Straszny bałagan. Dla widza który nie czytał książek serial może się wydawać w porządku. Brakuje tu przede wszystkim smaczków znanych z książek... No bo gdzie są chociażby gumy do żucia, które komisarz wiecznie miał przy sobie i spożywał. Charakterystyczna koszula pojawia się raptem kilkukrotnie, jakby ktoś uzmysłowił sobie w końcu że trzeba ją pokazać. Najgorsze jest jednak chaos. Wiem że finałowa scena z pierwszego tomu była dosyć drastyczna, ale boli jej brak. Gdzie są przekomarzanki z Edmundem? Gjord to też jakaś kpina – moim zdaniem aktor totalnie nie pasuje do tej roli. Technicznie prezentuje się całkiem dobrze – moim zdaniem. Obrazki z górami robią wrażenie. Mi chyba też najbardziej brakowało tego punktu widzenia z perspektywy antagonisty. Może to by trochę powodowało mało wartki odcinki ale chyba byłoby ciekawsze. Dodam tylko, że autor w swoich książkach też czasami robi straszny zamęt i bajzel. Jednak na sam koniec reflektuje się, sprzątając po tobie i układając wszystko w zgrabną całość.