już pomijając standardy netflixowe, LGBT, czarnych, itd, itp, to jest tak słabo napisane, drętwe, nudne, nieciekawe i przewidywalne, to pożal się boże śledztwo, gdzie bohaterski czarny gej policjant, drewniany aktorsko jak kłoda w lesie, sprawdza kamery dopiero po paru dniach, ta pożal się boże intryga z prostytucją nieletnich, burmistrzem, bezdomnymi napisana i poprowadzona jak w Trudnych sprawach, te stereotypowe postaci... liczyłem że chociaż rozwiną ten wątek wytworu wyobraźni Cumberbatcha, potwora Erica (w jedenj ze scen jego matka sugeruje że ma rozmawiał z tym wyimaginowanym potworem już od małego), ale jego obecność to tylko mało błyskotliwe gadanie w tle, ładnie to nakręcone, ale poza tym ręce opadają
Że rozmawiał z czymś czego nie było, nie z tym konkretnym stworem. Typ jest po prostu chory psychicznie.
wiem że to choroba, ale wzięło mnie bo, raz, że ten wątek wybija się poonad miernotę tego serialu, dwa, sentyment, przypomniał mi się Przyjaciel wesołego diabła i Where the wild things are, trzy, ciekawa byłaby gezenza tej jego choroby, czemu zaczęło się to od dziecka, i czemu akurat te rozmowy z wyimaginowanym potworem, co jak można domyslać się skłoniło go do pracy lalkarza, a tak włochaty został sprowadzony do tła jako Jungowskie Id Cumberbatcha, któtrego Benedict pobija na koniec i sprawa rozwiązana