Z tym serialem jak z Full Metal Alchemist. Oglądało się pierwszą serię to można odpuścić Brotherhood. Bo to ta sama historia braci Elric czy jak im tam było. I tak samo jest z Fate... jak się nie oglądało "pierwszego kotleta" to ten bardzo przypadnie do gustu, jak się próbowało pierwszego to ten można odpuścić. Choć sądzę że nie zaszkodzi i ten obejrzeć. Jako nowość dla kogoś kto nie miał styczności z poprzednią serią oceniam go na 9/10 na odgrzewanego kotleta 7/10. Jednakże serial w żadnym wypadku nie zasługuje na ocenę 1/10. Ktoś kto tak ocenia dostał chyba patelnią w baniak.
Hough, rzekłem i polecam szczerze.
Jeśli zdołałbyś obiektywnie porównać te dwie serie, to która jest lepsza? Czy odnowienie starej wersji wypadło lepiej, czy raczej odwrotnie?
Trudno powiedzieć. Obie mają swoje plusy i minusy. Gdyby jednak ktoś miał czas obejrzeć tylko jedną serię i miałbym mu poradzić którą wybrać, to z pewnością tą nowszą bym mu polecił. Co prawda jest kilka rzeczy które w niej mi się nie podoba (jak np. po macoszemu potraktowanie pewnych wątków). Ale szczerze polecam obejrzeć pierwszą serię, potem poboczne, OVA i spin-offy jak Tsukihime, Fate/Kaleid Liner Prisma Illya (bez jakiejś szczególnej kolejności). A dopiero na sam koniec tą serię żeby zobaczyć jak ona plasuje się w tym całym "rozgardiaszu". Ale to oczywiście jak się ma czas na takie... maratony.
Hmmm, szczerze mówiąc nie wiem czy znajdę czas. W sumie zabrałam się za Fate/Stay Night, bo chciałam koniecznie zobaczyć Fate/Zero, które podobno jest o wiele lepsze. Padło na nowszą wersję, pewnie przez ocenę na filmwebie, ale jak wiadomo ta też nieomylna nie jest, a czasem nawet mocno pomylona.
Jeśli chodzi o FMA to też wybrałam Brotherhood. Fajne anime btw. Jednak słyszałam jakoby pierwsza wersja była bardziej wzruszająca? Czy coś w ten deseń. I patrząc na fragmenty Envy był o wiele, a bo ja wiem, ładniejszy? No ale... najlepiej jest się przekonać samemu, więc kto wie, może kiedyś powtórzę sobie obie serie.
Co do Fate/Zero. Mym skromnym zdaniem jest ono fabularnie gorsze (nieznacznie) od Fate/Stay Night (2014).
Mało spójne i co najważniejsze brak w nim pewnego rodzaju klimatu.
Na plus przemawia brutalność (zapewniająca dozę realizmu) i tempo akcja. Porównałbym to do przygód agenta Bourne'a. Porządnie zrobione, ale po obejrzeniu szybko ulatuje z pamięci.
Obecnie jestem po obejrzeniu Fate/Zero i jak dla mnie jest lepsze od FST, fabularnie, ale i bohaterowie są ciekawsi. Bardzo dobre, chociaż jakby mi tam czegoś brakowało, może właśnie tej spójności? Co do Stay Night, szczerze niecierpię głównego bohatera, potrafi "nieco" popsuć odbiór.
Niestety. Japończycy mają zamiłowanie do postaci typu Shirou. Bardzo naiwny idealista trafia się w anime dość często.
I gada jak potłuczony.
"To, że mówisz prawdę, nie oznacza, że masz rację." ~ Emiya Shirou
Próbowałam to rozgryźć, ale się przecie nie da, ni krztyny w tym sensu. Na szczęście są też postacie, które można lubić, więc oglądało się w miarę dobrze, czasem nawet lepiej.
"To, że mówisz prawdę, nie oznacza, że masz rację."
Dusza pełniąca funkcję "protektora" jest bardzo niewdzięcznym zajęciem, ale to nie oznacza, że nie warto jej wykonywać.
Tak bym to rozumiał.
Sama ta sentencja jest jak dla mnie niepoprawna. Mówić prawdę = mieć rację, według mnie. Podaj przykład jakiejkolwiek kłótni, w której ktoś mówi prawdę, a jednocześnie nie ma racji.
Robienie czegoś, co jest dobre, ale trudne lub niewdzięczne jest już chyba innym zagadnieniem. To jak z uczciwością, w sumie się nie opłaca, ale jednak warto ;)
Gdyby ludzie byli w 100% racjonalni miałabyś rację.
Totolotek. Według statystyki matematycznej każda osoba grająca jest pod kreską (pomijam garstkę zwycięzców).
Czysty racjonalizm skazywałby kolektury na zapomnienie. W tym momencie pojawia się część irracjonalna (emocjonalna).
"Wiem, że moje szanse na wygraną wynoszą w zaokrągleniu zero, ALE kupie kupon, bo może jednak wygram."
Jako, że główny bohater jest osobą bardzo emocjonalną, zdanie, które przytoczyłaś wcześniej ma sens.
Co do uczciwości. Nie biorąc pod uwagę kwestii etycznych,
bycie uczciwym jest zwyczajnie opłacalne dla mnie. Zwłaszcza w biznesie.
Właśnie moim zdaniem uczciwość jest jedną z tych niewdzięcznych zalet człowieka, bo coraz częściej bywa, że tacy ludzie są wyśmiewani. Przykre, ale prawdziwe :/
Ale tak żeby podsumować. Prawda jest prawda, z prawdą się nie dyskutuję. Można próbować obalać teorie, roztrzygać wątpliwości i spierać się o rzeczy niepewne, ale nie można zaprzeczyć prawdzie, bo to jak oszukiwanie samego siebie,
a to do niczego nie prowadzi, ewentualnie do rozgoryczenia
i zawodu, bo kiedyś trzeba otworzyć oczy.
Co do totolotka. Jeśli mówisz znajomemu, żeby nie grał, bo na pewno nie wygra, on może się z Toba nie zgadzić, ale co jeśli stwierdzisz, że jego szanse są praktycznie równe zeru? Da się z tym kłócić? Co Twój kolega odpowie? Może jedynie przyznać Ci rację. I to jest właśnie prawda.
Chyba znowu nie mogę się zgodzić. Nie istnieje prawda obiektywna. Są ich co najmniej trzy rodzaje (za J. Tischnerem):
świento prawda, tys prawda i gówno prawda.
Twoje podejście jest bardzo idealistyczne. Rzekłbym nawet z lekka biblijne.
Skłaniam się jednak ku stwierdzeniu, że punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Haha, w sumie to chyba nie ma sensu dyskutować o tym czym jest prawda, bo to już chyba wykracza poza tematykę tego wątku. Może powiem tak; według mojego postrzegania prawdy, sentencja Shirou nie ma sensu.
Jeszcze wyjdzie, że jestem naimnym idealistą typu Shirou. Chyba sobie odpuszczę ;)
Cóż, bycie idealistą to wcale nie taka zła rzecz. Trzeba tylko uważać z naiwnością.
Jak na moje, ta senstencja to taka wydmuszka, czyli ładnie wygląda, ale pusta w środku.
Łucznik mówił prawdę bo to co mówił nie było kłamstwem i doskonale go znał. Po prostu mówił prawdę bo mówił o samym sobie.
Jednak nie miał racji, gdyż Shirou nie był dokładnie taki sam i nie musiał tak samo postąpić. Jak również Łucznik zapomniał o pewnych dobrych chwilach w byciu Strażnikiem. Przypomnij sobie ten moment, jak pokazali gdy pomagał innym ludziom, a nie tylko zabijał.
Łucznik uważał, że Shirou skończy tak samo, a to nie jest pewne i raczej tak się nie stanie.
Dlatego nie musi mieć racji odnośnie przyszłości Shirou.
Widziałam, ale nie pamiętam dokładnie. A co tam takiego było? Bo coś kojarzę, że Shirou nie chciał tam gdzieś jechać z Rin i wyszło na to, że będzie dążył dalej do tych swoich ideałów, o których właśnie mówił Archer.
Nie no teraz to jestem kompletnie skołowana. Odpaliłam sobie epilog, a tam Shirou "Wiem, że nie mam racji, lecz nie mogę wybrać innej ścieżki". To co w końcu, bo ten typek gubi się w zeznaniach.
Chodzi o to, że Shirou nie zgodził się na wstąpienie do tego stowarzyszenia magów w Anglii (Wieża Zegarowa). A skoro on się nie zgodził to Rin powiedziała, że również będzie musiała odejść po kilku latach. Chodzi zapewne o to, że chce być razem z nim.
Odnośnie bycia obrońcą sprawiedliwości to Rin mu powiedziała, że nawet jeśli jeśli postąpi tak samo jak Łucznik to najważniejsze jest to dokąd dojdzie, gdyż jak wiadomo Łucznik po pewnym czasie się załamał i zaczął żałować swojego kroku.
Jeśli Shirou nie popełni jego błędów to będzie happy end.
Tyle, że patrząc racjonalnie to przecież Łucznik poświęcił swoje życie stając się Strażnikiem (zawarł kontrakt z Kontrsiłą).
Nie wydaje się, żeby Shirou to zrobił (tym bardziej mając Rin i o wszystkim wiedząc), gdyż to byłoby kompletnie bez sensu.
A bo ja wiem... Tak sobie myślę, skoro Archer to Shirou z przyszłości, to też powinnien mieć Rin. Nie jestem pewna jak czas jest skonstruowany w tym anime.
Nie wiadomo nic o życiu Łucznika gdy był Shirou.
Uważam, że on nie miał Rin. Dlaczego?
Zauważ, że relacje Shirou z Rin zaczęły się od tej wojny (przebywali razem co ich ze sobą związało), gdyż bez tej wojny prawdopodobnie nic by z tego nie wyszło.
Przykładowo w Fate 2006 była ścieżka Saber, więc tam jej nie wybrał bo jego uczucia zmierzały w stronę Saber.
Natomiast UBW to ekranizacja ścieżki Rin.
Wziąwszy poprawkę, na to, że przecież Archer to Shirou z przyszłości, to jakim cudem ma mieć zupełnie inne życie?
Ty nic chyba nie rozumiesz. Przecież przyszłości jest kilka rodzajów, a wszystko ma na nią wpływ. Nie ma czegoś takiego jak jedna i niezmienna przyszłość.
Dlatego właśnie Shirou nie zgodził się z Łucznikiem bo wiedział, że nie musi tak samo postąpić jak on.
I jak pisałem. Shirou (ten który stał się Łucznikiem) popełniał błędy, gdyż nikt z przyszłości mu o nich nie powiedział.
To mi nie brzmi jak przyszłość, ale jak alternatywna rzeczywistość.
Zgadzam się z tym, że przyszłość można zmienić, ale ja mówię o przeszłości Archera, która jest teraźniejszością Shirou. Skoro Archer to Shirou, to odwiedza siebie z przeszłości, czyli ogląda swoją historię, którą chce zmienić. W tym celu wpie**ala się z butami w wojnę o świętego Graal i imituje tego prawdziwego Strzelca, którym jest Gilgamesh. Czyż nie tak?
Czyli oglądałaś, ale nie wszystko. :) Rozumiem, że Fate Stay Night 2006 w ogóle nie oglądałaś? Wtedy była ekranizowana ścieżka Saber, a nie Rin.
"Nie wiadomo nic o życiu Łucznika gdy był Shirou.
Uważam, że on nie miał Rin. Dlaczego?"
Odgrzeję ale muszę coś wtrącić.
Łucznik w swojej przeszłości musiał też mieć Rin bo w końcu przyzwany miał jej naszyjnik którego przecież była jedna sztuka.
nie przesadzajmy :) full metal alchemist pierwsza ekranizacja to kompletnie nie było nic związanego z oryginałem, natomiast broterchood jak najbardziej warto... Inne zakończeni np?