Serial jest fajny, to bardzo dobre określenie. Główny bohater ze swoimi wszystkimi
dziwactwami też jest fajny. To taki ekscentryk, którym każdy chciałby by. Serial jest luźno
inspirowany opowiadaniami, to nie jest adaptacja. Można by powiedzieć, że to trochę jak
Romeo i Julia z 97 roku. Johnny Lee MIller rewelacyjnie sprawdza się w roli nadpobudliwego,
superinteligentnego gentlemana o mentalności małego chłopca z cechami autyzmu (może
aspergera..) Niestety postać Lucy Liu jest bezbarwna, ale to chyba wina aktorki. Cały serial
trzyma się na głównej postaci. Chyba to główne odwołanie to klasycznego Sherlocka. Reszta
jest dla niego jedynie tłem.
A porównania do serialu BBC? Moim zdaniem bez sensu. Angielska opowieść jest bardziej
psychologiczna, głębsza, ewidentnie stworzona do wyższych celów. W końcu to ich dziedzictwo.
Amerykańska natomiast jest zrobiona przede wszystkim dla rozrywki i sprawdza się w tym
rewelacyjnie, nawet dla bardziej wymagających widzów.