no wlasnie chodzi mi o calosc,lipa jakas:(wszystkie sezony konczyly sie jakos ciekawie a tu co?juz bym wolala zeby ten przed ostatni byl ostatnim.no ale pewnie tak mialo byc skoro 8sezon stoi pod znakiem zapytania.
Jak oceniacie właśnie ostatnią scenę? Czy była to wizja będąca skutkiem naćpania vicodinem czy rzeczywiście uciekł na jakieś Hawaje (czy coś w tym stylu)? :D
ja oglądając ten odcinek myślałem że to jest przedostatni ; DD no zakończenie niezłe, aczkolwiek nie jest to zakończenie 4 sezonu Dextera ; D
Zaczął się fajnie, zapowiedział fajny koniec, ale spieprzyli nieco. Poza tym to powinien być ostatni sezon. Na 90% nie nakręcą 8.
Ja bardzo lubie Housa ale wydaje mi sie ze ten sezon powinien byc ostatni.niech juz tego nie naciagaja bo sie nudne robi.
Według mnie każdy sezon stał na wysokim poziomie, więc nie widzę żadnych przeszkód, aby powstał kolejny... póki scenarzystom się ciekawe pomysły nie skończą, niech kręcą jak najwięcej ;]
Zakończenie sezonu 7 i odcinek 23 nic tak naprawdę nie wyjaśniło to był odcinek szarpany i nic się nie trzymało kupy muszę powiedzieć ale coż tak widocznie musiało być.
A mi zakończenie się podobało. Super było patrzeć jak przez 3/4 odcinka House walczy sam ze sobą a pod koniec w końcu wszystko z siebie wyrzuca :) .
niech mi ktoś coś wyjaśni .. Wilson na początku miał założony opatrunek, a w końcowej scenie nie było żadnego wydarzenia związanego z jego skaleczeniem ?
Dokładnie nie pamiętam, ale odskakując do samochodu chyba upada na rękę, więc można założyć, że coś sobie w nią zrobił. Ale tak dokładnie to tych scen nie analizowałem ,]
zwichnął sobie nadgarstek upadając na chodnik. Ale fakt, to z tymi karetkami i tym wszystkim to była ewidentna przesada
ostatni sezon natomiast może być dość ciekawy, skoro house nie może wrócic do szpitala i do starych znajomych, może w końcu będzie mniej nudy.
i do tego bez Cuddy - liczę na 100%-owe odświeżenie formy serialu. moze to trochę naiwne, ale można mieć nadzieję.
No...właściwie bardziej podobał mi się wcześniejszy odcinek, ten o 13 i tej dziewczynie, usuwaniu guzów przez House ...był lepszy. Sam finał dość dobry i zaskakujący, ale odcinek taki sb. Dałąbym 7/10..jak na House, to nisko.
Well, well, well... Sam nie wiem. Spodobał mi się sam przypadek pacjentki, choroba i zagadka nie do końca, ale sama postać była ciekawa... a pod względem spraw prywatnych House'a... cóż, czy ja wiem...? Takie sobie... rozczarowało mnie to nieco. Przez cały odcinek zastanawiam się: o kurczę, co zrobi ten House że takie zamieszanie, dlaczego, co się dzieje, zabił pacjentkę, przejechał kogoś, zrobił coś córce Cuddy? No nie wiem, coś takiego.... a tu... House widzi Cuddy z innym mężczyzną, wkurza się i wjeżdża do domku, po czym spokojnie podaje grzebień Cuddy i wychodzi. Liczyłem na większą akcję. Spodobało by mi się to, gdyby rzeczywiście już wjechał do tego domu, ale na tym nie poprzestał. To znaczy, żeby coś jeszcze powywalał, a na koniec jakoś ostro stłukłby się z tym facetem... wtedy i karetki miałyby swoje uzasadnienie. A tak, to jakoś tak... bez większego efektu :(. Jestem nieco zawiedziony...
No właśnie, to wyczekiwanie co takiego może zrobić ten House że aż mamy taką rozróbe - karetki, policja, obrażenia, szok na twarzach... I serio, myślałam że może coś z ta córką? że ją uprowadził czy coś. A już po fakcie, kiedy wjechał do domu, myślałam ze mu odwali, że może zranił czy zabił kogos, kto wciąż siedział w pokoju. Choćby przez przypadek. A tak to sama nie wiem. Nuda - jak na House'a. Wszystko było zwyczajne w tym odcinku, słabe, nieintresujące, bezbarwne. Relacja House/Cuddy jest już prawie tak nudna jak Tauba i jego nieszczesnej (ex)żony. Chyba najgorsze zakończenie w historii serialu.
Ja natomiast jestem bardzo kontent, finał doskonały!:) W tym serialu uwielbiam to, że twórcy budują napięcie przede wszystkim z emocji, nie zaś z "akcji" jako takiej, że rozgrywa się on bardziej na poziomie operowania świadomością, nie zaś na szafowaniu dynamiczną fizycznością, której jest ile trzeba:) Uderzenie w dom zestawione ze stoickim wręczeniem szczotki do włosów było pomyślane jako ekstremalny kontrast wyrażający stan uczuć głównego podmiotu lirycznego:) Piękny środek stylistyczny, mówi wszystko, wszak ani o szczotkę ani też o ścianę tutaj nie chodzi. Te przedmioty to po prostu rzecznicy prasowi emocji House'a:) Mnie bardzo się podobało, był w tym... Tak, powiem to - pewien romantyzm (oczywiście w gatunku innym niż romantyzm kolacji przy świecach:)). Deklaracja poczucia pustki wyrażona w House'owo zwichrowanym, poruszającym stylu... Gwałtowna, nieprzemyślana, szczera, na swój sposób piękna i romantyczna na rozdzierającą kanwę.
Kwestia karetek czy policji nie jest istotna - pewnie takie są procedury w przypadku podobnie gwałtownych zajść, a niechby i było, że twórcy chcieli podbudować napięcie, to naprawdę nie takie znowu istotne:)
House porywający córkę Cuddy? Nie, On nie jest bezmyślny, zdaje sobie sprawę z bezzasadności podobnego postepowania. Cóż by tym osiągnął? Musiałby dosłownie postradać rozum, i to w znaczniu medycznym, a to nie miało miejsca. Nie tędy droga. Zresztą zniszczenie ściany też nie było drogą konstruktywną - nie o powrót chodziło, lecz o spontaniczny akt kreacji poprzez destrukcję - a co takiego zostało wykreowane? Otóż czyniąc wyrwę w domu Cuddy, House zobrazował wyrwę, którą w Jego odczuciu Cuddy stworzyła w Jego sercu...
LOL, wjechanie komus do domu to nuda.
Mysle ze House wjezdzajac powinien zabic Cuddy i tego nowego, nastepnie zgwalcic corke i zwloki Cuddy i nowego, a na koncu podlozyc bombe w szpitalu. To dopiero by byla akcja!
IMO zakonczenie na 8+
I właśnie w tym zachowaniu House pokazał kim naprawdę jest!
Nigdy nie jest winny. Tylko zawsze inni.
Cóż, szukanie winy poza sobą to powszechny odruch:) Ale House zdaje sobie sprawę ze swojego udziału, nie zwala odpowiedzialności bezkrytycznie na innych - świetnym przykładem jest sezon drugi i uzasadnienie odepchnięcia Stacy - przewidział własne postępowanie, i uznał, że nie warto rujnować małżeństwa Stacy, bo relacja z nim, wedle jego autorskiej oceny, nie utrzymałaby się. Tutaj - w finale 7ki - też zdaje sobię sprawę "z siebie samego", przecież wynika to nawet z rozmowy między nim a Cuddy na korytarzu - tej rozmowy podczas której w pewnym momencie podnosi głos do krzyku. A prostą prawdą jest, że każdy kto bierze udział, ma swój udział w tym w czym go bierze:)