Fundacja to tak naprawdę pierwowzór lub mocna inspiracja dla uniwersum Wojen Gwiezdnych. Klasyka sci-fi, a nie mokre fantazy multikulti... jak w tym serialu. Spodziewałem się czegoś innego. Sam Terminus to planeta o łagodnym klimacie bez żelaza, w serialu to jakieś siarczyste mrozy i księżycowy krajobraz.... Krypta to po prottu krypta z przekazem multimedialnym, w serialu to jakieś pschycho cudo... same rozczarowania. No i mityczny bohater Salvor Hardin okazał się czarna kobietą... to może zabić...
No trochę wody upłynęło od kiedy czytałem Fundację, ale oglądając serial miałem z tyłu głowy ciągle to nieszczęsne swędzenie, że wszystko jest na opak i po wejściu na reddita nie rozczarowałem się, ale śmieszko-krypta i kobieta-nie-burmistrz Hardin rozłożyły mnie już na samym początku, bo to akurat pamiętałem.Z resztą czego się spodziewać po serialu w którym jedna z dwójki postaci dzięki którym ten serial w ogóle da się oglądać w cyklu w ogóle nie istnieje?
Raz.
"Fundacja to tak naprawdę pierwowzór lub mocna inspiracja dla uniwersum Wojen Gwiezdnych."
Od kiedy? Sam Lucas przyznaje, że czerpał całymi garściami z twórczości Campbella (o ile dobrze pamiętam kluczowym działem był Bohater o tysiącu twarzy)westernami oraz oczywiście kulturą i mentalnością azjatycką. Dwa.
Zmiana postaci na żeńskie. Ulala, trza bojkotować ponieważ producentem wykonawczym jest kobieta, scenarzystom również. Jestem fanem cyklu Fundacji, generalnie związany z literaturą SF i Fantasy od wczesnych lat 80 ubiegłego wieku, i po prostu się cieszę, że ja odświeżono i przedstawiono w takiej formie, bo, wyobraź to sobie, istnieją osoby które nie znają czy wręcz mają w tyle twórczość Asimova i jego prawa robotyki. Oooo,, właśnie czy w związku z ekranizacją Ja, robot również wylewałeś żale, że czarny w roli główniej a adaptacja odległa od pierwowzoru? XD