Pierwszy sezon był fajny, przyjemny odmóżdżacz na wieczór po długim dniu. Drugi był już nieco gorszy, ale dalej znośny i dało się oglądać. Trzeci to porażka pod każdym względem. Ten sezon ma tylko jedno- Tom Cavanagh, fajnie gra fajne postaci.
Scenariuszowa tragedia, ciekawe czy ktoś zliczył ile razy na odcinek wyprowadzane są dwie osoby na ten sam korytarz żeby pogadać... Dosłownie co 10 minut w tym serialu jest "mogę cię prosić na moment?", dno którego nie mogłem przeżyć, brak jakiegokolwiek pomysłu na prowadzenie dialogów.
Wiedzą co się wydarzy, wiedzą jak zginie Iris (albo i nie) a żaden idiota nie przygotował miejsca szpitalnego z czekającymi chirurgami... Wszyscy siedzieli wokół umierającej osoby i ehe spoko no zdechnij sobie bo musimy lecieć z gównianymi motywami dalej.
Można by dalej wymieniać, takie rzeczy jak to że Cisco to największy cienias w zespole, który boi się wszystkiego i tylko cały sezon jest obijany, to że co chwilę Barry pastwi się nad swoim braciszkiem i obwinia go o wszystko i potem przeprasza i nagle voila- znów przyjaciele, żeby za 30 sekund znów była poważna spina... I tak bez końca, kto widział ten wie. Materiałem na ten sezon tak na prawdę sensownie dałoby się obsadzić 4-5 odcinków i nic by to nie straciło, bo masa epizodów to po prostu kręcenie kijem w kupie, które nic nie wnosi.
Już całkowicie nie do zniesienia jest to, że główni bohaterowie dostają bęcki co chwile, bo stoją i patrzą i czekają żeby dostać w japę. Nieważne jaka OP moc, refleks, szybkość, dostaną wpiernik i tak, bo tylko i wyłącznie stoją i patrzą.
Nie wiem kto ten sezon robił, ale spowodował, że kolejnego trzy metrowym kijem nie mam zamiaru ruszyć.