Wydawały się gotowym materiałem na scenariusz, samograjem - nawet poszczególne rozdziały kończyły niesamowite cliffhangery. A tu totalna drętwota, jakby aktorzy czytali z promtera kwestie napisane przez panią od polskiego na szkolne przedstawienie. Galeria totalnie papierowych postaci, krzątajacych się po scenografii. Gdzie jest kąśliwość Osicy, sowizdrzalski urok Forsta, ale przede wszystkim: gdzie są góry? Oprócz paru widoczków Tatr całą akcję przeniesiono do postperelowskich wnętrz, góralskich izb i korytarzy. W sumie to ciekawe jak można było zepsuć tak ciekawy materiał.