Obejrzałem ostatni odcinek The Flash i zacząłem się zastanawiać jak jest zbudowana linia czasowa w uniwersum Marvela.
Na początku była jedna linia czasowa i jeżeli ktos ingeruje w tą linie to z tego mejsca robią się już dwie inne i tak dalej?
Rozumie że jak Barry wrócił uratować swoją matkę to zobaczył Barrego z dalszej przyszłości i kazał mu się nie wtrącać w sytuacje gdyby jednak uratował swoją matkę to z tego miejsca wytworzyła by się następna linia czasowa?
Gdzieś wyczytałem że bary jak wbiegł w tą wielką dziurę na koniec odcinka to cofnie się w czasie do wybuchu acleratora cząsteczek i ,,pomoże" ,,zwykłemu" Barremu zmienić się w Flasha (przyjrzałem się ,,piorunowi" z intra i faktycznie jest inny, jakby to był sam flash który wchłania się w barrego) jak dla mnie to jest całe koło zdarzeń które zaplatają się w koło i dzieją w każdej lini czasowej. Jedyną opcją do powstrzymania jest zabicie samego Barrego i Eddiego aby nigdy nie powstał flash i reverse
Z tym piorunem to jest jedna z realnej opcji, która faktycznie może się wydarzyć ;) Dalej... jeśli Barry (nasz teraźniejszy) ocaliłby swoją matkę to tak.. prawdopodobnie a nawet na 100% wytworzyła by się następna linia czasowa. I jeszcze odnośnie, tego koła zdarzeń... Wg mnie, powstanie Flasha jest nieuniknione :D cokolwiek by się wydarzyło to Flash w jakiś tam sposób i tak zawsze się narodzi. Ale to tylko moja teoria ;)
Ciekawe jak w drugim sezonie bedzie wyglądała postać Cisko z mocami widzenia innych linii czasowych?
Czyli jak ten piorun uderzył w Barrego to załóżmy ze ten flash (piorun z nieba) zginoł więc terażniejszy bary też zginie ratując świat i znowu uderzając w siebie z przeszłości przecież to koło które nigdy się nie skończy