W życiu bym nie pomyślał, że wezmę się za serial o wresltlingu i to kobiet. A tu proszę. Taka perełka.
A gdy w finale 9 odcinka s2 poleciał "Man on the corner" Genesis po prostu zostałem wgnieciony w przysłowiowy fotel. Nie kojarzę, żebym kiedykolwiek słyszał Genesis w jakimś filmie. A tu taki numer. No i jeszcze Kate Bush z "Running up that hill" w takiej scenie, że d.. urywa (9s3).
Szacunek dla twórców.