Co sądzicie o najnowszym odcinku? Podobało mi się głównie to, że praktycznie ały skupiał się na
starej obsadzie; Rachel, Finn, Puck. Irytowało mnie natomiast rozdwojenie jaźni Sama.
Najlepszym momentem jak dla mnie była konfrontacja Roz Washington z Becky i Blainem.
Uwielbiam jej monologi. :)
Btw, jak myślicie, Rachel dostanie główną role w "Funny Girl"?
Oglądając odcinek na żywo momentami trochę się nudziłem(np. strasznie długi monolog Rachel). Ale już po odcinku, po "przetrawieniu" wszystkiego odcinek zaliczam do tych... OK, bez większych minusów.
Ale od minusów zacznę:
Will, proszę się człowieku spi...jedź sobie do tego Waszyngtonu i już nie wracaj do ostatniego odcinka serialu, jak ja go nienawidzę w tym sezonie. Nie rozumiem tez Finna, po co mu to? (powrót do McKindley i pomoc Mr.Shue, a i tak mam wrażenie ze to Blaine rządzi klubem) Niech chłopak zajmie się studiami swoim "nowym życiem" i zapomni o liceum, a nauczycielem będzie [ oczywiście w NY blisko Rach (; ] po ukończeniu studiów.
Wątek Sama bez sensu, no był trochę smieszny(bo Sam zawsze jest smieszny nawet w tle), ale mam wrażenie ze chodziło tylko o to żeby Mr.Shue miał pretekst żeby się na nim(na Evanie) wyżyć,
Plusy: wszystkie piosenki, z oryginalnych bardziej mi się podobała ta druga ale reszta piosenek malina-miód.
Rach i Shelby idealnie, przy Don"t Stop Belivin' - ciary na całym ciele.
F u c k dali takiego czadu jakiego w Glee nie było nigdy, a i z wątków najbardziej mi się podobało własnie F u c k (Pinn jeśli ktoś woli) i ich imprezy oraz znienawidzony Harlem Shake, najlepsze Bromance serialu.
Ale mam nadzieje ze Puck tez się ogarnie i ... nie wiem, może powalczy o Quinn(chyba mało kto sobie wyobraża JEGO Happy End z inną kobietą na koniec serialu) i zacznie znowu się interesować Beth w piątym sezonie.
Inne plusy: rozmowa Finchel(ostania ich scena tym sezonie), reakcje Kurta w końcowej scenie z Rach, no i prześmieszna scena Roz, Blaine i Becky.
W skali do 10-ciu, odcinek na 7-. Jak już napisałem odcinek OK ale miałem wrażenie że był trochę odcinkiem-zapychaczem, miał za wolne tempo, tak nie powinno być na parę odcinków przed końcem sezonu !
Jeżeli miałabym podsumować odcinek jednym słowem, pierwszym, które wpadłoby mi do głowy to - nuda. Przy wątkach w Limie prawie cały czas zerkałam ile czasu już leci, choć zwykle tego nie robię. Rozdwojenie jaźni Sama wcale nie było dla mnie zabawne, a wręcz irytujące. Will w tym sezonie również mnie denerwuje. Do tej pory nie polubiłam nikogo z "nowego nie takiego nowego" glee, poza Kitty i może trochę Ryderem, których w tym odcinku praktycznie nie było. Fajnie by było zobaczyć też Santanę przez te kilka sekund jak pokazali Kurta. Ogólnie podobało mi się przesłuchanie Rachel do Funny Girl i słynne "Don't stop belivin" oraz rozmowa telefoniczna Finchel. No i wreszcie chłopaki - w końcu pojawił się Puck. Finn & Puck w akademiku, jest ok, dali czadu i bynajmniej się coś działo.
Niestety, moim zdaniem jeden z najgorszych odcinków 4 sezonu. Nudy, nudy, nudy. Nic się nie działo przez te 40 minut. Szkoda, bo bardzo na niego czekałem. 4 sezon jest moim ulubionym, ale tutaj kompletnie nic się nie dzieje. Dodatkowo denerwuje to, że stare Glee pokazywane jest wyrywkowo. Przykładowo Kurt tylko w kilkuminutowej scenie z ciastkami na sam koniec odcinka! Brak Santany, znów brak wątku Klaine i bezsensowne rozdwojenie jaźni Sama (szczerze nie wiedziałem o co chodzi). Czekam na kolejny... Na koniec sezonu powinni się bardziej postarać. Wieje nudą!
faktycznie nieco nudy. A poza tym co z tą dziewczyną Ryder'a ? Rozpłynęła się w powietrzu, zapomniał o niej? Na tyle mało akcji było w tym odcinku że rozwiązanie, albo chociaż pociągnięcie dalej tej zagadki mogłoby nieco ożywić odcinek
I tak wydaje mi się, że to Unique, więc nie mają wielkiego pola do popisu przy rozwinięciu tego wątku.
Bez przesady najgorszym odcinkiem sezonu to nie był NA PEWNO. Mozę miałeś "zły dzień" na Glee ;) Odcinek HITEM nie, ale był spoko. Stara obsada(Rach, Finn i Puck) pozamiatała i (tylko) to było ciekawe w tym odcinku.
A Kurta i Santany dostaniesz sporo w najbliższych odcinkach.
Mnie seria Harlem Shake'ów na początku odcinka totalnie rozwaliła... widocznie Glee też musiało po to sięgnąć :D
O, dziwią mnie wasze negatywne komentarze. Według mnie był to jeden z lepszych odcinków tego sezonu. Poczułam w nim prawdziwie 'gleekowsi' klimat. Stara, dobra, zdeterminowana Rachel; stosunki Finna i Pucka na prawdę niezły wątek; chór przygotowujący się do zawodów i nieporozumienia z Willem. Dodatkowo bardo przyjemne piosnki. Jedyny minus to stanowczo za dużo nudnej, smętnej Marley. A Sam i jego bliźniak na prawdę miły i zabawny element odcinka.
Bez rewelacji, ale i tak lepszy od poprzedniego. Przede wszystkim za sprawą Rachel, dwa świetne wykonania.
Też jakoś mi nie pasuje powrót Finna do szkoły, wg mnie lepiej byłoby gdyby bardziej rozwinęli wątek collegu bo zapowiadało się nieźle.
I perełka - końcowa scena Rach i Kurta :D Szczególnie Kurt z ciasteczkami.
Słaby odcinek. Wątek Finna i Pucka mega słaby. W ogóle to co oni zrobili z Puckiem nie mieści mi się w głowie. Pojawia sie najpierw jako ten starszy brat, nie ma żadnych przyjaciół a jego życie opiera się na okazjonalnym czyszczeniu basenów. Osoba która wymyśla mu dialogi powinna dawno zostać zwolniona. Nie poznaję dawnego Pucka, zabili go i wcisnęli nam jakiegoś pajaca. Podobnie z Finnem. Fajnie jest oglądac losy życiowych looserów jeśli chociaż postacie są ciekawe. Ale Finn stał się zagubionym chłopcem, który no tak...znalazł swoje powołanie. Seriously? Bardziej przekonujący był jako mechanik, lubił samochody, mial przejąć zakład. Droga w sam raz dla ciebie Finn. Poza przebłyskami geniuszu i moralizatorskich sentencji, ktore wychodzą z twoich ust, wciąż się gubisz i poddajesz. Nie uczysz się na błędach, kolejne porażki niczego cię nie uczą, nie potrafisz obrać sobie celu. Mam nadzieję, że scenarzyści mają jakis plan wobec niego, bo to aż przykre na to patrzeć. A wizerunek collegu to jakiś żart. Pucku może faktycznie lepiej usunąć, jak Mercedes, a nie robić z niego kolejnego nieudacznika, bo też przykro.