Miło obejrzeć coś co w założeniu i wykonaniu wydaje się prostym (a wręcz prostackim) serialem o unicestwianiu goblinów. Brak wielkich przepowiedni, niesamowitych istot, ścieżki przeznaczenia czy dodatkowo upychanych wątków etycznych albo rozważań nad sensem przemocy. Oglądając anime i film, miałem wrażenie jakby znów grał w początek Baldurs Gate 1 albo Icewind Dale, co świetnie mówi o klimacie i atmosferze. Tylko, że ten serial, autentycznie uwidacznia coś więcej niż tylko mściwego samotnego bohatera niczym z klasycznych westernów. Jasne całość jest zwykłą rozrywką i świetnie się w takim wydaniu sprawdza. Odnoszę jednak wrażenie, że za tym pozornym motywem głównym, ukryte jest coś znacznie wartościowszego. Czy w tym mściwym bohaterze jest sens doszukiwać się walki z traumą, poczucia bezsilności, specyficznej dobroci dla innych, opiekuńczości, motywu walki nawet z najmniejszym złem by nie doprowadzić do jego rozprzestrzenienia się i rozwinięcia? Osobiście uważam, że tak. Może 2 sezon zaskoczy, rozwinie w swoim tajemniczym stylu przeszłość postaci głównej i pobocznych towarzyszy, może zada pytania o coś więcej, może zobaczymy twarz głównego bohatera. Serial może to zrobić, ale nie musi, bo świetnie bawiłem się oglądając to jaki Goblin Slayer jest. Dla mnie to nie tylko historia o mordowaniu goblinów to prawdziwie wykreowany protagonista, dobry klimat i atmosfera ciężaru, któremu się nie poddajemy. Nie szukamy wymówek, nie „gramy w kości”, po prostu działamy.