Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten serial, stwierdziłam, że nigdy nie wybaczę twórcom Elementary, bo właśnie zabili ducha Holmesa. Postanowiłam nigdy więcej nie włączyć następnego odcinka. Ale, z powodu tak nagłego, jak chwilowego przypływu wolnego czasu jednak włączyłam go znowu (trochę z braku laku, bo ostatnio nie mam żadnych pasujących mi seriali). No i się okazało, że, kurczę, ten serial nie jest taki zły. Potem się okazało, że nawet jest w miarę fajny.

To prawda, że charakter Holmesa nie jest taki, jak w opowiadaniach, bardziej już pasuje do Downey'owskiego Sherlocka. Jednak klimat, nie wiem jakim sposobem, jest... podobny. Może to przez ten geniusz, każdy ekranowy Sherlock jest dla mnie tym prawdziwym. Dla mnie to po prostu następne wcielenie Sherlocka Holmesa, jakby kolejna interpretacja. Więc dla Holmesoholików początki mogą być bolesne (szczególnie trudno się przystosować do pani Joan (!!!) Watson), ale mimo wszystko polecam. To po prostu miły serial.