"Dynastię Tudorów" poznałam w zeszłym roku w kwietniu, kiedy to Jedynka rozpoczęła emisję pierwszego sezonu. Serial od razu przypadł mi do gustu. Ba, był nawet taki moment, kiedy z pasją oglądałam każdy odcinek, żałując, że się kończy i czekając tydzień na kolejny epizod. Takie małe szaleństwo nt. "DT", a może nawet małe uzależnienie i uwielbienie dla tego serialu. Interesuję się historią, to mój konik, więc byłam świadoma błędów i wypaczeń, jakich dopuścili się scenarzyści, ale postanowiłam przymknąć na to oko. Chyba byłam bardzo oszołomiona świetnym poprowadzeniem wątków, niektórymi scenami, które były wręcz genialne, doskonałym aktorstwem, scenografią, muzyką. To na mnie robiło wrażenie, a błędy? No cóż... Później na Polsat Cafe mogłam obejrzeć sezon 2. Na tym na razie zakończyła się moja przygoda z Tudorami. Nie posiadam HBO, więc sezon 3. i 4. jeszcze przede mną. Ale moja wypowiedź nie dotyczy tych sezonów, więc nie ma to żadnego znaczenia. Jakiś czas temu byłam świadkiem pewnej sceny. Rzecz działa się w pewnej kawiarni, podczas spotkania towarzyskiego moich znajomych. Rozmowa zeszła na "Dynastię..." z racji, że większość widziała serial. Na własne oczy mogłam zobaczyć burzliwą dyskusję koleżanki z kolegą, która potem przerodziła się w kłótnię. Kolega, student historii, wymieniał poglądy na serial. Koleżanka, która ubóstwiała "DT" chyba jeszcze bardziej niż ja, wymieniała swoje poglądy. Po krótkiej chwili można było się dowiedzieć, że według niej serial jest wyrocznią. Sprzeczała się z tym kolegą, że Katarzyna była o 12 lat starsza od Henryka, a nie o 6 lat, że Wolsey powiesił się, a nie zmarł w drodze, że gdy ścinano Annę Boleyn, Katarzyna już nie żyła itp. itd. etc. Chyba dopiero wtedy otworzyły mi się oczy. Koleżankę udało się jednak przekonać, że w serialu popełniono masę błędów. Podsunięto jej parę książek, polecono obejrzeć kilka filmów m.in. "Annę tysiąca dni" i dopiero zacząć rozmawiać. Co też uczyniła. Potem powiedziała mi, że tego wieczoru poczuła się upokorzona jak nigdy. Nie przez kolegę czy towarzystwo. Przez twórców serialu. Kiedy zgłębiła trochę wiedzę nt. Tudorów, straciła cały sentyment do serialu, bo wiele rzeczy, w które wierzyła, które przyjęła za pewnik, były fałszywe. Powiedziała mi coś jeszcze... Serial z niektórymi pięknymi scenami, muzyką itp. wywołuje w widzach uczucia, których wywoływać nie powinien. Damska część widowni czasem nie dostrzega jakim naprawdę człowiekiem był Henryk, bo widzą tylko przystojnego Jonathana. Potem na wspomnienie Henryka VIII nie widzą przed oczami tyrana, tylko piękną buźkę JRM... Idąc dalej, Anna Boleyn. Owszem, skazana i ścięta niesłusznie. Ale czy ktoś zapomniał, jaka była naprawdę? Kusicielka, która pragnęła władzy, jak jej ojciec i brat, która przyczyniła się do śmierci Thomasa More'a, do wymordowania wielu innych ludzi, która sztukę oszukiwania, knucia, perfidii miała opanowaną do perfekcji. Ale na nic to! Widz, po obejrzeniu serialu, będzie pamiętał tylko wzruszającą scenę ścięcia biednej Anny z jej poruszającą mową i chwytającą za gardło muzyką. Też dałam się na to złapać. Koleżanka z sarkazmem stwierdziła, że za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat ktoś może stworzyć serial, w którym podobnie wybieli Hitlera czy Stalina... Może troszkę przesadziła, chociaż... Dla następnych pokoleń widmo i wspomnienie II wojny światowej będzie coraz bardziej blednąć, więc taka wizja wydaje mi się całkiem możliwa. Wracając do Anny Boleyn. Koleżanka powiedziała, że po obejrzeniu "Anny tysiąca dni" nie miała już dla nikogo żadnych uczuć. Żadnych dobrych uczuć. Henryk to lubieżny tyran, w dodatku prawie staruch, gdy poznał Annę (jakaż to różnica w porównaniu z młodym JRM i młodą Natalie Dormer!). A w scenie ścięcia Anny w ogóle się nie wzruszyła. I tak powinno być. Od tego momentu popatrzyłam na serial jeszcze bardziej krytycznie. Błędy, na które wcześniej przymykałam oko, teraz rażą i palą. Skoro niczemu one nie służyły, to po co je wprowadzać? Zresztą dyskusja o błędach przewijała się już wielokrotnie na tym forum, więc nie ma sensu się powtarzać. Biorąc jako przykład moją koleżankę można się zatrwożyć. Bo ile jest takich samych ludzi na świecie? Takich, którzy nie czytają książek, nie mają pojęcia o historii, ale za to oglądają mnóstwo telewizji i na podstawie takich seriali wyrabiają sobie pojęcie. Pół biedy, jeżeli widzowie znają historię, wiedzą jak było i traktują to wszystko lekko. Gorzej, jeśli ktoś po serialu sięgnie po inne ekranizacje, po książki, i srogo się wtedy rozczaruje. To na pewno nie pomoże seialowi. Po tym wszystkim dużo stracił on w moich oczach. Nie jestem już w niego tak ślepo wpatrzona. Niesmak pozostał. Niesmak i gorzki śmiech, bo jeszcze niedawno rozważałam czy nie zakupić "DT" na DVD. Gdybym to zrobiła, teraz bym gorzko żałowała.
Nie łudzę się, że moja wypowiedź nagle zmieni coś w tych ślepo zapatrzonych w serial widzów. Sądząc po wielu komentarzach niektórzy tak ubóstwiają "DT", że to już chyba niemożliwe. Ale może choć kilku spojrzy na serial z przymrużeniem oka i dystansem.
Jeśli będę miała możliwość, sezon 3. i 4. również obejrzę, choć z dużo mniejszym zapałem. Widziałam już niektóre komentarze nt. wzruszającego ostatniego odcinka, śmierci Henryka i ciarki przeszły mi po krzyżu na widok niektórych zdań i ogólnego lamentu "że to już koniec! :(". Ja raczej tak lamentować nie będę, bo po "Tudorach" zostanie mi tylko trochę pięknej muzyki, pamięć o niektórych aktorach, wspomnienie kilku dobrych scen i duuużo, za dużo niesmaku. Resztę zostawiam Waszym rozważaniom.
PS. Na początku mojego zainteresowania "DT" przeczytałam recenzję na FW pt. "Historia Anglii wg tabloidu". Pomyślałam sobie, że troszkę w niej przesadzono, że nie może byc aż tak źle. A teraz? Zgadzam się z nią do ostatniej litery. Pozwolę sobie zacytować więc ostatnie zdanie: "Widzu oglądasz ten serial na własną odpowiedzialność".
o to to, dokładnie :)
ale np jakby teraz nakręcili now serial czy film o Tudorach to nie wyobrażam sobie innej aktorki w roli Anny :P chyba bym nie zaakceptowała :D
i właśnie dlatego, gdybym widziała w czymś nowym inną Anne pewnie byłabym zirytowana :P
tak jak innego Brandona... achh... :D
ale była małolatą :P i mimo wszystko jakaś tak baaaardzo inteligentna to ona nie była :P
A tam dla mnie ona jest brzydka po prostu i już. Joss Stone jest wedlug mnie o wiele ładniejsza a zagrała tą brzydszą
Anna pięknością nie była, ale brzydka też nie :P to bardziej popaprane paranoje Henryka :P
to Anan została niby do końca dziewicą ? :|
Nie wierze, Heniek musial zamoczyć :P
Po prostu nie wierzę, że nie spróbował tej 25letniej "flamandzkiej kobyły", choćby nie wiem co ;p
oh, nie romans!
to tak w serialu wygdalo.
TO AnNA MIAŁA NADzieję, ze król przywróci ją do godnosci królowej małżonki a jak wybrał Parr to rzekła że "tamta nei wie jaki cieżar będzie musiała dźwigać"
Romans to bzdura! Równie taka że sie nei tentego jak byli malżeństwem. Pół roku bez seksu u Henia?
W serialu nie pokazano tego romansu wyraźnie ale gdzieś indziej natknęłam się na taką informację
"Mała wiedza czyni skromnym, duża - zarozumiałym. Puste kłosy dumnie unoszą się ku górze, kiedy pełne pochylają się z pokorą" Coś mnie naszło;p