Mam mieszane uczucia jeśli chodzi zarówno o "Gorejący krzew", jak i o "Usłyszcie mój krzyk". Oba filmy(ten drugi dokumentalny) są znakomite pod względem filmowym. Mam jednak wrażenie, że oba propagują tego typu zachowania pokazując zarówno Palacha, jak i Siwca jako bohaterów, jednostki nie mogące poradzić sobie z uciskiem. Ludzie popełniają samobójstwa z różnych powodów, nie potrafią sobie poradzić ze śmiertelną chorobą, bólem czy depresją. Jednak samobójstwo z przyczyn politycznych budzi coraz bardziej moją pogardę. Zawsze bardziej mi żal wtedy rodziny takiego człowieka niż samego samobójcy. Na swiecie nigdy nie brakowało "zbawców" poświęcających się dla sprawy. Jednak jeśli już umierać to po coś. W takich pokazowych samobójstwach więcej jest megalomanii niż bohaterstwa. Siwiec krótko przed samospaleniem pisał w liście, że nigdy nie czuł się tak dobrze jak w momencie gdy już był na 100% pewien, że tego dokona. Nie ważne, że rodzina będzie cierpieć, ważna jest tylko "sprawa". Sami mówią, że chcą wstrząsnąć społeczeństwem by...(i tu zachodzi pytanie:ruszyć do boju ze znacznie silniejszym wrogiem co byłoby pewnie samobójstwem). Tego typu ludzie, moim zdaniem, tylko szkodzą. W polityce trzeba czekać na dobry moment do zmian, a nie bawić się w "mesjasza". Zdławienie czechosłowackich reform nie było żadnym powodem by dokonać samospalenia. Tym bardziej, że 20 lat później system sam padł i nie dlatego, że ktoś zaprotestował w ten sposób. Wielu ludzi pewnie odczuwa w stosunku do Palacha czy Siwca poczucie winy. Patrzcie-oni tyle poświęcili a wy siedzieliście wtedy cicho. Ja już tego poczucia winy nie odczuwam(choć nie żyłem w tamtych czasach) i nie są oni dla mnie żadnymi bohaterami