Lata '90, kiedy polska telewizja miała jeszcze jaja i pomysł na swoją ramówkę. Telewizja Regionalna, pewnego wieczoru około godziny 20:00, kiedy na drugi dzień trzeba było wstać do szkoły. Pilot nowego serialu "The Flash". Z racji tego, że wcześniej Burtonowski Batman i Superman z Reevem zrobiły na mnie wielkie wrażenie, dałem szansę kolejnemu bohaterowi ze stajni DC. Wiele nie trzeba było. Całkiem mroczny klimat podchodzący czasami pod Batmana, świetna muzyka Danny'ego Elfmana (również zalatująca tą z Batmana) no i przede wszystkim przygody superbohatera, który potrafił biegać z prędkością błyskawicy (ach ten krwisto czerwony kostium). John Wesley Shipp z miejsca zyskał moją sympatię. Lata jednak lecą, człowiek dorasta, a tego typu, bądźmy szczerzy, kiczowate seriale odchodzą w zapomnienie, do lamusa. Sentyment pozostaje dlatego kiedy przeczytałem, że nadchodzi nowy Flash, łezka w oku się zakręciła, a zainteresowanie wzrosło. Postać Arrowa nigdy mnie nie kręciła i za serial się nie wziąłem, mimo, że po pierwszych 2 sezonach słyszałem same superlatywy oraz informację, że będzie częściowo połączony z Flashem.
Trochę zeszło zanim przekonałem się do nowej odsłony człowieka błyskawicy.
Początek nie był łatwy. O ile pilot był jeszcze niezły o tyle kolejne cztery odcinki, to była równia pochyła, powodująca, że zacząłem się zastanawiać, czy "walczyć" dalej z 18-ma odcinkami. Oczywiście nie oczekiwałem, że już w pierwszych 2-3 odcinkach wszystko będzie wyłożone na tacy i będzie jatka pełną gębą, ale fabuła i forma w jakiej ją przedstawiano powodowały rozterki. Wraz z 6 odcinkiem coś drgnęło. Coś co zachęciło do pozostania z przygodami Allena. Odcinek współpraca z Arrowem i przedstawienie postaci Reverse Flasha przechyliły szalę na "tak". Zazwyczaj nie komentuję serialu po 1 sezonie, ale w tym przypadku warto. Serial jest dobry, a nawet bardzo dobry z potencjałem na bycie jeszcze lepszym (jeszcze szybszym:)). Żeby nie było cały czas sielankowo, to trzeba wspomnieć o lekkich minusach. Oczywiście jest to ekranizacja komiksu, a Barry/Flash nie jest dojrzałym mężczyzną jak w serialu z lat '90, ale "nastolatkowy" wydźwięk z początku mocno mi przeszkadzał. Miałem wrażenie, że serial pójdzie w stronę cukierkowatego i klaustrofobicznego (choć nie wiem, czy to słowo akurat opisuje moje odczucia) klimatu rodem z "Tajemnic Smallville". Nie chciałem urazić fanów serialu, ale takie odnosiłem wrażenie oglądając go kiedyś, aż z czasem mi się kompletnie znudził. Na szczęście w nowym Flashu twórcy nie dokonali takiego wyboru i zaczęło się poprawiać. Co prawda przeciwnicy Barry'ego byli z początku tandetni (Pan Pogodynka Nr 1, Elektryk, Metalowiec, Pszczółka, no i bracia Prison Break), ale z czasem serial na tyle się rozkręcił, że poboczni rywale nie byli już na tyle rażąco istotni. Wspomniani Bracia "Prison Break", że tak ich nazwę, byli chyba największym (dla mnie) rozczarowaniem. Znani serialowi aktorzy, którzy jakby nie było zrobili karierę kilka lat temu, okazali kompletnie bezpłciowi i co gorsza byli ciągnięci przez kolejne odcinki. Aż tak dobrze nie znam komiksu i być może są to istotne postacie, ale ja nie kupuję przynajmniej aktorów, którzy ich zagrali.
Wygląd Flasha to inna sprawa. Jeżeli postać ewoluuje w następnym sezonie/sezonach, to rozumiem, że na początku Barry musiał wyglądać, jak chudzina, choć z drugiej strony Flash z 1990 był dużo lepiej zbudowany i wtedy tłumaczyłem to sobie, że (podobnie jak w przypadku Spider-mana) nabrał masy po uderzeniu pioruna i zmieszaniu z chemikaliami. Dlatego byłem lekko zdziwiony wklęsłą klatą nowego Flasha. Taki wizualny minusowy drobiazg:)
A teraz główni bohaterowie.
Barry Allen / Grant Gustin - Jestem na tak! Chłopak mnie przekonał w drugiej połowie sezonu. Świetnie grał nieśmiałego Barry'ego, ale w pewnym momencie umiejętnie przeszedł do "ofensywy". Jako Flash z początku taki sobie, ale wiadomo początki bywają trudne. Im dalej tym lepiej, a w końcówce całkowicie przejął inicjatywę.
Tom Cavanagh / Dr Harrison Wells - Chyba jeszcze większe odkrycie niż Gustin. Fantastyczny aktor, który stworzył świetną postać tajemniczego doktora aka RF. Samym głosem i spojrzeniem Cavanagh robił wystarczająco wiele by zyskać chyba nie tylko moje uznanie. Nawet kiedy wyszło na jaw kim tak naprawdę jest, to i tak nadal w podświadomości tliła się we mnie iskierka sympatii do niego. Poza tym kostium RF miał nawet lepszy niż sam Flash:)
Jesse L. Martin / Detektyw Joe West - Podobnie jak Gustin, czyli im dalej tym lepiej. Zyskał moją sympatię.
Danielle Panabaker / Caitlin Snow - Kojarzyłem ją z kilku filmów i powiem szczerze, że albo jest tak dobrą aktorką, która idealnie odgrywa rolę dr Snow napisaną przez twórców, albo jest tak samo drętwa jak wydaje mi się jej gra.
Carlos Valdes / Cisco Ramon - Tej postaci chyba nie da się nie lubić. Doskonały wybór. Poczucie humoru idealnie dopasowane do postaci i aktora, lub odwrotnie, aktor idealnie przekazuje humorystyczne wątki. Przy tym wszystkim naprawdę bystry i inteligentny.
Candice Patton / Iris West - No i przyszła kryska na Matyska. Najsłabsze ogniwo głównej obsady. Nie mogę jej znieść od pierwszego odcinka. Gra aktorska przypomina jej starania by zostać dziennikarką piszącą nie tylko o Flashu. Ciepła klucha z wiecznym fochem na twarzy.
Rick Cosnett / Eddie Thawne - Nie powiem, było ciężko dopóki nie dowiedział się kim jest Flash. Później zdecydowanie punktował, a już w samej końcówce... Fajna postać.
John Wesley Shipp / Henry Allen - Musiałem z sentymentu o nim wspomnieć. Piękny gest twórców. Nie licząc więziennego zarostu praktycznie w ogóle się nie zmienił i spokojnie mógłby ponownie wskoczyć w kostium Flasha:) Cameo Amandy Pays również miłe, a Marka Hamilla nawet nie trzeba długo komentować... Bomba! To chyba idealne słowo pasujące do Trickstera:)
Jestem pozytywnie zaskoczony pod wieloma względami. Zarówno starcia Flasha z RF były imponujące (sceny slow motion), jak i pozostałe efekty specjalne naprawdę dobre. Nie sądziłem z początku, że tak będę czekał na 2 sezon:)
Stało się. Drugi sezon zaliczony. Po świetnym zakończeniu pierwszego, przyznaję, że przed kolejnym miałem już nieco większe oczekiwania. Czy się udało? Wg mnie serial utrzymał dobry poziom, chociaż jak tak patrzę na swoje oceny poszczególnych odcinków, to chyba Flash 1 wyprzedza nieco Flasha 2 (8,00 > 7,82).
Obsada:
Gustin Grant potwierdza, że został słusznie wybrany do roli (młodego) Flasha. Temu gościowi naprawdę się kibicuje pomimo tego, że czasami, być może z winy scenarzystów, jest nieco zbyt - nie wiem jak to zdefiniować - ciapowato milusi. No, ale to szczegół. Flash z 2 sezonu już częściej bierze sprawy w swoje ręce i czasami mile zaskakuje.
Tom Cavanagh w ciekawy sposób przywrócony "do życia". Mimo, że jego poczynania idą już w zupełnie innym kierunku, to jednak charyzma tego aktora pozwala się cieszyć każdą chwilą z jego udziałem. Głos, spojrzenie, mimika, to wciąż wywołuje uczucie niepewności i nieufności względem pierwszego sezonu. Do tego świetne cameo jego poprzednika (jakkolwiek to brzmi) w odcinku "Flash Back".
Pozostali członkowie ekipy trzymają się swoich ról i rysów postaci, więc powiedzmy, że dotrzymują kroku, ale nie mogę pominąć głównego antagonisty i największego plusa drugiego sezonu [SPOILER!], czyli Teddy'ego Sears'a jako Jaya Garricka aka Zoom'a. Najpierw o aktorze. Pierwszy widok Jaya Garricka i wniosek: rewelacja. Dobrze przeprowadzony casting, bowiem pod względem fizjonomii i aktorsko (co prawda z biegiem czasu), gość dopasowany solidnie. Postać Zoom'a, to jeszcze wyższy poziom. Szkaradny, budzący strach i zarazem olbrzymi respekt, z niesamowitym głosem (słowa uznania dla Tony'ego Todd'a i dźwiękowców), powodował, że Reverse Flash otrzymał godnego rywala o miano najlepszego villaina.
Keiynan Lonsdale, jako Wally West z początku irytuje, ale poniekąd należy go zrozumieć z powodu historii w jakiej zostaje osadzony, a z perspektywy, której pojawia się po raz pierwszy. Im dalej tym lepiej, ale wolałbym się powstrzymać od dalszej oceny. Byleby nie zabierał Grantowi/Flashowi zbyt wiele czasu ekranowego.
Reasumując. Udana kontynuacja, choć jak zwykle można się przyczepić do kilku spraw takich jak:
- Chyba zbyt szybkie ukazanie prawdziwego "ja" Zoom'a.
- Mizerny początek sezonu (odcinki 1-5 i 9-12), gdzie miałem wrażenie odgrzewanego kotleta.
- Patty Spivot, momentami do przesady cukierkowata (policjantka?!) i wg mnie mogli wybrać ciut młodszą aktorkę. Zastanawiało mnie, czy potencjalne głosy krytyki spowodowały, że nie zagościła zbyt długo.
Co z plusów?
- ZOOM!
- Kolejne oczko do "starych Fleszowców" i piękny gest twórców względem J.W.Shippa (czyt. JG). Do tego wplecenie pod koniec sezonu wątku poznania z Henry'ego z Tiną.
- Naprawdę pozytywne zaskoczenie z końcową rozmową Barry'ego i Iris, bo już myślałem, że będzie słodko.
- Scenografia, kostiumy, efekty, humor i przede wszystkim główny wątek fabularny, który może i czasami był przesadnie wywracany do góry nogami i na nowo stawiany, ale jednak wciągnął do samego końca.
Pozostaje czekać na sezon nr 3 i liczyć, że poziom zostanie co najmniej utrzymany, choć jak wiadomo apetyt rośnie...
Run Barry, run!
3 sezon zaliczony. Średnia na odcinek 7,82. Patrząc czysto statystycznie sezon dokładnie na tym samym poziomie co "dwójka", ale odnoszę wrażenie, że jednak s2 podobał mi się ciut bardziej.
Ulubiony odcinek, który jako jedyny zaliczył 10/10 to "19 - The Once and Future Flash". Coś na co czekałem cały sezon i co zostało zrealizowane bardzo dobrze. Z odcinków bardzo słabych naliczyłem tylko trzy (3, 12, 17).
- SAVITAR (+)
Paradoksalnie sama nazwa nie wydała mi się trafiona, ale wygląd i głos (czułem, że kogoś mi przypomina, ale nie sądziłem, że to on go podkładał :D) duży na plus. Miewał swoje lepsze i gorsze odcinki, ale był na pewno inny niż RF i Zoom i w końcowym rozrachunku na plus.
- JULIAN (+/-)
Z początku był niezłym kontrastem dla Barry'ego i całego posterunku, później jako *** (oszczędzę spojlera) nie przekonywał mnie. Kiedy już wyszedł na prostą, to pomimo brytyjskiego zacięcia wpasował się do ekipy, choć były odcinki gdzie był nie do strawienia.
- H.R. WELLS (+)
Świetna postać i jestem pełen podziwu dla Toma Cavanagh. Facet ciągle zaskakuje, choć gra od samego początku.
- KILLER FROST (+)
Dałem plusa, choć drobny minus też by się należał. Problem nie leży w bohaterce, a raczej w aktorce. Danielle Panabaker jest niezła w roli Caitlin Snow, ale w roli KF wypada nieco słabiej.
Cały sezon miał więcej plusów, niż minusów. Zdecydowanie mniej nijakich antagonistów, co nie znaczy, że takowych nie było. Były momenty świetne, ale chwilami patos i rodzinna sielanka zalewała ekran do tego stopnia, że zastanawiałem się, czy ktoś się nie zapomniał ze scenarzystów. Odcinek 17 - "Duet" to była katorga. Podsumowując nie mam jednak powodów by pożegnać się z serialem, bo znów zakończenie zadaje pytanie: Jak to odkręcą?
Wydawało mi się, że GG jest ukierunkowany w tym serialu stricte pod postać dobrego chłopaka z sąsiedztwa. Nie twierdzę, że jest to słaby aktor, czy słabo ogrywa rolę superbohatera. Po prostu przez te 3 sezony był dla mnie tylko Barrym i Flashem, czyli postaciami "dobrymi", aż tu nagle "złe" alter ego, które wyszło całkiem nieźle. Może poza emo stylizacją (przypominał chwilami Parkera z "Spider-mana 3"), no ale to już nie wina aktora :) Tobie się podobał?
Co do odcinków z Groddem, to kilka na plus, ale generalnie Grodd nigdy mi nie pasował do przygód Flasha, więc podchodzę do niego z rezerwą.
No właśnie Gustin mi zaimponował jako Savitar, każda scena robiła na mnie duże wrażenie, rozmowa z Frost, rozmowa z Joe i porwanie Iris, później rozmowa z Cisco o tej sklejarce kwantowej, no i końcówka, kiedy namawiał Flasha do zabicia go. Miał pole do popisu. Szkoda, że tak późno go ujawnili, sezon więcej by na tym zyskał, gdyby pokazywano częściej Savitara bez maski. Może jakimś cudem Savitar się jeszcze pokaże.