Oglądałam serial kilka razy i nic mu nie dorówna widziałam też film z 2005 roku i jest po prostu drętwy w porównaniu z serialem. W filmie między głownymi bohaterami brak tego czegoś co jest między Jennifer Ehl i Colinem Firthem. Nie wyrażają uczuć nie mówię że w serialu uczucia kipią ale film jest naprawdę ubogi i dużą szkodą dla niego jest to że grają aktorzy których wygląd jest "nowoczesny" i obdziera film z tej "austinowości". Wserialu grali w większości mało znani aktorzy a tutaj można odnieść wrażenie że wzięto Keirę tylko po to że by podniosła oglądalność. Brak jej tego wyglądu jaki miały osiemnastowieczne angielskie damy.To tylko moje zdanie i mam nadzieję że nikt nie poczuje sie urażony po prostu dla mnie serial jest niedoścignionym wzorem dla innych adaptacji.
Ja się całkowicie zgadzam :). A co do Keiry jako kogoś, kto miał podnieść oglądalność to ciekawy pomysł... ;). Ja serial cały czas oglądam z niesamowitą radością i naprawdę nic mu nie dorówna :).
Też oglądałam serial kilka razy, a może nawet więcej niż kilka. Para głównych bohaterów przyciąga jak magnez, a gra słów i podtekstów(nie muszą zdzierać z siebie ubrania)mówi o wzajemnej fascynacji. Rewelacyjna obsada, postacie charakterystyczne z nutką komizmu- pani Bennet i jej młodsze córki, pan Collins, siostry Bingley'a....
Cudowne zdjęcia.
A Colin Firth w mokrej koszuli....(doceniła nawet Helen Fielding w Dzienniku Bridget Jones). To sie nazywa erotyzm, nawet kawałeczka gołej skóry, a jak daje do myślenia, hehe.