Według mnie zdecydowanie nie wykorzystano potencjału tej historii, ale zacznijmy od początku. Jak tutaj na forum wyczytałem, jak i samemu można było się domyśleć, serial miał być opowieścią co dokładniej działo się jeszcze przed tą totalną apokalipsą, którą możemy oglądać w TWD, czyli jak to się wszystko zaczęło. Stety/niestety jako wielki fan TWD spodziewałem się czegoś na podobnie wysokim poziomie i sądziłem, że tak jak TWD już po pierwszej scenie wgniecie mnie w łóżko i będę pewny, że ten serial jest dla mnie. Otóż tak się nie stało a ja musiałem się zmusić, żeby obejrzeć cały pierwszy sezon. Ogrom absurdów, całkiem nierealne zachowanie bohaterów i przebieg całej epidemii, która powinna być głównym wątkiem a widocznie nie jest, sprawia że serial wydaje się być nie przemyślany i wymyślony na siłę. Czasem miałem wrażenie, że serial był pocięty jak emo nastolatka w wieku dojrzewania. Zombie jest tam tyle co w samym zwiastunie ''Noc żywych trupów'' w zamian jednak dostajemy pełno niepotrzebnych dialogów. Po zachowaniu bohaterów można wywnioskować, że to nie KONIEC ŚWIATA a przejściowe zamieszki chuliganów, bo przecież każdy postawiony w takiej sytuacji, czekając na męża, ojca, nie wiedząc czy w ogóle wróci żywy, rozsiadł by się wygodnie w domu i zaczął grać w monopoly. Z czasem robi się jeszcze śmieszniej i bohaterzy nie mogą się zdecydować czy są wrażliwi, empatyczni i za każdego obcego poświęcili by życie ratując go, czy są socjopatami, którzy są w stanie zabić bez mrugnięcia okiem, byleby przeżyć. Nie jestem pewien czy to nie wynika ze słabej gry aktorskiej. Twórcy w tej produkcji są mistrzami kreowania wkur*iających postaci. Nie wiem jak u was, ale dla mnie prawie każda z nich ma cechy które mnie irytują. Dopiero Victor to postać, która wydaje się prawdziwa, jednocześnie ciekawa i tajemnicza. Oprócz wkur*iających postaci twórcy potrafią zaprzepaścić na prawdę sporo fajnych scen. Oglądając układałem sobie w głowie różne możliwości rozegrania scen, które mogłyby zrobić duże wrażenie, ale jak na złość otrzymywałem coś znacznie słabszego i nudnego. Dla przykładu, scena w szpitalu po wypadku ćpuna. Tak fajnie budowali napięcie dodając obok umierającego starca, który najprawdopodobniej się przemienił zaraz po śmierci. Zaznaczmy, że Nick był PRZYPIĘTY do łóżka obok umierającej osoby, która miała się przemienić. Jak spieprzyć taką fajną scenę? Oczywiście wywieźć umierającego z sali... Takich pomysłów przychodziło mi mnóstwo i cały czas się zawodziłem. Tak więc gdzie ta iskierka nadziei? A no w drugim sezonie. Obejrzałem dopiero 2 odcinki, ale coś zaczęło się zmieniać. Pomimo, za przeproszeniem, gównianego wstępu, o którym nic nie wiadomo, dalej akcja zaczyna już mieć jakiś ład. Możliwe, że już się przyzwyczaiłem i zaniżyłem wymagania wobec tego serialu i z tego to wynika, jednak ostateczną ocenę zostawię jeszcze pod znakiem zapytania.
Jestem nadal w szoku jak wiele osób chciałoby zamienić świat TWD w Dead Rising :/
Ano, wszystkim nie dogodzisz :D
Mnie wkurza to jak większość widzów porównuje FTWD do TWD...
Źle mnie zrozumieliście. Ja wcale nie chce zamieniać FTWD w Dead Rising i nic takiego nawet nie zasugerowałem. Jedyne co to drażni mnie strasznie mała ilość scen z zombie i spore skoki czasowe, bo nawet dobrze nie wiadomo jak to się wszystko rozpoczęło a czytam wszędzie, że FTWD głównie na tym miało się skupić, na tym czego brakowało w TWD. Jednak jeśli nie taki był zamiar to proszę mnie poprawić.
"Zombie jest tam tyle co w samym zwiastunie ''Noc żywych trupów'' w zamian jednak dostajemy pełno niepotrzebnych dialogów."
Nie wiem jak inaczej miałem to zrozumieć, niż jak to, że chcesz mniej gadania a więcej zombiaków..?
Co do zawiedzionych oczekiwań odnośnie początku apokalipsy to się zgadzam, też mnie to zasmutało, bo liczyłem na więcej odcinków innego rodzaju niż te obecne. Liczyłem mianowicie, że co najmniej jeden sezon będzie się rozgrywał w jakimś obozie dla ocalałych, w miasteczku namiotów otoczonych zasiekami i wojskiem. Ale też, no właśnie - miałem nadzieję, że nie będzie tam żadnych ataków zombie, żadnych wielkich walk, żadnych akcji znanych z TWD. Liczyłem na pokazanie, jak zachowuje się i zmienia społeczeństwo w obliczu takiego zagrożenia. Które to zagrożenie wcale nie musi być pokazane na ekranie - to tak jak w naszym świecie, czy musi mi codziennie koło bloku wybuchać bomba, żebym wiedział, że mamy wojnę z ISIS..?
Niestety, ja nie ogarniam ludzi, którzy traktują TWD czy FTWD jako seriale o zombie. To są seriale o LUDZIACH, a zombie są tylko tłem, pretekstem do pokazania takich, a nie innych interakcji między bohaterami. Ja liczyłem na to, że może uda się zrobić serial o apokalipsie zombie ani razu nie pokazując zombiaka na ekranie, niestety dostałem po prostu TWD z inną ekipą. A po fragmencie twojego posta:
"Dla przykładu, scena w szpitalu po wypadku ćpuna. Tak fajnie budowali napięcie dodając obok umierającego starca, który najprawdopodobniej się przemienił zaraz po śmierci. Zaznaczmy, że Nick był PRZYPIĘTY do łóżka obok umierającej osoby, która miała się przemienić. Jak spieprzyć taką fajną scenę? Oczywiście wywieźć umierającego z sali..."
wnioskuję że dla ciebie jednak ważniejsze są "fajne akcje z zombiakami" niż ludzie i ich dylematy (dla mnie ta scena była świetna, bo udanie zagrała na oczekiwaniach widza). Osobiście jestem więc raczej zniechęcony tym, że bohaterowie już dawno rozpoczęli klasyczny survival, zamiast po prostu żyć w czasach próby. Na przykład największą głupotą było odstrzelenie ex-żony Travisa: była okazja do tego, by przez kolejne sezony dwie kobiety walczyły o względy jednego faceta, próbując przeciągać go na stronę swoją i swojego dziecka, mogły być dylematy typu czy pójść ratować obecną żonę z rąk bandy gwałcicieli w obozie, czy zostać w namiocie gdzie siedzi żona co prawda BYŁA, ale z biologicznym dzieckiem Travisa; obie panie na pozór by się dogadywały, ale potajemnie obie kopałyby pod sobą dołki i tak dalej. Ale - nie, po co, lepiej odstrzelić jedną na koniec pierwszego sezonu, w końcu kogo obchodzą jakieś tam dylematy moralne i uczuciowe, ważne, żeby wszyscy biegali z pistoletami i sztachetami i urywali zombiakom łby...
TWD to nie filmy Romero. To bardziej specyficzna reinterpretacja "Miłości w czasach zarazy". Nie żebym twierdził, że to jakieś "gorsze" kino, bo uwielbiam te produkcje, jak samo jak "prawilne" TWD. Chodzi mi jedynie o to, że TWD już JEST, już mamy serial o ludziach walczących ze sobą i z zombiakami. Już jest serial w którym się strzela i w którym się patroszy. To, czego ci brakuje, możesz obejrzeć w niezliczonych produkcjach. To, czego mi brakuje, mogę obejrzeć co najwyżej w M jak Miłość :/
Mniej ZBĘDNEGO gadania, typowych wypełniaczy, a więcej akcji typu scena z protestem w mieście gdzie w tle się ludzie zaczynają zjadać. Tak powinien wyglądać w większości pierwszy sezon, według mnie. Później dopiero mogliby zacząć przynudzać.
Tutaj właśnie mamy podobne oczekiwania. Mi bardzo brakowało scen z samym wojskiem, jak oni sobie z tym radzili od początku. Z drugiej strony, jak sobie właśnie radzili sami ludzie, jak pomagali innym, tworzyli schronienia, zbierali zapasy. Tutaj mimo wszystko dałbym parę małych scenek z pojedynczymi zombie aby przedstawić różne zachowania różnych ludzi wobec zarażonych.
O tym, że TWD jest skupione bardziej na ludziach dowiedziałem się gdzieś w drugim sezonie dopiero, ale nie zmieniło to mojego podejścia do niego, bo i tak czerpałem przyjemność z oglądania, bo według mnie całkiem dobrze jest tam zbilansowany poziom pojawiania się zombie a relacji samych ludzi. Jeśli chodzi o FTWD to do tej pory byłem przekonany, że on miał być typowo o zombie, tylko przedstawiać całą zarazę od podszewki.
Dobrze wnioskujesz. Lubię akcję i Sci-fi więc wiadomo czego oczekuję, dlatego te różnice w opiniach. Scena z ex żoną i dla mnie była głupotą, cytując samego siebie ''...bohaterzy nie mogą się zdecydować czy są wrażliwi, empatyczni i za każdego obcego poświęcili by życie ratując go, czy są socjopatami, którzy są w stanie zabić bez mrugnięcia okiem...'' Tę scenę można opisać krótko i żartobliwie: - Zostałam ugryziona. - Ok, daj pistolet, *wystrzał.
Koniec końców MrAnderson101 ma rację pisząc, że wszystkim nie dogodzisz. :)
Mi się akurat zbędne gadki w tych serialach podobają - fajnie jest posłuchać jak w świecie który właśnie umiera bohaterowie rozmawiają o ulubionym rodzaju pizzy; to dla mnie wprowadza realizm czy wręcz naturalizm do tych seriali. Tak jak i dziś w obozie dla uchodźców na codzień zapewne nie rozmawia się tylko o wojnie w Syrii i perspektywach przejścia przez granicę - tam, tak jak i w centrum cywilizowanego miasta, rozmawia się o pogodzie, wspomina zapach ciasta pieczonego przez babcię i próbuje podrywać dziewczyny z sąsiedniego namiotu. Też lubię akcję i SF, ale mam tak szeroki wybór filmów nimi przepełnionych, że oczekiwałem odmiany. "Normalnych" filmów o miłości nie trawię, ale i mój lubujący się w krwi i wybuchach mózg czasem chce obejrzeć coś "przyziemnego". Otoczka zombie apokalipsy sprawia że takie motywy są dla mnie strawniejsze.
Nie chcę też absolutnie twierdzić, że oczekiwanie od TWD czy FTWD masy zombiaków i strzelanin to coś złego czy głupiego. Ja tylko dziwię się, że jest to aż tak powszechne - wydawałoby się, że ludzie po setkach klonów Romero będą tęsknić właśnie za bardziej "ludzkim" podejściem w filmie z tego gatunku, ale jak widać - najlepiej się słucha tych piosenek, które się zna :P
A tak z innej beczki zapytam. Oglądałeś http://www.filmweb.pl/film/Droga-2009-419050? Nie ma zombie, ale jest świat post apo oraz na prawdę świetnie i realnie przedstawione zachowanie głównych bohaterów. Poza tym, że film nie ma interesującej fabuły to wizualnie wymiata. :)