Pierwszy sezon oglądałam z zapartym tchem. Pełno zwrotów akcji, napięcia i humoru. W drugim sezonie nie dało się nie zauważyć, że skończyły im się pomysły na serial.
- Wprowadzenie drugiej Cristal - skoro uśmiercili Cristal to po co nagle pojawiała się następczyni o tym samym imieniu i podobnym wyglądzie? Aktorka im zrezygnowała i trzeba było coś na szybko wymyślić, rozumiem, ale dlaczego w tak bezsensowny sposób? Przecież każda kobieta w tej sytuacji od razu by się połapała, że jest tylko zastępstwem, pocieszeniem i uciekałaby od takiego faceta. Skoro w trzecim sezonie mogli fabularnie olać fakt zmiany aktorki to dlaczego nie zrobili tego wcześniej?
- Steven nie jest synem Blake'a - domyślam się, że miało być szokująco, ale ten motyw jest już tak oklepany i tak przemielony przez inne seriale, że to nie jest w stanie zaszokować. Przewróciłam oczami jak ta sprawa wyszła na jaw. To samo tyczy się pokrewieństwa Colbych z Carringtonami.
- Alexis i jej zmiana twarzy - kolejny wątek dopisany na szybko po odejściu aktorki, ale serio? Kto w wieku około 50 lat po operacji plastycznej wygląda jak 20-latka (o całkowitej zmianie figury nie wspominając)? Mogli się trochę bardziej postarać przy charakteryzacji. Poza tym, ludzie po poparzeniach przez lata nie są w stanie pozbyć się blizn i przechodzą wiele operacji, a tutaj jedna i po wszystkim, a do tego 30 lat mniej. W trzecim sezonie pojawia się inna aktorka i po niej widać już oznaki starzenia. Miała dokonać poprawek, żeby nie wyglądać jak własna córka, OK, ale kto się postarza operacjami plastycznymi? Skoro już dali tyłka z charakteryzacją to mogli być troszkę bardziej konsekwentni i obsadzić młodszą aktorkę.
- Fallon i jej nagłe wyznanie o wypadku psiapsiółki - no błagam. Przez całe dwa sezony nikt o tym nie wspomniał słowem. Tyle było rozmów, w których Fallon wspominała przyjaźń z Monicą, gdzie w tym miejsce dla drugiej przyjaciółki? Do tego oficjalnie zaginionej. Przecież o takich sprawach się dużo rozmawia. Ewidentnie wymyślono całą sprawę w ostatniej chwili. A skoro już Fallon o tym opowiedziała, wiadomo było, że za kilka minut znajdzie się trup.
- Fallon oficjalnie przyznaje się, że brała udział w tym, co przydarzyło się Trixie i chwilę później spotyka się z jej bratem - typ musiał nie lubić swojej siostry, inaczej tego się nie da wyjaśnić. Kto po takim czymś byłby w stanie związać się z osobą odpowiedzialną za śmierć rodzeństwa? No i to już trochę nudne, że jak jest jakiś problem z partnerem to po kilku sekundach znajduje się następny. Tak jakby nie mogła po prostu czekać na Liama albo nawet być sama przez jakiś czas.
- Hank, jego zniknięcie i... cisza - facet ich oszukał i okradł, a nikt go nie szuka? Serio?
Sporo pewnie gdzieś mi uciekło, ale wniosek jest jeden - serial po pierwszym sezonie stracił to "coś". Jestem na początku trzeciego sezonu i mam nadzieję, że jeszcze zobaczymy "Dynastię" z początków.