Bardzo słaba gra aktorska w połączeniu z kiczowatym scenariuszem i reżyserią tworzą efekt Déjà vu seriali z lat '90 .
Klisze postaci Draculi i Van Helsing jeszcze nigdy nie były tak pozbawione uroku (jedynie Renfield dawał radę).
Na plus wypada czasem scenografia i klika pomniejszych motywów - większość była strasznie głupia.
Słaba gra aktorska? Co jest niby złego w grze aktorskiej Claesa Baga, który w swej kreacji odwoływał się do klasycznego wizerunku Draculi z pierwszych filmów o nim?
Skopiował Christophera Lee - najbardziej klasycznego "Draculę" w historii kina. Mamy wampira poważnego, arystokratycznego, charyzmatycznego ale też demonicznego, diabolicznego. Istotę zdehumanizowaną i przerażającą. Reszta postaci być może nie zachwycała (z drobnymi wyjątkami jak marynarze) ale Dracula zdecydowanie dawał radę.
Ostatnie sceny serialu w których hrabia godzi się ze śmiercią szczególnie mi się podobały. Artystyczne piękno promieni słonecznych symbolizujących oświecenie, odkrycie tajemnicy i wyzbycie się strachu. To w jaki sposób nieśmiało i bojaźliwie Bag zaczął muskać promienie, a następnie pławił się i rozkoszował słonecznym blaskiem. Świetne.
Gdyby z trzecim odcinku pozostawiono wiktoriańską, gotycką konwencję to produkcja byłaby bardzo dobra... a tak wyszła troszkę średnio przez tą modernistyczną scenografię. Niby ciekawie (Dracula i wynalazki) ale jednak już bez klimatu.
Ostatnia scena - bardzo spoko. Każda inna - nie.
Tam gdzie próbował odwzorować klasycznego Draculę było to straszliwie przerysowane i z jakaś taką dozą "pośpiechu" (tzn. popychanie akcji aby szybciej i zerowy suspens), przez co pasowało by to co najwyżej do jakiejś komedii. Potęgowała to jego manieryczna mimika jakby chciał śmieszkować w każdym zdaniu zamiast zachować "chłód bestii".