Serial w stosunku do filmu jest dziełem autonomicznym i innym, inaczej rozłożone są akcenty, gdy Fargo film kinowy jest pastiszem, to serial choć wprowadza elementy groteski, humoru, to jednak zachowuje format kryminału i postacie są tu bardziej serio - fabuła jest ciekawsza i wielowymiarowa, postacie nie tak płytkie i debilne.
Postacie grane w kinowym Fargo przez Steva Buscemi i Petera Peter Stormare to totalne przygłupy, podobnie maż, czy wszystkie postacie obok policjantki, sam fabuła jest prosta, serial idzie w innym kierunku, obok budowania pewnego świata coenowskiego, zachowuje jednak wymiar kryminału i napięcie.
Motywacja Lorne'a Malvo w serialu, czyli postaci, która napędza akcje jest inna, niż tych przygłupów z kinowego Fargo, tu mamy pewien rodzaj zła w formie symbolicznej, ale nie jest postać groteskowa.
Jeśli sobie puścisz kinowe Fargo i po obejrzeniu - powiesz, że nie ma tam pastiszu - to naprawdę ręce mi opadną.
Ręce to mnie opadną - od czytania/słuchania arbitralnych opinii (zupełnie jakby wygłaszali je politycy), że ten film jest wyłącznie pastiszem i tylko tak go można odbierać.
"Jeśli sobie puścisz kinowe Fargo..." - Znaczy komentuję film, którego nie widziałem?... Super...
Następna kwestia - nigdzie nie napisałem, że pastiszu w nim nie ma, a to różnica, może starczy tego wmawiania?
Dalej:
"Motywacja Lorne'a Malvo w serialu, czyli postaci, która napędza akcje jest inna, niż tych przygłupów z kinowego Fargo"
I niby czego ma dowodzić różnica w motywacji? Ludzie potrafią zatłuc bliźniego za 2 złote (albo w ogóle - tak sobie), a tu w grę wchodziła walizka dolarów.
"Postacie grane w kinowym Fargo przez Steva Buscemi i Petera Peter Stormare to totalne przygłupy..."
... bo jak wiadomo, wśród przestępców przygłupów i prymitywów nie ma - same demony intelektu. Nic nie spieprzą, emocje ich nie poniosą, a natura zwyrodnialców nie zapanuje nad rozsądkiem. Krótko mówiąc - więzienia stoją puste...
Zdaje się, że chcesz wziąć na siebie iście karkołomne zadanie udowodnienia, że przestępstwa zlecane przez nieudaczników nieudacznikom nie istnieją, a sprawy nie mogą się wymknąć spod kontroli.
Sorry, ale to, że postaci w kinowym "Fargo" są pod względem wad przerysowane (a niektóre nawet pokraczne) w żaden sposób nie osłabia brutalnego realizmu ukazanych wydarzeń. Wręcz przeciwnie - tylko go uwydatnia i przypomina, że najgorsze zło może wypełznąć na świat właśnie z bylejakości.
Dla mnie to bardziej wiarygodne, niż współczesna pogoń za perfekcją postaci, która ma dorównać perfekcji cyfrowego obrazu.