Tina i Sam chyba ostatnia niewykorzystana jeszcze kombinacja :) ciekawe czy to jakoś pociągną.
Co do odcinka - taki sobie - jedyny ciekawy motyw to ciąg dalszy historii Rachel i Santana. Ciekawa jestem czy i kiedy to rozwiążą. Myślę, że szybko bo ten odcinek szedł kierunku - "jesteśmy dorosłe i rozsądne - pogadajmy odetchnijmy i będzie ok". Współczuję Kurtowi i Elliotowi, że znaleźli się w środku tego tornada.
Nie wypowiadam się w temacie akcji Tina, Sam i Blaine - nie przepadam za tymi postaciami, a teksty o cyckach obniżyły moją ocene tego serialu.
Za tydzień zawody i co mnie zastanawia - ile jest ich teraz w ND? 9 osób? Jak oni to załatwią w tydzień.
Ps. Tak sobie pomyślałam - ciekawe co się stało z Jacobem - tak miał chyba ma imię ten chłopak z dziwną fryzurą i obsesją na punkcie Rachel. Śmiesznie by było, gdyby nagle się objawił w NY jako np. krytyk przedstawienia czy coś ;)
Co do Pezberry: Liczyłam na to, że się pogodzą, że wrócą do starego układu. Jestem zawiedziona, że tak się nie stało. Rachel divą nadal, znowu przeginała. Zresztą Santana też przegięła w tej sytuacji z Elliottem. Jakieś rzucanie przez dziewczyny tekstami kto to jest zdrajcą, albo że wg Rachel Elliott zrobił dla niej więcej niż Kurt od ukończenia liceum:/ wtf? Szkoda mi właśnie Kurta i Elliotta w tym wszystkim. Chcę znowu przyjaźń w NY, znowu tak uwielbiane przeze mnie Hummelpezberry. Uwielbiam wątek zespołu Kurta i bardzo szkoda, że piątka się rozpadła, jest trio, również świetne, ale będzie mi brakować całej piątki. Ale rozumiem tę decyzję.
Zabrakło mi 2 scen:
1. Kurta i Santany samych.
2. Kurta, Elliotta i Dani rozmawiających o całej sytuacji, dostaliśmy ich w trójkę tylko śpiewających.
Generalnie mało było mi Kurta, nie wiem po raz który to już napiszę, ale Chris jest niesamowitym aktorem.
Limę pominę, napiszę tylko zdanie: Podobało mi się to co działo się podczas Don't You Forget About Me (chociaż nie piosenka sama w sobie) było zabawnie i tak zwyczajnie fajnie się oglądało.
A, no i cieszę się z ciąży Emmy :)
Jeśli chodzi o piosenki: The Happening na pierwszym miejscu. Generalnie trochę dobrych wykonań. Nie podobało mi się tylko Jumpin' Jumpin'.
Ocena: 4/6. Nie na to liczyłam w tym odcinku. Jestem zawiedziona? Chyba tak.
Zgadzam się odcinek słabszy niż ten poprzedni ale też nie najgorszy. Po raz drugi muszę przyznać że bardziej podobał mi się wątek NY niż Limy/ Kłótnia dziewczyn zdecydowanie robi dobrze NY chociaż już w tym odcinku były przebłyski zgody i powrotu do przyjaźni ( jak napisała autorka na serialowej sztucznej jak piersi Nayi :D ) mam nadzieje że przeciągną to jeszcze trochę. Lea jest zdecydowanie świetną aktorką ta mina gdy Starchild ścielił jej kanapę ;D myślałem że padnę. Lima bez rewelacji zdecydowanie. Gadanie o cyckach było całkowicie bez sensu ( czyżby Ryan miał jakieś problemy z seksualnością ? ) i nie potrzebne. Na plus wątek Wemmy i brak zboczonej Becky ( jej ,, wątek " z twisterem i napojami energetycznymi wywołał uśmiech na mojej twarzy ) sam wątek włamania do szkoły dawało się obejrzeć ale nie bylo to nic wielkiego. Fabularnie odcinek był średni za to muzycznie wręcz słaby ( porównując z poprzednim ) W zasadzie podobały mi się tylko "Gloria" "Danny's Song" ( wręcz urocze naprawdę lubie głos Willa w takich utworach ) i "Hold On" ( perfomance psuły mi głupkowate miny i ruchy Danni powtarzając za Putinem no co to miało być ? Brakowało też tego by S pociągnęła z butelki od żulika ) reszta piosenek kompletnie nie zapadła mi w pamięć a oglądanie wijącej się Rachel w "Barracuda" było wręcz przeżyciem nie miłym. Ogólnie odcinek nie był zły ale hita na serialowej chyba nie dostanie. Straciłem już nadzieje na Kartie. Przepraszam za wypracowanie ale to jak zwykle. Aha i to niestety kolejny odcinek z fatalną oglądalnością :(
ps po zdjęciach z następnego odcinka wiemy że problem brakujących członków rozwiąża tak jak chyba w 3 sezonie czyli dojdą tam jakieś 2 dziewczyny pewnie z czirliderek ;)
pisząc o Jacobie, przypomniałaś mi, jak bardzo tęsknie za tym "stary" Glee ;c
a mnie nowy york nudził. poza rozmową santany i elliota, "glorią", która była świetna i rozmową santany i rachel. dani po prostu nie mogę oglądać, więc dobrze, ze znika z serialu.
przy limie za to się uśmiałam. wszystkie teksty sue były boskie. jak mam już dość blaina, to uciekający z krzykiem przed tiną i samem był mistrzowski. trochę smutno, że olali artiego. nie mogę już znieść becky i jej tekstów, robią się niesmaczne. dziecko wemmy na plus!
co do piosenek: jumpin', jumpin', gloria, hold on, don't you forget about me i danny's song świetne :)
barracuda i to drugie, nawet nie pamiętam tytułu, były nudnawe.
Czy tylko ja od kilku odcinków zaczęłam przewijać większość piosenek? Dla mnie jedynym dobrym wykonaniem było "The Happening", a i tak to nie była najlepsza piosenka w tym serialu. Fabularnie coraz bardziej miernie. Poziom trzyma już tylko Sue.
Jak widać nie da się dogodzić wszystkim ogólne opinie o dwóch ostatnich odcinka są bardzo dobre ;)
Jak dla mnie odcinek odrobinę słabszy niż poprzedni, ale całkiem ok. Jedyna rzecz, która mi nie pasowała to Tina i Sam, reakcja Blaina zupełnie uzasadniona. Rachel tak irytująca jak w początkach serialu. Coraz bardziej lubię Starchilda. Z kolei nie rozumiem po co jest Dani, tak naprawdę występowała do tej pory epizodycznie. Między nią i Santaną nie ma żadnej chemii.
Muzycznie również całkiem nieźle. Wysęp Kurta, Starchilda i Dani świetny, podobnie jak występ Santany, Rachel i Starchilda. Mam nadzieję, że zostanie on na dłużej.
Ciąża Emmy też super :)