy też przyjdzie... a na koniec się tak strasznie wzruszyłam tym, że poświęcił całe swoje życie (przyszłe i przeszłe) dla 5 miesięcy z Wilsonem, że siedziałam z wielkim uśmiechem i łzami płynącymi po policzkach, a moja mama dziwnie się na mnie patrzyła.
Chase mi z nich wszytkich najbardziej przypomina House'a (również z wyglądu), a to przecież Foreman się bał, że się do niego upodabnia. Zastąpienie House' a Chasem to dobry pomysł, ale zastąpienie Cuddy Foremanem... no cóż.
Ale tak naprawde to nikt nie umarł. Co prawda Wilsonowi zostało 5 miesięcy życia, lecz nie znaczy to, że nie mógł wyzdrowieć. Przecież cuda się zdarzają, a jeszcze w takim serialu jak "House". Ale jakby się tak stało House musiałby chyba zacząć wierzyć w Boga.:) Ale niestety wszystko kiedyś się skończy.
Umarł, a House resztę życia spędził na śmietniku, albo zaćpał się na śmierć zaraz po śmierci Wilsona.
Tutaj naprawdę nie ma możliwości Happy Endu, jak w życiu... Wszyscy umierają.
Nie było złe, ale oczekiwałam czegoś lepszego, moge powiedzieć że czuje pewien "niedosyt". Myślałam że troche bardziej sie wzrusze, a mnie poruszył jednak bardziej przedostatni odcinek :C I szkoda że Cuddy nie było, ale ogólnie to ok
Tak w ogóle, to dlatego budynek się palił, skąd w tym budynku tamten pacjent, dlaczego on nie żyje? Może coś ominąłem, ale chyba tego w prost nie wyjaśnili, ktoś wie?
Że jak? Co ma jego wygrana do tego, że ktoś nie żyje i coś się pali? Nie pytam się o jakieś tajemnicze ideologie tylko o to czy gdzieś było wyjaśnione jak i dlaczego zmarł tamten gościu i dlaczego budynek się pali.
Moja wypowiedź nie jest odpowiedzią na Twoje pytanie. To, że kliknąłem pod Twoim postem, to tylko przypadek.
Też się nad tym zastanawiałam. Nie było to wyjaśnione, bo nie było to najważniejsze. Ale najbardziej prawdopodobna jest wersja, że House go wyleczył. Później poszli do tego budynku. Razem sobie przyćpali. Ten facet widocznie przesadził i zmarł. A dlaczego budynek płonął nie da się wywnioskować.
Zakończenie dobre, tylko co zrobi House jak Wilsona zabraknie? Btw. chciałbym jeszcze 1 sezon, z ostatnich chwil House & Wilson. Jak się bawią i wspólnie umierają, to byłoby coś.
Pozwolę się nie zgodzić. Teraz nie mamy ani klasycznego The endu ani złego zakończenia.
A czemuż to musi być oryginalne zakończenie? Czyżby oryginalny był z definicji dobry? :)
Jak oglądałam ostatni odcinek to śmiałam się i płakałam równocześnie . Najbardziej uderzyło mnie to jak bardzo każdy z nich się zmienił , przez te wszystkie odcinki ,Zastanawiałam się czy House był na końcu szczęśliwy . Brakowało mi Cuddy , bo przecież była ważna w życiu House a te "rozmowy" w tym płonącym budynku z Amber , Cameron , Stacy odebrałam jako swoiste pożegnanie i hmm... pojednanie , więc szkoda że aktorka nie chciała brać w tym udziału.
Wczułam się w ten pogrzeb i gdzieś tam w oczach też zakręciły się łzy wzruszenia... Później w czasie przemowy Wilsona mogłam już tylko się śmiać.
Czuje się teraz taką pustkę, mając świadomość, że to już koniec... że wszystkie 177 odcinków już obejrzane.
Według mnie zakończenie jest słabe i banalne. Spodziewałem się jakiegoś wielkiego WOW na koniec serialu. Nie postarali się. Jako oddany fan jestem zawiedziony. Ogólnie to dobrze ,że się skończyło, bo już brakowało pomysłów. Nic nie może wiecznie trwać...
Moim zdaniem jest idealne w odniesieniu do tych ośmiu sezonów idealnie pasuje do calości. "Wielkie WOW" (bynajmniej dla mnie) nie było potrzebne. Po za tym jakoś nie wyobrażam sobie takiego "konkretnego" zakończenia typu: 1) śmierć House'a lub 2) Ślub z Cuddy i żyli długo i szczęśliwie ( to tylko dwie przykładowe schematyczne opcje). House był zbyt złożoną postacią by po prostu w dany sposób zakończyć jego los. "The End" jest taki całkiem otwarty, nie wiemy co się stanie z House'em i jak dalej potoczy się jego życie. Wiadomo natomiast, że jest dobrym człowiekiem. Osobą, która się zmieniła mimo, że przez pierwsze sezony doktor całkowicie negował taką możliwość. Pokazana została wartość, która jest naprawdę ważna w życiu: przyjaźń. Myślę, że jako jedyna, której udało się obronić w serialu. Mało tego mam wrażenie, że serial na swój sposób ją gloryfikuje, ponieważ o ile możemy w nim znaleźć zestaw argumentów przeciwko milości, rodzinie, pracy, religii... tak przyjaźń (oczywiście po przejściach co tylko udowadnia, że jest prawdziwa) została nie tknięta.
Taka sentencja na koniec dnia xd
Zakończenie serialu można uznać za satysfakcjonujące, może nie jakieś wielkie WOW, ale to i dobrze, że scenarzyści nie przedobrzyli. Przede wszystkim zakończenie pokazało nam prawdę, którą uważny fan wiedział już od dawna. A mianowicie że House nie jest taki bezduszny i nieczuły jak pozornie mogłoby się wydawać. Potrafił dla swojego przyjaciela poświęcić niemal całe swoje życie i karierę. Do tego scena pogrzebu pokazała nam jak wielu ludzi miało do niego szacunek. Chase jako szef oddziału, tego dokładnie się spodziewałem :). Swoją drogą House nieźle to wszystko odstawił, ucieczka z płonącego budynku jak Copperfield, podmienienie dokumentacji, żeby uznali go za zmarłego i ten sms do Wilsona w odpowiednim momencie :).
PS. Uśmiech Foreman'a po podniesieniu identyfikatora bezcenny :P
8 sezon świetny ale zakończenie nie wiele wyjaśnia i odczułem duży niedosyt.
nie mam co teraz oglądać, polećcie jakiś serial, który wciąga ;)
np jakim cudem podmienił te dane dentystyczne, albo co z nim bedzie jak Wilson juz odejdzie, bo chyba nie zgłosi sie do zakładu karnego i odsiedzi karę. Szczere mówiąc spodziewałem się szczęśliwszego zakończenia dla Housa :D
Dane dentystyczne - mógł komuś zapłacić, by mu to umożliwił (wątpię by chciał, by ktoś za niego to zrobił, w końcu otaczali go idioci). A co zrobi House po śmierci Wilsona? Na pewno na to miałoby wpływ wszystko co zdarzyłoby się przez te ostatnie 5 miesięcy, może Wilson miałby jakąś szczególną prośbę do House'a...