Mam wrażenie, że nie wykorzystano potencjału. Serial bardzo nierówny. Zdjęcia polarnych pejzaży też mogłyby być ładniejsze i bardziej sugestywne. Niektóre kreacje aktorskie udane (Gambon jako Henry, Tucci jako Amerykanin z Londynu), inne płaskie, bez wyrazu.
Społeczność małej osady na zimnym krańcu świata opisana tak sobie. Tempo nie utrzymane. Końcówka mało satysfakcjonująca i źle zmontowana.
To mógł być serial dobry, a nawet bardzo dobry (opierając się na tym pomyśle), ale czegoś zabrakło. Może zwykłego talentu. Lepszego operatora, lepszych scenarzystów, lepiej dobranych i poprowadzonych aktorów.
Potencjał tkwił, bo sam pomysł by osadzić kryminał (z pozoru) w takim miejscu, na Svalbardzie całkiem ciekawy. Ale z biegiem czasu coraz bardziej wkradał się chaos, a zachowania, reakcje bohaterów nierzadko były jakby irracjonalne (nie mówię o tych zainfekowanych). W końcówce wszystko przyspieszyło, przez co ucierpiała na tym "melodia" i narracja. Zazgrzytało.
Dobrze się to oglądało, choć pojawiały się mielizny. No i nie wiem czego oczekiwać po drugim sezonie, skoro po pierwszym czar trochę prysł, a elementu zaskoczenia już raczej drugiego nie będzie...