Możecie mówić, co chcecie, ale prawda jest taka, że w przypadku "Gry o Tron" to serial wykreował
książkę. Pamiętam doskonale, jak jeszcze kilka lat temu przeglądałem internet w poszukiwaniu
jakiejś ciekawej powieści fantasy. Natrafiłem gdzieś na sagę Martina i od razu uderzyła mnie
objętość książek i jednoczesny brak ich popularności. Gdzieś chyba (nie pamiętam już
dokładnie) znalazłem nawet adnotację, że książka rozeszła się na świecie w kilkuset tys.
egzemplarzy, ewentualnie milionie, co jest dość kiepskim wynikiem. Pomyślałem sobie wtedy,
że szkoda mi Martina, bo tyle się namęczył, a nikt nawet nie dostrzegł jego twórczości.
Tymczasem kilka lat później, przeglądając ranking Filmweba, rzucił mi się w oczy serial, o którym
nie słyszałem. Serial, który nie wiadomo skąd wskoczył na 1. miejsce rankingu. Jakie było moje
zdziwienie, gdy okazało się, że to serial na podstawie "Pieśni Lodu i Ognia"...
Wiadomo, o gustach się nie dyskutuje, ale każdy, kto ma jakąś podstawową wiedzę o pisaniu,
doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Martin jest pisarzem słabym. Nie czytałem książek,
przeglądałem fragmenty i muszę przyznać, że językowo jest strasznie. Bardzo strasznie.
Oczywiście nie zarzucam autorowi pomysłowości i stworzenia zawiłej i interesującej fabuły (jak
mniemam), ale do tego nie trzeba wielkich umiejętności pisarskich. Serial to inna bajka. Jest
naprawdę dobry, potrafi przykuć uwagę i generalnie ma więcej plusów niż minusów.
D&D potrafili zauważyć potencjał. Po zakńczeniu emisji"The Tudors", HBO chciało zapełnić lukę po tym serialu. Szukano scenariusza osadzonego w podobnych realiach, chociaż nie identycznych. I prawdą jest, że to serial wypromował książkę.
Z wszystkich części najlepiej czyta się "Grę o tron", następne się wleką, niepotrzebnie przeciągają, ale takie dłużyzny i niepotrzebne wątki są w każdej książce. Pióro Martina, to nie pióro Tolkiena. Jest słabsze zdecydowanie, ale siłą książki jest fajna historia, i to, że losy postaci są nieprzewidywalne, że każdy może zginąć. Twórcy robią co mogą, aby całą historię przedstawić spójnie, bo w książce spójna nie jest.
"Po zakńczeniu emisji"The Tudors", HBO chciało zapełnić lukę po tym serialu."
The Tudors to nie serial HBO. Pewnie sie czepiam, ale po co pisac o czyms, o czym sie nie ma pojecia?
Na antenie HBO też pokazywano "The Tudors" , tak jak i inne produkcje, które HBO nie produkuje, np. :"Spartakus" i co ciekawe, Tudorowie mieli dobrą oglądalność na antenie HBO i to nakłoniło stację do stworzenia własnego serialu w przybliżonym klimacie. Naczytałam się na ten temat trochę, więc wiem co piszę
eh, kompletnie nie wiesz, co piszesz. The Tudors i Spartacus pokazywalo tylko polskie HBO (no moze i tez kamerunskie i moldawskie, nie wiem). Amerykanskie HBO, ktore stworzylo Gre o tron nic ze Spartacusem ani z Tudorami nie ma wspolnego. Jesli juz mowa o inspiracji to moze to byc rosnaca popularnosc przedwczesnie skasowanego Rzymu (prawdziwego serialu HBO), ale tutaj juz mozna mowic o wielu czynnikach
Serial te książki wypromował, co jest logiczne, bo więcej osób ogląda telewizję niż czyta książki. Książki zawsze zyskują wiele na popularności po ekranizacji, żeby nie wiem jak dobre były. Po prostu coraz więcej ludzi to półanalfabeci.
Mimo to nie przypominam sobie, by inne popularne książki zostały aż w takim stopniu wypromowane przez serial lub film.
Ale to niczego nie dowodzi. Idąc takim tokiem myślenia to ,,Zmierzch" jest dobrą książką bo się dobrze sprzedał od razu jako książka i potem jako film. A co do zarzutu o język to trudno się do niego odnieść bo nie podałeś żadnych argumentów.
Czytałem Igrzyska Śmierci po obejrzeniu dwóch ekranizacji. Tak samo jak wielu moich znajomych. Ale już na temat. Pieśń Lodu i Ognia zmieniła moje postrzeganie powieści, już zawsze będę oceniał książki na jej podstawie. Żeby nie było, zacząłem czytać sagę, bo dowiedziałem się o popularności serialu, jednak nie sądzę, by to jakoś zmieniło mój odbiór w stosunku do niej. Martin złamał wiele schematów i zadbał o to, co najbardziej mi się podoba, wielowatkowosc, nieprzewidywalnosc, łamanie schematów, geografia. Igrzyska Śmierci tego nie mają, świat geograficzny jest na beznadziejnym poziomie, mamy tylko jednego POVa, itd.
Prędzej więcej siedzi w Internecie niż czyta, czy ogląda. A z tymi półanalfabetami może i masz rację, ale niewiele to ma wspólnego z nieczytaniem książek, bo nie nakręcili o nich serialu czy filmu.
Nie wszyscy fascynują się fantasy i siedzą na portalach temu poświęconych, wyłapując nowowydane książki. Wiele jest ludzi takich jak jak, którzy czytają po prostu wszystko, co wpadnie im w ręce. A skąd my mieliśmy się dowiedzieć, że powstała taka "Gra o ton", skoro było o niej cichutko, póki nie wyszedł serial? Smutna prawda jest taka, że rozgłasza się i reklamuje tylko żenująco-badziewne pseudoksiążki. Idealnym przykładem na to jest "50 twarzy żalu i zniesmaczenia", która miała taką reklamę, że słyszał o niej chyba każdy. I to na bardzo długo przed choćby wzmianką o filmie na jej podstawie.
Nie przeczytałabym wielu świetnych książek, gdyby nie filmy i seriale, bo po prostu nie miałam bladego pojęcia, że powstały. I myślę, że o to głównie chodzi w zwiększeniu popularności książek po premierze seriali/filmów.
"Gra o Tron", czyli jak serial ocalił kiepską książkę?''
Jak możesz myśleć, że książka jest słaba po przeczytaniu tylko fragmentów? Cóż, ja także jeszcze nic nie ruszyłam z twórczości Martina, ale nie rozumiem jak możesz wypowiadać się w ten sposób o książce i porównywać ją z serialem, skoro nawet jej nie przeczytałeś.
Nie chcę oceniać całości książki, której nie czytałam,
jednak zgadzam się, że te fragmenty które przeczytałam były słabe językowo
(moim zdaniem, nie jestem polonistką ani profesorem Miodkiem, to całkowicie moja - subiektywna ocena).
Myślę, że sukcesem zarówno książki jak i serialu jest wielowątkowość i świetna historia i to z pewnością zasługa pisarza.
Chciałam, jeszcze dodać, że komentarze w stylu 'a co sądzisz o Zmierzchu itd.' są nie w temacie,
ktoś założył wątek na konkretny temat - gra o tron i Martin, mówicie autorowi, że jest krzykaczem,
cóż jak dla mnie wyraził swoje zdanie i tyle. A komentarz w w/w stylu jest komentarzem z rodzaju
'jesteś głupi bo jesteś młodszy' albo jesteś 'nic nie wiesz bo lubisz kinder niespodziankę'
co to ma do rzeczy? Nic... więc jeżeli chcesz z kimś rozmawiać na temat, to mów o tym o czym pisze dana osoba,
nie o innych filmach które lubi czy ma w awatarze.
Teraz możecie mnie pokrytykować... jednak z mojej strony to tyle w temacie.
Być może Martin nie ma jakiegoś powalającego stylu, ale mówienie, że jest strasznie językowo albo nazywanie jego twórczości grafomanią, jak to niektórzy użytkownicy robią, to już przesada. Gdyby było tak tragicznie, saga nie osiągnęłaby takiego sukcesu.
Nie no kupa śmiechu..książki kolega nie czytał ale wie(!) że jest kiepska...jasnowidze sami^^. Nie myliłbyś się co prawda, gdybyś napisał tak np. o "Zmierzchu" czy "50 Shades of Grey" ale to nie ta bajka proszę Ciebie.
Sama lubię nazywać Martina troszku pośledniejszym Tolkienem, ale to nie znaczy że jego książki to słaba lektura. Jest krwawszy, brutalniejszy i bywa nawet ciekawszy, wiem profanacja^^
To, że objętość książek zniechęciła cię do czytania świadczy o twojej miałkości intelektualnej. A to, że oceniasz książki bez ich lektury świadczy o twojej igorancji. Są to na tyle odpychające cechy, że nie będę się wgłębiał w dalszą część twoich wypowiedzi. Chciałem tylko, żebyś wiedział(a) jaki mały z ciebie człowieczek...
"Wiadomo, o gustach się nie dyskutuje, ale każdy, kto ma jakąś podstawową wiedzę o pisaniu,
doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Martin jest pisarzem słabym"
Ja mam podstawową wiedzę i tak nie uważam. Wręcz przeciwnie. I co?
"Nie czytałem książek,
przeglądałem fragmenty i muszę przyznać, że językowo jest strasznie"
Skoro nie chciało ci się czytać książek, które krytykujesz na podstawie fragmentów, być może nawet wyjętych z kontekstu, śmiem wątpić czy jednak posiadasz tą podstawową wiedzę...Nigdy bym nie skrytykował książki, której nie przeczytałem, nawet jeśli to najgorszy chłam sprzedawany w kioskach Ruchu.
A co do "Pieśni Lodu i Ognia" miał swoich wiernych fanów także w Polsce, wystarczy wejść na forum Ogień i Lód, które działa od połowy poprzedniej dekady i skupia fanów, którzy od lat dzielą się spostrzeżeniami na temat książek. Pewnie nie było ich tylu co teraz, ale istnieli więc twoje poszukiwania okazały się mało owocne. Po za tym sam Sapkowski, mistrz nad mistrzami pióra przyznał, że saga Martina to jedna z jego ulubionych książek w nurcie fantasy. Myślę, że on wiedzę o pisaniu posiada trochę większą od podstawowej. A już na pewno książkę w odróżnieniu od ciebie przeczytał.
Dalej mi się nie chce pisać bo i tak to pewnie jakaś prowokacja, nie wierzę, że ktoś umyślnie robiłby z siebie idiotę krytykując książkę, której nie przeczytał.
Moim zdaniem zarówno serial jak i książka są kiepskie. Martin, niestety ale zna słabo historie, dlatego stworzył świat który się nie klei. Zaś serial to pogłąbia.
1. U Martina elitarną jednostką są t.z.w. "Nieskalani", czyli wykastrowani hipolici greccy, ale nie posiadający zbroi. Falanga grecka okazała się bezradna wobec falnagi macedońskiej, zas sama formacja falanga ustapiła miejsce legionom Rzymskim. Ostatecznie zaś, najgroźniejszą formacją do walki w bezpośrednim zwarciu okazała się choragiew rycerska, której skład to był ciężkozbrojny jeździeć, uzbrojony w długą kopie, a asekurowali go do nawet trzch konnych cięzkozbrojnych kuszników. Ostateczną formą rycerza, był Polski husarz, posiadający najdłuższą i najgroźniejszą broń białą czyli 6 metrową kopie husarską. A u Martina to właśnie hipolici mieli być poważnym zagrożeniem dla kopijników. Pomijam bezsens kastrowania młodych chłopców, którzy byli pozbawieni głównego żródła męskiej siły, pewności siebie, szybkości. wytrzymałości czyli testosteronu.
2. Martin snuje wątek o inwazji Morskiej ze strony potomków obalonego monarchy przez Morze. Już kiedy Drogo Khal zamordował publicznie brata swej żony Daenerys Targaryen. To wszelkie marzenia o inwazji to zbióro poborznych życzeń. Lordowie popierający syna obalonego monarchy, nie poparli by szalonego barbarzyńcy mordującego ich przywódcę. Który lord zaryzykowałby postawienie na tronie barbarzyncę, którego wybuchy gniewu pozbawiały by nie tyle godności co tytułów lordów??? A bez poparcia lordów, baronów to flotę czekałaby ryzykowane bitwa morska. Zaś lekka jazda Drgo Khala byłaby wybita przez cięzką jazdę, na jakieś z plaż, zanim mogłaby rozwinąć szyki. Pomijam, że zapewne armia barbarzynców nie miałaby wcale taborow, więc dokonywałaby grabierzy, gwałtów i rozbojów. A wtedy, chłopi z ochoczą zasilaliby by szeregi partyznatki. Natomiast w serialu, barbarzyńcy z południa uzbrojona jest gorzej od kosynierów Kościuszki. Broń, to jakiś cep z epoki Sumerów, zbroje to jakieś skóry. Aż śmiac się chce widząc takich "barbarzyńców".
3. Nie wiem dlaczego państwo posiadające spore armie z epoki póxniego średniowiecza dotychczas nie podbiło północy. Nawet Giganci byliby martwi po nadzianiu się na 5 metrowe kopie, jeśli wpierw owi barbarzyńcy północy przetrwali by salwy średniowiecznej piechoty, z kusz czy łuków s tylu "walijskim". Owych innych nie widu nie słychu od setek lat, barbarzyńcy z północy to w sumie co chwila powstająca horda, przez jakiegoś króla dzikich. Zagrożnie w zasadzie żadne.
4. U Martina nie widac czegoś takiego jak dyplomacja w stylu Rzymskim czyli zasada dziel i rządź. Pobój barbarzyńców poprzecało przekupstwo przywódców kilku plemion, ich wywyższenie aby udzielali oni wsparcia logistycznego. W zasadzie zarówno na południu jak i północy można by ją z powodzeniem stosowac. Zaangazowano by to możnych 7 królestw nie w wojnę domową ale w podbój nowych terenów. Czy głowa rodu Starków, naprawde nie potrafiłaby w taki sposób doradzać królowi???
5. Sam serial no cóż. Kiepskie pojedynki, mało widowiskowe bitwy, kiepska produkcja słabe kostiumy i więcej gadaniny niż akcji i tła które by pokazywało jak powinien yglądac kraj w którym toczy się wojna domowa. Kórcze ogladam Potop, "Pan Wołodyjowski - serial i film, i stwierdzam że tamte seriale klimatem biją na głowe produkcje HBO. Zresztą serial "Rzym" także jest lepszy.
Moim zdaniem, siła serialu to dobra muzyka, dobrzy aktorzy ale to za mało jeśli nie mają wsparacia produkcji. Wiadomo jedno HBO, prowadzi kosztowną akcje propagandową, ale moim zdaniem to za mało.
Nie chce mi się odpowiadać kompletnie na każdy punkt, bo to co piszesz, tak naprawdę jest bez znaczenia. Siłą napędową sagi są ludzie z krwi i kości. Emocje. Ich życie. Decyzje, które wpływają na te życie. A każda decyzja ma swe konsekwencje. To nie jest książka przedstawiająca wydarzenia historyczne i realia historyczne, ba, nie dzieje się nawet w realnej rzeczywistości, co innego przytoczona przez Ciebie trylogia czy Rzym - porównania kompletnie nietrafione. A saga jest tak żywa, że czytając nikt się nie zastanawia (no poza paroma osobami nie mającymi dystansu do konwencji, to musi być straszne tak oglądać film/serial czy czytać bułkę przez bibułkę) czy Nieskalani mają zbroję czy też, tzn. ta myśl może i przechodzi, ale za chwilę odchodzi, bo uwagę przykuwa coś innego, zresztą tam i tak nie ma rycerstwa.
serial jak i książka są reklamowane jako fantasty bardziej realne od "Władcy Pierścieni" Tolkiena. Natomiast aż łezka się kręci w oku, jak przedstawieni sa Jeźdzy Rohanu. Naprawdę takiego realizmu w uzbrojeniu konnego wojownika (jeździeć Rohanu uzbrojeniem przypomina Polskiego Pancernego z XVII wieku), to nie uświadczysz w Grze o Tron.
A przecież ten serial i książka miały być BARDZIEJ REALNE OD WŁADCY PIERŚCIENI TOLKIENA. Niestety realizm tego serialu sprowadza się do pokazywania scen erotyczno - pornograficznych, golizny i podżynania gardeł.
Mylisz pojęcia. W przypadku Tolkiena masz świat praktycznie całkowicie oparty na fantasy, a u Martina wręcz przeciwnie, fantasy to dodatek do ludzkiego świata (gdzie owszem, występuje życie płciowe i rozmnażanie, pominięte przez Tolkiena), a nie jego sedno i to się ma na myśli pisząc o realizmie w tej kwestii. A jeżeli oglądając Władcę Pierścienia zamiast zatopić się w magii tego świata, jego klimacie, pięknie, ważne dla Ciebie jest to, czy "jeździeć Rohanu uzbrojeniem przypomina Polskiego Pancernego z XVII wieku" czy też nie, to współczuje. A gdyby nie przypominał to co? Wtedy podczas seansu obgryzałbyś paznokcie ze zgryzoty?
Fune w Grze o Tron uzbrojenie Dothraki, to jakiś sierp - z epoki armii antycznego Egiptu - oraz półzbroje skórzane. Tak uzbrojonych wojowników to by pokonali ubrojeni w kosy postawione na sztorc chłopi. A Dothraki mieli stanowić trzon armii która miała dokonać inwazji na Westeros, państwo dysponujące armią z późnego średniowiecza - czyli takich rycerzy w stylu bitwy pod Grunwaldem. Nie wiem, ale twórcom serialu i autorowi książki brakuje ELEMENTARNEJ WIEDZY Z ZAKRESU HISTORII I MILITARÓW. Następna "Super formacja" to "Nieskalani" czyli hipollici Greccy, ale bez zbroi ( w serialu dano im skórzane zbroje), którzy jeszcze za dziecięcia zostali wykastrowani (dlatego ich trening przeżywało jeden na czterech chłopców). Kastracja pozbawia mężczyzn podstawowego źródła siły, wytrzymałości, szybkości oraz pewności w sytuacjach stresowych czyli HORMONU TESTOSTERONU. Nie wiem jak ta armia miałaby szanse skonfrontować się z paroma tysiącami rycerzy???? Natomiast smoki, no cóż wystarczy rozkaz aby łucznicy strzelali w skrzydła i po smokach. Zasięg strzał, które przebijały zbroje wynosił 250 metrów, błoniaste skrzydło smoka to idealny cel, słaby materiał, skrzydło smoka w dodatku musiał być ogromne. Natomiast smok, swoim ogniem skutecznie raziłby dopiero z odległości ok 30 metrów (taki jest zasięg miotaczy ognia).
Realizm u Martina to kpina. Drogo Khal mordując otwarcie brata swojej żony, w zasadzie pozbawił Daenerys Targaryen, całe poparcia jakie miała wśród baronów w Westeros. Który baron poparłby na tronie barbarzyńcę którego kaprys mógłby pozbawić go głowy???
U Martina jest kompletny brak realizmu. Martinowi brakuje wiedzy historycznej z zakresu militariów, gospodarki i polityki.
Mój drogi. Brak podstawowej wiedzy u Martina, niestety nie tyczy się tylko kwestii uzbrojenia. Wystarczy spojrzeć, nawet na sposób dziedziczenia tronu w Westeros, czy chociażby kompletnie idiotyczne zachowania władców. Kiedyś o tym wspominałem, że w przypadku podboju całej krainy, Aegon zostawił Starką tak wielkie pałacie ziemskie. Jak obaj dobrze zapewne wiemy, w czasach które Martin stara się "naśladować", o sile danego rodu świadczyły ziemie jakie posiadał. Dopiero później, pojawiły się kwestie stricte państwowe.
Jaki król, zostawia swojemu poddanemu, którego dopiero co podbił, tak wielkie ziemie, które stanowią niemal połowę państwa? Toż to istna kpina.
Poza tym, zwróć uwagę, jak szybko lordowie odwrócili się od swojego monarchy. Niektórzy wspominają, że książka skupia się na aspektach psychologicznych, prawda? Jeśli ludzie zachowywali by się tak jak w przypadku powieści Martina, nie sądzę by ludzkość przetrwała tak długo. Tam jest brak jakiegokolwiek poczucia obowiązku czy posłuszeństwa. Książka jest strasznie prosta, a Martin wybiera drogą, która jest najbardziej krwawa. nie zważając na to, że niektóre zachowania czy też sceny mają jakikolwiek sens.
Zresztą, zawsze mnie zastanawiało, dlaczego ludzie z Essos, tak boją się Dothraków, skoro nie byli w stanie oblegać miast... Każde miasto było w stanie ich pokonać, ale jak widać... W tym "realnym" świecie, działają zupełnie inne zasady, aniżeli u nas :)
Pozdrawiam,
Bondzik
Ech, kolega znów na pierwszy rzut oka ma sporo racji, a gdy spojrzy się na jego oskarżenia z odrobiną zdrowego rozsądku, to widać jak są bezzasadne.
Północ powierzchniowo może być ogromna, ale pod względem liczby ludności wypada wyjątkowo blado na tle pozostałych królestw (może poza pustynnym Dorne i maleńkimi Żelaznymi Wyspami). To ludność świadczy o sile danego królestwa, nie jego terytorium. Wychodzi na to, że Północ jest co najwyżej przeciętna pod względem siły, prestiżu. Co więcej, jest - uwaga - na północy, a więc trochę daleko, czyli trudno ją kontrolować z Królewskiej Przystani. Do tego trzeba zauważyć, że ludzie z Północy są mocno konserwatywni, bardzo uparci i wytrwali, więc niechętnie zgodziliby się podporządkować najeźdźcy i zrezygnować ze zwierzchnictwa Starków, którzy rządzą tam już od tysięcy lat. Są zarazem bardzo honorowi, więc chcąc-nie chcąc, posłuchają Lorda Starka, gdy ten sam zdecyduje się złożyć hołd najeźdźcy.
Obalenie Starków sprowadziłoby same nieszczęścia, serię buntów, wojnę partyzancką w dzikich lasach Północy, generalnie syf, bałagan i zamieszanie. Aegon I był na tyle rozsądny, że wybrał opcję pokoju i spokoju stosunkowo małym kosztem.
Lordowie i inni możnowładcy w historii buntowali się przeciw władcy nieraz, ale to wszystko zależy już od władcy. Chciałem zauważyć, że od czasów podboju przez Aegona Zdobywcę aż do Rebelii Roberta żadnych sensownych buntów nie było. Bo albo walczyli ze sobą sami Targaryenowie, albo ich bękarty, albo próbowano podporządkować Dorne. Cała reszta siedziała cicho i względnie spokojnie. To, że w czasie trwania akcji książki/serialu jest wielkie zamieszanie i bunt za buntem, to sytuacja przejściowa i stosunkowo rzadko spotykana (2-3 lata wojen wobec poprzednich niemal 300 lat względnego spokoju). A takie właśnie czasy są przedstawione, bo takie są interesujące. Chyba nie spodziewasz się że ktoś chciałby napisać tysiące stron powieści o intrygach politycznych w czasach spokoju i równowagi?
Jeśli lordowie odwracają się od monarchy raz na trzysta lat, to powiedziałbym, że są nawet bardzo grzecznymi lordami. Jeśli chcesz porównania, to popatrz sobie tylko na historię Polski w XVII i XVIII wieku. :)
Zagrożenie ze strony Dothraków opisywałem już we wcześniejszych postach. Może nie zdajesz sobie sprawy, ale miasto liczące setki tysięcy lub miliony mieszkańców jest, delikatnie mówiąc, mało samowystarczalne. Dothrakowie nie muszą się nawet do takiego miasta zbliżyć na odległość strzału z łuku, żeby doprowadzić do jego upadku. Wystarczy splądrować okolicę, zniszczyć, spalić większość wsi, mieszkańców uprowadzić i wymordować, a klęska głodu w jakieś dwa lata zamieni potężną, tętniącą życiem metropolię w opuszczoną ruinę.
Ja również pozdrawiam :)
Na wstępie przepraszam, za późną odpowiedź. Człowiek zajęty, szczególnie przed świętami...
Dobrze, zacznijmy od początku, gdzie historia się zaczęła ;)
"Ech, kolega znów na pierwszy rzut oka ma sporo racji, a gdy spojrzy się na jego oskarżenia z odrobiną zdrowego rozsądku, to widać jak są bezzasadne."
Ohh, niezłe postanowienie, na samym początku dyskusji, w sytuacji kiedy jeszcze nie podało się żadnego argumentu, a pierwszym zdaniem którym wchodzisz do dyskusji - piszesz, że twój rozmówca nie ma racji. Nie jest to grzeczne...
"Północ powierzchniowo może być ogromna, ale pod względem liczby ludności wypada wyjątkowo blado na tle pozostałych królestw (może poza pustynnym Dorne i maleńkimi Żelaznymi Wyspami). To ludność świadczy o sile danego królestwa, nie jego terytorium. "
Pierwszy absurd. Dlaczego Rzymianie chcieli podbić świat, dlaczego zależało im na tak dużym terytorium? Dlaczego cesarzowie, dynastii Han, tak bardzo chcieli rozszerzyć swoje wpływy, na plemiona mongolskie? W tych czasach (A raczej w czasach, które naśladuje Martin) mamy przykład "potęgi" terytorialnej. Państwowość wytworzyła się znacznie później. Jedynym sposobem, by pokazać potęgę własnego państwa, są właśnie zdobycze terytorialne. Jakby nie patrzeć, za czasów monarchii feudalnych, nie ma czegoś takiego jak państwo. Podam na przykładzie Polski. Za Bolesława II Śmiałego, teren, na którym On panował, był terenem - Bolesława Króla z dynastii Piastów. Bolesław, mimo że nie miał poparcia na Czechach, bardzo chciał je podbić, aby zagarnąć tamtejsze godności a przede wszystkim TYTUŁY.
Siłą państwa, w okresie średniowiecza, są zdobycze terytorialne, nie zaplecze ludzkie (która z naszej perspektywy, są oczywiście niezwykle ważne) ale nie dla tamtej epoki. Tutaj, doskonale potwierdza się teoria użytkownika Gabriellabowicza, że Martin, nie ma za dużej wiedzy na temat epoki, którą próbuje naśladować.
"chodzi na to, że Północ jest co najwyżej przeciętna pod względem siły, prestiżu. Co więcej, jest - uwaga - na północy, a więc trochę daleko, czyli trudno ją kontrolować z Królewskiej Przystani. Do tego trzeba zauważyć, że ludzie z Północy są mocno konserwatywni, bardzo uparci i wytrwali, więc niechętnie zgodziliby się podporządkować najeźdźcy"
I tutaj potwierdzasz moją teorie, dlaczego ktoś zostawił władzę Starkom, skoro nikogo innego nie będą słuchać, skoro Stark jest z północy, czy naprawdę warto było zachować przy życiu ten ród? Czy król był naprawdę takim idiotą, że nie spodziewał się, że nikt nigdy nie będzie chciał wydrzeć mu władzy, tym bardziej że ma tak ogromne poparcie tamtejszej ludności? :) Widzisz, sam znalazłeś, jak mało rozbudowane są relacje tamtych postaci. :)
"Są zarazem bardzo honorowi, więc chcąc-nie chcąc, posłuchają Lorda Starka, gdy ten sam zdecyduje się złożyć hołd najeźdźcy. "
Masło maślane - zdanie wcześniej piszesz mi, że nie uznają najeźdźcy, a naglę Stark ugina kolana? He?
"Obalenie Starków sprowadziłoby same nieszczęścia, serię buntów, wojnę partyzancką w dzikich lasach Północy, generalnie syf, bałagan i zamieszanie. Aegon I był na tyle rozsądny, że wybrał opcję pokoju i spokoju stosunkowo małym kosztem."
Chwileczkę, a czy właśnie to nie obaliło Targaryenów? On tego nie zaprzestał, jedynie odwlekł w czasie :) Poza tym, skoro Północ, tak bardzo jest honorowa, dlaczego uznała za seniora kogoś, kto ugiął kolana bez walki? :D Absurd, absurd i raz jeszcze absurd!
"Lordowie i inni możnowładcy w historii buntowali się przeciw władcy nieraz, ale to wszystko zależy już od władcy. Chciałem zauważyć, że od czasów podboju przez Aegona Zdobywcę aż do Rebelii Roberta żadnych sensownych buntów nie było"
Wydawało mi się, że głównie też od możnych oraz ich ambicji. To prawda, ludność się buntowała, ale ile razy w historii buntowało naglę się pół państwa, z powodu śmierci jednego lorda, oraz jego ojca? :) Skoro coś takiego, jest w stanie rozpocząć tak wielką rebelię, nie wyobrażam sobie co by się stało, gdyby Targaryen chciał rozwiązać system feudalny i wprowadzić absolutyzm :D Atomówkami by się ostrzeliwali :D
" Chciałem zauważyć, że od czasów podboju przez Aegona Zdobywcę aż do Rebelii Roberta żadnych sensownych buntów nie było. Bo albo walczyli ze sobą sami Targaryenowie, albo ich bękarty, albo próbowano podporządkować Dorne"
Wydaje mi się, że ma to związek z faktem, że wiele tej historii nie znamy :D Blackfyre - ciekawy wątek, wojna o sukcesje, jest dużo bardziej złożony i ciekawy (a przede wszystkim realny) niż to co mamy do czynienia w głównej powieści.
" takie właśnie czasy są przedstawione, bo takie są interesujące. Chyba nie spodziewasz się że ktoś chciałby napisać tysiące stron powieści o intrygach politycznych w czasach spokoju i równowagi?"
Wydaje mi się, że główna siła intryg uderza właśnie wtedy, kiedy nie spodziewamy się ataku, prawda? Kiedy każdy z każdym się leje, lepiej nazwać to sabotażem, aniżeli intrygą :)
"Jeśli lordowie odwracają się od monarchy raz na trzysta lat, to powiedziałbym, że są nawet bardzo grzecznymi lordami. Jeśli chcesz porównania, to popatrz sobie tylko na historię Polski w XVII i XVIII wieku. :)"
Wybacz, może jestem noga z historii, ale wydaje mi się że o czasy o których wspominasz, już wtedy nazywali Feudalizm historią :D. Więc... porównujesz, DEMOKRACJE szlachecką, z ustrojem monarchistycznym :D Nieźle.
"Zagrożenie ze strony Dothraków opisywałem już we wcześniejszych postach. Może nie zdajesz sobie sprawy, ale miasto liczące setki tysięcy lub miliony mieszkańców jest, delikatnie mówiąc, mało samowystarczalne."
O ile pamiętam, wszystkie te miasta, to miasta portowe. Więc, nie byli by odcięci od zaopaczenia :D poza tym, i tak wątpię czy coś uprawiają na tych pustyniach, czyli tak czy siak, polegali na handlu. Nie ważne jak się na to spojrzy, pomysł z tymi dzikusami, jest całkowicie pozbawiony sensu. Myślisz, że te wsie, które splądrowali by w ogół miasta, zapewniłoby im to wyżywienie na kilka lat oblegania miasta? Twierdza zawsze padnie, jeśli armia oblegająca, zapewniony ma dostęp do zaopatrzenia. A jeśli oblegają portowe, to muszą też zablokować port. Innymi słowami, obywatele wraz z rządzącymi tymi miastami, to idioci.
Serdecznie pozdrawiam,
Bondzik
Jeśli naprawdę razi cię standardowa, wydawałoby się, procedura postawienia tezy, a następnie jej udowodnienia, to dobrze, postaram się zapamiętać, żeby zaczynać od argumentacji za tezą jeszcze niepostawioną.
Skoro Rzymianie chcieli podbić świat, to dlaczego postawili w Brytanii Wał Hadriana (czyli główną inspirację Martina dla Muru)? Dla tak wielkiego imperium wchłonięcie dzisiejszej Szkocji nie było zadaniem ponad siły. Jedynym sensownym powodem wydaje się być fakt, że mało przydatne ziemie, mało przyjaźni ludzie, niezbyt miła pogoda, itd. sprawiły, że uznano ten podbój za niewarty zachodu.
U Martina jest całkiem podobna sytuacja, tyle że ziemie znacznie rozleglejsze, a więc wymagają bardzo długiego marszu i wielu odmrożeń, klimat absolutnie nienadający się do uprawy (a średniowieczna gospodarka opiera się głównie na rolnictwie), a przede wszystkim, Inni.
I tutaj właśnie zupełnie nie mam pojęcia dlaczego obaj z Gabrielem uparliście się na ocenianie całej sagi przez pryzmat powieści historycznej. PLiO to niestety fantasy i występują tutaj Inni, którzy moim zdaniem są absolutnie najzaje***tszym argumentem przeciwko inwazji na te ziemie. Wy natomiast zgrabnie pomijacie fakt ich egzystencji, żeby móc powieszać sobie psy na Martinie, który nie zna się na historii. Równie dobrze można stwierdzić, ze historia nie zna się na Martinie, ani Innych...
Kolejna Sprawa. Aegon miał po podboju trzy opcje:
1. Odsunąć Starków od władzy i narobić sobie wrogów na Północy.
2. Zabić Starków i narobić sobie wrogów na Północy.
3. Przyjąć hołd Starków i pozwolić im zarządzać mało przydatną z perspektywy Królewskiej Przystani Północą w swoim imieniu.
Myślę, że te trzy opcje nie wymagają komentarza.
Dlaczego dumny Stark poddał się Aegonowi?
Bo dobry władca tak właśnie robi po przegranej wojnie. Mógłby pociągnąć swoich ludzi na śmierć w przegranej z góry walce partyzanckiej, ale to byłby najgorszy możliwy scenariusz dla Północy. Ktoś kto tak mocno argumentuje za wiernością historyczną powinien wiedzieć, że wojny ładnie wyglądają tylko w kinie i literaturze, natomiast dla ludzi nimi dotkniętych są katastrofą. :)
Targaryenów obalił bunt Roberta, wywołany lekkomyślnością Rhaegara i być może Lyanny. Gdyby nie ta dwójka, to nie stałoby się raczej nic. A chyba nie oczekujesz od Aegona, żeby przewidział, że za 300 lat jego prapra(...)wnuk i prapra(...)wnuczka Starka doprowadzą do buntu innego prapra(...)wnuka?
Trochę zbyt lekko podchodzisz do powodów buntu:
1. Lord i dziedzic Północy zostali bestialsko zamordowani, więc tutaj oczywiste.
2. Robert został ośmieszony, bo porwano jego narzeczoną.
3. Arryn był właściwie jak ojciec zarówno dla Neda, jak i Roberta, więc jego poparcie to właściwie też pewnik.
Już mamy trzy królestwa, których motywy są oczywiste. Dodaj do tego szaleństwo Szalonego (!) Króla, który nie był zbyt lubiany, a na pewno znajdziesz wielu, którzy nie będą się kwapili do poparcia go. Wystarczy spojrzeć na Freya, który z udziałem w wojnie wygodnie się 'spóźnił'. I Lannisterów, którzy widząc kłopoty rojalistów, również zdecydowali się zdradzić króla i zdobyli stolicę. To był prawdziwy cios w plecy.
Jak widać, większość władców w bunt zaangażowała się głównie ze względu na słabe poparcie dla kiepskiego króla, a porwanie Lyanny i zabójstwo Starków to były te wydarzenia, po których miarka się przebrała. :)
W kwestii pozostałych konfliktów, to znamy ich kilka i faktycznie nie wiemy ile jeszcze (uwaga, będzie odkrywcze) nie wiemy, ale zakładając, że wiemy o wszystkich, to widać jak na dłoni, że przez tych 300 lat, tylko jedna wojna została wywołana przez buntujących się lordów. :)
A to mało jak na tyle lat, tyle zwaśnionych rodów i tyle sprzecznych interesów.
Czasy, o których tam wspomniałem, są wbrew pozorom całkiem podobne, do tych stricte średniowiecznych. Szlachta nadal wówczas uważała się za rycerstwo, magnaci byli odpowiednikami wielkich lordów, itd. Różnica była taka, że nasza kochana szlachta miała większy wpływ na kraj, a mimo to, nadal często buntowała się przeciw królowi, jeśli ten działał nie po ich myśli.
Jeśli chcesz lepszych przykładów, to poszperaj sobie w historii Francji czy też Anglii. Tego tak dobrze nie znam, więc starałem się ten temat ominąć. Wiem jednak, że bunty i wojny domowe się zdarzały.
Trzeba wziąć też pod uwagę fakt, że sytuacja w Europie jest o tyle różna, że było w niej wiele państw, które ze sobą walczyły, więc kierowały swoją uwagę w inne strony niż 'do środka'. Siedem Królestw nie ma żadnych poważnych wrogów, więc logicznym wydaje się, że bunty i wojny domowe powinny zdarzać się częściej.
Szczerze mówiąc, nie dam głowy, że WSZYSTKIE te miasta to miasta portowe. Nawet jeśli tak jest, to wyobraź sobie, że sprowadzanie 100% żywności dla wielkiego miasta, czyli przy odcięciu od własnego zaopatrzenia, to KOSMICZNY wydatek.
...Zwłaszcza, gdy sprzedawcy zorientują się w jak beznadziejnej sytuacji jesteś. :)
O zaopatrzenie Dothraków nie ma się co martwić, oni są generalnie samowystarczalni, a splądrowanie okolicznych wiosek tylko im pomoże. :)
Jakby nie było, lepiej zapłacić okup, niż wydawać co najmniej równie wielkie pieniądze na zaopatrzenie dla oblężonego miasta, a do tego jeszcze musieć się pierniczyć z dzikusami u bram.
Tutaj myślenie jest dokładnie takie samo jak w przypadku kapitulacji Starka. Naoglądałeś się chyba za dużo filmów o bohaterach wojennych, jeśli sądzisz, że lepiej iść na wojnę.
W rzeczywistości na wojnie tracą wszyscy, więc czasem lepiej zapłacić/poddać się, choćby dla świętego spokoju. :)
A w przypadku Wolnych Miast, żeby mieć spokój i wolną rękę do dalszego prowadzenia interesów, na których się zarabia.
Również pozdrawiam. :)
Sarkazm, zobacz uzbrojenie Dothraków i tyle w temacie. Zwykli chłopi uzbrojeni w kosy postawione na sztorc i w łuki, którzy by wioskę otoczyli zaporami w stylu "kozłów hiszpańskich" odparły by taki atak.
Jak widziałem w serialu tak uzbrojonych Dothraków, to dosłownie przypomniały mi się najlepsze skecze Monty Python,a.
Aby stanowić zagrożenie, to wpierw wypadałoby stworzyć pozory takiego zagrożenia.
Sarkazm co do realiów. To dlaczego w historii 7 Królestw nie był władca zdolny do podbicia dzikiej Północy. Zresztą zastanów się skoro dzika Północ, to słabo zaludniona Arktyka, to dlaczego bano się dzikich. Nie dość, że byli oni kiepsko uzbrojeni, ich sztuka wojenna była prymitywna nie posiadali kawalerii, to jeszcze nie powinni być dość liczni. Ponadto skupienie dużej armii dzikich na terenie Arktycznym, czyli terenie ubogim w żywność było w zasadzie niemożliwe od strony logistyki. Duże skupisko ludzi to potrzebne są ogromne zapasy żywności duże tabory. A zatem ogromna armia dzikich spowodowałaby, że kobiety i dzieci dzikich umarli by z głodu. Czyli po jaką cholerę im mur przed dzikimi???
Poza tym ja wspominałem o inwazji na północ nie z inicjatywy Starka ale z inicjatywy króla 7 królestw. Czyli całe 7 królestw przygotowałby by ogromne zapasy żywności dla 7 tysięcznej armii zakutych w stal rycerzy. Starkowie zapewne przekupili by przywódcy kilku klanów dzikich. W zasadzie tak podbił Galie Juliusz Cezar. W zasadzie tak państwo Moskiewskie podporządkowało sobie tereny Syberii, czyli przy pomocy armii wprowadzało prawo które było spoiwem państwa.
Metody stare jak świat, nie znane Martinowi.
Bondzik czytałem sporo fantasty i wiem, że powieść jest tym lepsza im bardziej oddaje realia historyczne z epoki jakiej dana powieść czerpie. A od tego czy dany świat fantasty jest lepszy czy gorszy w dużej mierze zależy wiedza z różnych dziedzin autora.
Martin stworzył swoją sagę, jako bardziej realny politycznie i historycznie świat fantasty jaki stworzył Tolkien. O ile jednak Tolkien miał znakomita wiedzę z różnych dziedzin w tym z historii (zobacz znał doskonale historie wojny stuletniej, dlatego elfy to był odpowiednik walijskich łuczników). O tyle wiedza Martina jest mizerna. Martin duże czerpie z twórczości Howarda i jego postaci Conan. To właśnie postać Conana barbarzyńcy utrwaliła wizerunek, rycerzy jako kiepskich wojowników i barbarzyńców jako wojowników doskonałych. Stąd u Martina jest strach przed Dzikimi w Północy ze strony Rycerstwa, przecież Cymeryjczycy byli pierwowzorami dzikich, to przed nimi i innymi plemionami barbarzyńców z północy drżeli ze strachu rycerze z królestwa Aqulioni. Wreszcie Odpowiednikiem Essos jest królestwo Turaknu, które także nie drży ze strachu przed barbarzyńcami z południa.
Martin niestety ale swoją sagę opiera w głównej mierze na twórczości Howarda, gdzie także dominował seks, okrucieństwo i dewiacje. Tylko, że u Mertina brakuje pozytywnego bohatera jakim był Conan i idei, że cywilizacja jest be a barbarzyństwo cacy (dodam idea równie głupia i naiwna). U Martina w sumie wszystko sprowadza się do walki o władzę.
Bazowanie na twórczości Howarda to błąd, bowiem ten Amerykanin także nie posiadał wiedzy na temat historii, polityki czy wielu innych dziedzin.
Tolkien świadomie stworzył baśniowy świat, w którym to świecie autor czerpał wiele z historii. Dlatego u Tolkiena jest więcej realizmu w scenach militarnych niż u Martina. U Tolkiena nie ma seksu, ponieważ w średniowieczu to miłość była czymś ważnym a seks jedynie dodatkiem. Obecnie miłość to dodatek a seks jest najważniejszy, co widać po stopniu demoralizacji dzisiejszego społeczeństwa.
Wreszcie gdyby Martin miał wiedzę z zakresu filozofii to wiedziałby, że podstawową bronią wojownika jest idea za jaką jest gotów ginąć. Rycerz wzorował się na Jezusie Chrystusie który swoje życie oddał za ratowanie ludzkości. Mentalność rycerza była przesiąknięta wartościami z Biblii. I to sprawiło, że rycerstwo stało się najbardziej elitarną formą wojownika w dziejach świata. U Martina brakuje stworzenia sensownej religii podobnej do chrześcijaństwa, dlatego u niego rycerz przypomina pusty czołg bez załogi.
Jednym słowem Martin spieprzył na całej linii powieść. Już u samych podstaw.
Nadal nie rozumiesz , co jest ważne dla tej powieści. To o czym piszesz tu i poniżej jest nieistotne. Tak samo bez sensu jest porównywanie wymyślonego świata do seriali czy filmów, które są umieszczone w konkretnych historycznych realiach i opisują nam tamtejszy świat i życie, jak chociażby wspominana Trylogia czy Rzym. Tam nie ma wyboru czy pola do inwencji, należy przedstawić scenografię oraz kostiumy, jak i wszelkie rekwizyty zgodne z daną epoką (a i tak zwykle bywa, że coś się nie zgadza). Ale Martin mógł dać Dothrakom i różdżki, jakby miał na to ochotę, a do jazdy jednorożce. A rycerzy skrzyżować z celtyckimi druidami. Co z tego? W serialu dostaliśmy eunucha czującego pożądanie, co dla wielu jest irytujące, ale dla samego sedna wątku za Wąskim Morzem też jest bez znaczenia. Przypominasz mi widzów Jacksona, którzy marudzili na to, że ucieczka krasnoludów z jaskini pełnej goblinów, że jakże to oni tam przeżyli, przecież to taaakie nierealne; czy czytelników Tolkiena nie mogących zrozumieć, dlaczego za pomocą orłów od razu nie załatwiono sprawy; albo widzów ciekawych filmów inspirowanych Biblią, bo są niezgodne w 100% z każdym zawartym tam słowem. Jeżeli takie rzeczy nie pozwalają się komuś cieszyć przygodą i pięknymi dla oczu obrazami to ja naprawdę szczerze współczuję. Podobnie jak komuś (że się powtórzę), kto jest zablokowany przez swoje własne natręctwo, żeby dać się porwać historii zawartej w PLiO. Mimo tego spędza czas nad książką i prowadzi jakieś analizy, śledząc fanowskie forum, jak i udzielając się na nim. Nie masz nic lepszego do roboty? Nigdy bym nie wpadła, żeby tracić w ten sposób czas na coś, co mi z jakis tam przyczyn nie przypadło do gustu. Wolę zająć się czymś, co lubię. A może masz jakieś kompleksy, że tyle osób jest zafascynowanych martinowskim uniwersum i boli CIę, że sam nie możesz? Dlatego nie jesteś w stanie tu nie zaglądać? Chcesz się poczuć częścią, chociażby hejtując? Nieważne jak mówić, byle być i mówić? Serio, dla mnie masochizmem byłoby spędzać czas z ludźmi, którzy kompletnie - jak dla mnie - żyją w innej bajce.
A skąd pomysł, że Daenerys miała jakieś poparcie lordów w Westeros? I to za życia (oficjalnej wtedy) głowy rodu? Sama będąc do tego kobietą i jeszcze żoną Dothraka? I dla Twojej wiadomości, jeżeli ktoś przebywając u władcy (ba, w specjalnym miejscu, gdzie obowiązują specjalne zasady) otwarcie grozi bronią jego synowi oraz ukochanej to i owszem, traci głowę. Gwarantuję, że nikt w Westeros by się nie zdziwił.
Odpowiedź na to dlaczego Dothrakowie ubierali się tak a nie inaczej, znajdziesz chociażby w opisach Jak Jorah czuł się, kiedy ubierał pełną zbroję. Zresztą wystarczyłby sam przykład Bitwy pod Grunwaldem jak już chcesz się podpierać historią.
To że Dothrakowie tak a nie inaczej ubierali się u siebie, nie znaczy że po dotarciu do Westeros nie zadbaliby o lepsze uzbrojenie. Inna sprawa, że w Westeros bali się Dothraków i ich khalasarów.
I to twoje bajdurzenie o smokach. Nie wiem na jakiej podstawie sądzisz, że tak łatwo można było je unieszkodliwić. A może to były takie smoki pokroju Smauga (skoro wspierasz się tak Tolkienem), albo i nawet lepsze, co wtedy ??
Rycerze. Skoro byli tacy super i najlepsi na tamte czasy, to opowiedz nam jak toczyły się ich potyczki podczas wypraw krzyżowych ?? Jak uzbrojeni byli chrześcijańscy rycerze, a jak armie islamistów ??
Aegon podpił północ, i zmusił Starka do ugięcia kolan, ale zostawił ją im, bo oni rozumieli czym jest północ i jak jest rola Muru. Każdy inny mianowany namiestnik północy, pochodzący gdzieś z daleka, oprócz tego że nie miałby takiego poparcia, wolałby pewnie bardziej dostać Harenhall niż Winterfell :)
Inna sprawa, że później piszesz o idei za którą ktoś powinien walczyć, to mniej jej było u rycerzy Westeros (głównie walczyli za kasę, super idea naprawdę), a więcej u Dothraków czy Nieskalanych.
Btw. Wszystkie te twoje posty i wypociny, czepianie się, że u Martina brak realiów historycznych, a głównie militarnych, są tak śmieszne, że czyta się to z szerokim uśmiechem na twarzy. Brakuje mi jeszcze rozwinięcia wątków braku realizmu u Innych (lodowe zombiaki), o Murze (budowa, zaklęcia), o Melisandre i magii, o wargach, czy pocałunek ognia przywracający życie (taki skrót myślowy).
1. Wszystkie twoje 'lepsze' od Nieskalanych formacje pochodzą z Europy, której odpowiednikiem jest Westeros. Nieskalani byli elitą w Essos, gdzie na wzór średniowiecza, technika wojenna stała na znacznie niższym poziomie. Siłą Nieskalanych jest odporność na ból, organizacja i znakomite wyszkolenie. Na otwartej przestrzeni faktycznie wyraźnie ustępują zachodniemu rycerstwu, ale na swoim podwórku są absolutną elitą. A że pojęcie globalizacji jest im obce, to nikomu nie przychodzi do głowy porównywać wojowników z tak odległych i różnych krain. :)
2. Tu masz rację, Drogo nie miał wielkich szans na podbicie Siedmiu Królestw, ale jednak nie w tym rzecz. Inwazja Dothraków, nawet jeśli zakończona niepowodzeniem, byłaby ogromnym zagrożeniem dla Westeros, tamtejszej gospodarki (większość wsi zostałaby zrównana z ziemią) i ogólnego porządku. Nie ma się co dziwić, że Robert i spółka bali się takiej możliwości - może nie straciłby tronu, ale jego królestwo baaardzo by ucierpiało.
3. Północ jest z technicznego punktu widzenia uzależniona od Żelaznego Tronu, więc nie ma potrzeby jej podbijać. Zgaduję jednak, że chodzi o ziemie na północ od Muru, a więc wysunięte jeszcze dalej. Dlaczego ich nie podbito? A dlaczego nikt nigdy nie toczył zażartych wojen o Antarktydę? Powód jest dokładnie ten sam. Tam jest po prostu za zimno i zbyt nieciekawie, zeby komukolwiek chciało się dokonywać jakiejś poważnej inwazji. Dodaj do tego olbrzymy, irytujących Dzikich i legendy o Innych, a nawet najgłupszemu królowi/lordowi taki pomysł do głowy nie przyjdzie.
4. Podbój jakich nowych terenów? Wyżej pisałem dlaczego nie ma sensu ruszać za Mur, a Essos jest zbyt duże, ludne i odległe, żeby można je było podbić, a co dopiero kontrolować na dłuższą metę.
5. Sam serial, to już kto co lubi. Fune ma tutaj rację, że jeśli tylko przestaniesz silić się na szukanie negatywów, to z łatwością znajdziesz mnóstwo istotnych plusów. :)
Sarkam:
Ad1. Elitą armii mieli być wykastrowani pozbawieni zbroi Hipolici Grecy??? Chłopie, oni nie mieli szans na zbudowanie odpowiednich mięśni, ponieważ ich organizm nie produkował odpowiedniej ilości TESTOSTERONU. Trenuje sporty siłowe więc wiem o czym pisze. Znam historie i wiem, że taka formacja była przy rycerstwie niczym piechota z XIX Wieku przy dywizjach pancernych 3 Rzeszy. Jak na terenie pustynnym, równym mogli oni w otwartym polu przeciwstawić się rycerstwu z okresu późnego średniowiecza????
Ad.2 Nie wiesz o czym piszesz. Chłopi postawiliby kosy na sztorc, wioski były otoczone wysokimi płotami, dodatkowo chłopi posiadali by łuki i taki oddział Dothraków zostałby szybko wybity. A dodam że w każdej wiosce był jakiś rycerz. Wtedy ów rycerz by zabijałby Dothraków dziesiątkami. Powtarzam jeszcze raz. Realizm to także danie sensownego uzbrojenia owym nomadom. Aby uzmysłowić tobie słabość sił w stylu tatarskim to wyobraź sobie, że pod Hohowniem 400 husarzy powstrzymało 40 000 zagon Tatarski. Zdarzało się, że kilkudziesięciu chłopów powstrzymywało kilkutysięczne zagony Tatarskie. Pozatym kazde z 7 królestw posiadało armie zdolną w jednej bitwie wybić większość Dothraków.
Ad3. U Martina wielki mur ma powstrzymać inwazje owych dzikich. Krucjaty też nie miały sensu z ekonomicznego punktu widzenia. Ale krucjaty spowodowały, że Europejskie rycerstwo zamiast się wzajemnie wybijać zabijało wspólnego wroga. Aż dziw bierze że w Westeros, nie zorganizowano krucjaty na dzikich. Przypominam Imperium Rzymskie zrobiło swoją krucjatę w Galii, aby zaprowadzić wśród barbarzyńców swój ład i porządek "Imperium Romanum". Każda cywilizacja przekładała ponad sens ekonomiczny zdobywanie nowych terenów aby zaprowadzać tam swój porządek. Ale Martin widać nie zna nawet definicji cywilizacji i sensu funkcjonowania imperiów.
Ad4. Essos zbyt duże. 5 tysięcy polskiej husarii potrafiło podbić całe państwo Rosyjskie na dwa lata. A przepaść pomiędzy armiami Essos a Westeros, była większa niż pomiędzy armią Rzeczpospolitej a armią Szwecko - Rosyjską. Armia Westeros, to przecież rycerstwo z późnego średniowiecza gdzie nie ma podstawowej broni powstrzymującej taką armie czyli: BRONI PALNEJ. Miasta Essos są ze sobą skłócone, dodatkowo płacą haracz Dothrakom. Sprawny polityk szybko by je podbił. Wystarczyłby układ obronno zaczepny z jednym miastem Essos, w którym owo miasto przestałoby płacić haracz Dothrakom w zamian za protekcję Westeros. Owo miasto musiałoby przez jakiś czas utrzymywać naszą armie. Dothraki zapewne sami by zaatakowali owo miasto. Więc Dothrakowie musieliby by na równinie w walnej bitwie zetknąć się z armią późnego średniowiecza (kawalerią i piechotą). Zasięg strzał średniowiecznej piechoty to 250 metrów, wojsko te miało znakomite pancerze. Wybicie Dothraków w tej bitwie to byłaby formalność. Inne miasta same by prosiłby o protekcje. Dothrakowie zaś zostaliby pozbawieni dochodów i niewolników.
Ad 5 w serialu nie widziałem ani jednej porządnie zrobionej bitwy czy nawet potyczki. Zobacz serial "Rzym" i zobaczysz czym jest porządnie zrobiony serial. W serialu są same dialogi, pojedynki dosłownie są komiczne. Nie wiem jak można zadawać szerokie zamachowe cięcia mieczem na wąsko rozstawionych nogach a potem się zataczać po tym cięciu :-) Aż dziw bierze, że przeciwnik nie wykona wypadu do przodu i szybkiego sztychu???
Dosłownie komedia. Drogo Khal i jego walka to dosłownie pokaz "realizmu pojedynków". Danie sobie zrobić ranę brudną bronią przeciwnika na gołej klacie piersiowej (dziwne, że przywódcę plemienia nie było stać nawet na kolczugę), a potem stanie frontem do przeciwnika i robienie kretyńskich uników. Nie wiem jakiś speców od pojedynków wynajęli producenci Gry o Tron, ale zrobili oni aktorom oraz widzom krzywdę. Zrobiono mało widowiskowe, nierealistyczne pojedynki. I ten serial ma budżet liczony w milionach dolarów. Ja tych milionów nie widzę.
Mój drogi, naucz się, proszę, czytać ze zrozumieniem.
1. Nieskalani jak najbardziej byli elitą wojowników w Essos. W pełni zgadzam się z tym, że mieli braki w muskulaturze, nieraz to już pisałem, choćby o Szarym Robaku w wątku Ligi Wojowników. Jest to niewątpliwie duży minus, który nadrabiają jednak ogromnymi plusami: wytrwałością, organizacją i prawdziwie morderczym treningiem. Pod tymi względami nawet Westeroskie rycerstwo nie może się z nimi równać. Zgadzam się jednak, że w bezpośrednim starciu rycerze by zwyciężyli (i tak napisałem, więc nie rozumiem po co się rzucasz), głównie dzięki przewadze uzbrojenia i walce z siodła.
A więc: Nieskalani nie dadzą rady rycerstwu. Nigdzie nie twierdziłem, że jest inaczej. Zwrot 'na własnym podwórku' oznacza raczej nie walkę na swojej ziemi, a odnosi się do porównania z innymi zbrojnymi formacjami z Essos. :)
2. Chłopi po postawieniu kosy na sztorc będą... chłopami z kosami. Przeszkolenie do poziomi zdatności bojowej trwałoby pewnie miesiącami, a Dothrakowie poruszający się konno nie dadzą nikomu tyle czasu. Nawet jeśli we wsi znajduje się wiele łuków, to brakuje ludzi do ich obsługi. Trening łucznika trwa latami i wymaga mnóstwa ćwiczeń, a chłopi muszą zasuwać w polu. :)
Niewiele wsi jest otoczonych czymś więcej niż płotem, a nawet jeśli miałby pojawić się jakiś drewniany murek, to Dothrakowie na pewno potrafią sobie z nim poradzić, bo w zdobywaniu wsi i małych miasteczek mają akurat wprawę. Powstrzymać ich mogą porządne mury dużych miast, ale to już inna bajka, bo mówimy tu o niszczeniu gospodarki - czyli wsi. Co więcej, duże wioski będą w stanie wystawić maksymalnie setkę z hakiem niewyszkolonych, spanikowanych kosynierów. Taka 'armia' to dla khalasaru co najwyżej krótka rozrywka.
Dalej: Husaria to absolutna elita wśród rycerzy, dysponuje znacznie lepszą bronią, umiejętnościami i techniką walki niż przeciętni Westeroscy rycerze, którzy 'technologicznie' są starsi o co najmniej dwa wieki. Broń palna, z którą przychodziło walczyć Husarii ok. 1610 roku była rozpaczliwie nieskuteczna i niecelna, a do tego ograniczała możliwości walki w zwarciu, więc jej brak u dothraków jest raczej nawet pozytywem.
Regularne armie Siedmiu Królestw faktycznie są w stanie rozbić siły dothraków, o czym też mówiłem, jednak ze względu na polityczne zamieszanie w Westeros i swoją znacznie mniejszą od khalasaru mobilność (ciężka jazda, która do tego musi czekać na piechotę stanowiącą 80-90% armii przeciwko lekkiej kawalerii jest bez szans), nie byłyby w stanie powstrzymać Dothraków przed zniszczeniem mnóstwa wsi. Dalej zatem uważam, że inwazja sprowadziłaby na Westeros katastrofę ekonomiczną, jednak o prawdziwym podboju raczej mowy nie ma, bo ufortyfikowane miasta i ciężka armia pokonać się nie dadzą.
3. Z ekonomicznego punktu widzenia krucjaty miały sporo sensu. Ziemia Święta była wówczas całkiem bogata, więc można było liczyć na ciekawe łupy. Co więcej, przez tamte tereny przebiegały różne szlaki handlowe, które warto było kontrolować. Do tego udział w krucjacie dawał rycerzowi sławę odważnego wojownika, obrońcy wiary, itede, itepe. W przypadku ataku na północ nie zyskamy ani bogactwa, ani zbawienia, a odmrażanie sobie du*py i kończyn dla zabicia czasu i sławy mordercy (Dzicy nie są rywalami porównywalnymi z Saracenami, więc to by była rzeź, a nie wojna) Dzikich jest już mniej kuszące. :)
Wiem, że fajnie jest podbijać nowe tereny, ale zawsze trzeba słuchać głosu rozsądku. Zwłaszcza, gdy jedyne pozostałe tereny nie mają do zaoferowania nic ciekawego.
4. 5 tysięcy polskiej Husarii było znacznie lepszą armią niż rycerstwo Westeros, o czym już pisałem. Do tego wykorzystało okres wyjątkowej słabości ówczesnej Rosji, a i tak w niespełna dwa lata po podboju musiało zasuwać z powrotem. Essos w porównaniu do Rosji jest: oddzielone morzem, znacznie większe niż odległość Warszawa-Moskwa, znacznie ludniejsze (ziemie rosyjskie były dużo słabiej zaludnione niż polskie, Wolne Miasta są tymczasem wręcz ogromne i raczej nieporównywalne nawet do Królewskiej Przystani). Nie twierdzę, że nie da się ich podbić. Wręcz przeciwnie - jest to całkiem możliwe. Dobry polityk potrafiłby faktycznie się jakoś ułożyć i stworzyć możliwości, lecz Robert politykiem dobrym nie był. Dobry wódz potrafiłby poprowadzić swoją armię do zwycięstwa w polu, jednak obleganie naprawdę ogromnych miast może być już sporo trudniejsze (trzeba wielkiej armii, a dla niej wielkiego zaopatrzenia, itd.) Nawet jeśli się uda, to będzie to ogromne przedsięwzięcie, którego efekt się nie utrzyma, bo nie da się kontrolować tak dużego i ludnego obszaru. Polacy nie poradzili sobie w Moskwie, Dany nie ogarnia trzech znacznie bliżej położonych miast w Zatoce Niewolniczej, nawet pomimo tego, że ma znakomitą armię i mnóstwo zwolenników - wyzwoleńców). Dlaczego zatem miałoby się udać z Wolnymi Miastami? Moim zdaniem da się podbić, nie ma jednak szans kontrolować. :)
PS. Dlaczego twierdzisz że Dothrakowie musieliby stanąć do otwartej bitwy na równinie? Nie podpisali chyba umowy na walkę z wszystkim co się nawinie, więc gdyby mieli trochę rozsądku, to by zwiali i w błyskawicznym tempie ruszyli na inne miasto, nie bronione przez rycerzy z Westeros. :)
5. Widziałem Rzym, ty zaś po raz kolejny nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi. Jeśli mówię, że serial jest dobry i ma mnóstwo plusów, to nie znaczy, że dobre są pojedynki. Faktycznie, poświęcono tu realizm dla widowiskowości. Szybki krok i sztych nie są tak imponujące jak potężne ciosy, machanie mieczem, epicka muzyka i przejmujące słowa pojedynkujących się. Nie ukrywajmy, serial to nie jest sztuka dla sztuki - to ma się sprzedać. I jest zrobiony tak, żeby się sprzedawał. Wielu naszych poprzedników wymieniało już plusy serialu, więc ja już sobie daruję. Jeśli chcesz, to mogę podpowiedzieć, że nie samymi scenami pojedynków i realizmem serial stoi. :)
I po prostu spróbuj podejść do niego co najmniej neutralnie, a nie z góry nastawiać się na szukanie powodów do marudzenia.
Uff, chyba koniec. Jeśli zamierzasz mi odpowiadać (a zapraszam), to proszę jednak, żebyś uważnie przeczytał oba moje posty i spróbował je zrozumieć. Mam nadzieję, że dzięki temu unikniemy takich absurdów, jak krytykowanie mnie za słowa, których nie napisałem i twierdzenia, których nie wysunąłem. ;)
Ad.1. Sarkam średniowieczny rycerz był makabryczną maszyna do zabijania. Do dziś znane jest ponad 600 technik walki różną bronią, wręcz, walką w zbroi i bez, pieszo i konno. I co chwile są odkrywane nowe techniki walk rycerstwa. Średniowieczny rycerz to było połączenie siłacza, maratończyka i speca od sztuk walki. Średniowieczny rycerz, w pełnej zbroi na rękach wspinał się po murach zamku, biegał w niej kilka mil, pływał, przeskakiwał konie. Szkolony był od małego, miał odpowiednią dietę od małego. Gdyby Martin miał jakąś wiedzę o średniowieczu to by nie zrobił z Hipolitów elitarnej formacji.
Otóż w czasach późnego rycerstwa, Grunwald czyli odpowiednika Westeroskich rycerzy. Rycerze te umiejętności posiadali. Ponadto atakowali oni systemem klinowym. Czyli na przedzie bokach i z tyły byli kopijnicy w środku konni strzelcy, uzbrojeni w kusze. na każdego kopijnika przydało od dwóch do czterech strzelców konnych. Wszyscy mieli zbroje i miecze bękarcie. Taka formacja w odległości od 40 do 50 metrów wypuszczała chmurę strzał a potem kopijnicy wbijali kopie. Wyobrażasz sobie ile minut trwałaby konfrontacja z realnymi rycerzami a Nieskalanymi :-) Dodam już wtedy chorągwie rycerskie cofały się aby uzupełnić strzały i kopie, czy stosowały ucieczkę pozorowaną. Dodaj do tego wyszkolenie indywidualne rycerza, i twój obrazek na temat elitarności Niekalanych spada.
Zresztą zobacz, husaria vs muszkieterzy i pikinierzy. Muszkieterzy i pikinierzy nie walczyli nigdy z husarią w otwartym polu. A przecież Niekalani są formacją która walczy na pustyni czyli otwartym nie posiadającym przeszkód terenowych polu!!!
Ad 2. Podstawową bronią siczy kozackiej na Ukrainie obok samopału była kosa bojowa tzw.. hopak bojowy:
kosa bojowa jest używana w ukraińskiej sztuce walki hopak bojowy;
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kosa_bojowa
I dzięki tej broni radzono sobie z tatarami odpowiednikami Dothrakow.
Martin znowu pokazał brak realizmu, zaś producenci serialu powtórzyli jego błędy.
Ponadto chłopi mają drzewo, ustawienie płoty czy zrobienie "kozłów hiszpańskich" zajmuje niewiele czasu. A nawet pomiędzy zabudowaniami chłopskimi postaw wozy, jakie chłopi mieli aby transportować zborze i już zmuszać Dothrakow do walki pieszo. A bycie kurduplem w walce pieszo, kiedy wróg posiada kosę bojową, topór oraz jest schowany za przeszkodą jest definitywnie wadą w walce.
Ad3. Otóż zyskano by. Dzikich by uprowadzono w niewolę i zrobiono z nich chłopów. Tak czyniono z Tatarami czy Turkami w Rzeczpospolitej. Ma to ekonomiczny sens, dzikus zamiast stanowić zagrożenie, na którym musisz skupiać uwagę (czyli dawać kosztowne wojsko na granicy) będzie feudalnym chłopem. Jednak kosztowna kampania i zysk się zwraca stukrotnie.
Ad4. Bitwa pod Orszą 1514 główną rolę odegrali kopijnicy czyli jak najbardziej ciężkie rycerstwo. Polskiej armii było 25 tysięcy (jedna trzecia to owi rycerze) Armii Moskwy było 80 tysięcy. Dodam Armia Moskwy była lepiej uzbrojona od Dothrakow czy Nieskalanych. Ten sam wódz Konstanty Ostrogski. Pobił Tatarów w Bitwa pod Łopusznem, mając 5 tys. armii, wybił 24 tys. tatarów z 30 tysięcy. W Bitwa pod Olszanicą ten sam facet zabił 40 000 Tatarów. Czyli ciężkie rycerstwo doskonale sobie radziło z piechotą i lekką jazdą.
Dothrakowie jak by zwiali, to by nie dostawali już okupu. Miasta Essos opłacałyby stacjonowanie wojsk z 7 królestw. Lepiej być lennikiem cywilizowanego władcy niż barbarzyńcy.
Ad.5. Otóż
Ad 5. Otóż aktorzy za czasów Szekspira byli doskonałymi szermierzami. Otóż każdy aktor posiadający dobry warsztat musi znać szermierkę, zapasy, boks. To są podstawy, dlatego w Potopie, Panu Wołodyjowskim mieliśmy świetne realistyczne i efektowne pojedynki. Realistyczny pojedynek w dobrym wykonaniu zawsze będzie efektowny. Zobacz Bruce Lee, on pokazywał realizm walki wręcz w efektownym opakowaniu. Zobacz filmy o muszkieterach, walki na szpady i mamy efektowne pojedynki w oparciu głównie o sztychu i pchnięcia. Zresztą zobacz gale MMA, są tam realistyczne i efektowne pojedynki. W Grze o Tron nikt nie pomyślał aby popracować nad zdjęciami w pojedynkach. Wystarczyło "przyspieszyć" walkę aktorów aby widzowie widzieli szybszy pojedynek. Dodatkowo komicznie wyglądają pojedynki w których faceci bez zbroi zadają potężne i wolne cięcia zamachowe nawet w półdystansie. Sorry ale ja tego nie kupuje, tak samo jak w czasach Szekspira nie kupiłby takich pojedynków żaden widz obeznany z szermierką. Rozumiem, ze panuje obecnie moda na uznaniu, że widz to kompletny idiota.
Zresztą zobacz postać Jon Snow. Jak aktor kit harington podchodzi do roli. Ludzie Północy którzy nie noszą czapek :-) Dosłownie większość ciepła ucieka przez głowę dlatego w XVI i XVII wieku W Rzeczpospolitej i na wschód od niej noszono grube czapki ze skór zwierząt. A tutaj naród Północy i sami dzicy są bez czapek :-) KOMEDIA :-) Dodatkowo kit harington ma wyrzeźbiony brzuch :-) Jak facet z tak niskim poziomem tkanki tłuszczowej byłby zdolny przejść pieszo wiele dni przez tereny pokryte śniegiem i mrozem???? Przecież, Eskimosi mają nawet otłuszczone palce a dieta Rosjan i ludów Północy obfituje w tłuszcz co widać po ich tłustych sylwetkach. Zobacz jak wyglądają Mongołowie. Marek Kamiński, polarnik przed swoimi wyprawami tyje 20 kg i jest to sam tłuszcz. A tutaj aktor mający zrobiony na brzuchu "kaloryfer" gra człowieka Północy :-) Rozumiem kobiety to lubią. Ale gdyby kobiety były zmuszone przytulić się do Krika podczas zimy to by przestały lubić "wyrzeźbionych maczo" :-)
Ech, No i znów wyrażasz (a przynajmniej takie sprawiasz wrażenie) swoje oburzenie faktem, że rzekomo uznaję Nieskalanych za jakąś wybitną formację. TRZECI RAZ napiszę już, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że w bezpośredniej bitwie na otwartej przestrzeni nie mieliby większych szans z rycerską szarżą. W ESSOS są jednak elitą, bo w ESSOS (gdzie nie ma rycerzy i jest inna 'kultura' wojny) nie ma lepszych od nich żołnierzy.
Bajką jednak jest część twoich opowieści o rycerzach, bo nie ma raczej takiej możliwości, żeby rycerz w pełnej zbroi pływał (kilkanaście dodatkowych kilogramów pociągnie go na dno - bezapelacyjnie, jakby to powiedział Linda) - może najwyżej brodzić w płyciźnie ani przeskoczył konia - nawet bez zbroi ewentualnie nieliczni byliby w stanie skoczyć nad kucykiem.
Wiem, że rycerze byli świetnie wyszkoleni, ale pod tym względem też nie mogą się z nieskalanymi równać. Ci pierwsi swoją dobę dzielili na trening, modlitwy, doglądanie majątku, wykształcenie, życie towarzyskie, itd. Drudzy poza treningiem nie mają życia, więc siłą rzeczy, muszą być po prostu indywidualnie lepsi. :)
Naiwnym jest zatem bezkrytyczne porównywanie ich do jakichś hoplitów. Rycerze byli wspaniali, ale w kategorii 'świetnie wyszkolona maszyna do zabijania' Nieskalani ich wręcz deklasują. :)
Podsumowując: Rycerze pokonają Nieskalanych w regularnej bitwie - dzięki lepszemu uzbrojeniu i taktyce (szarża ciężkiej kawalerii jest zabójcza dla piechoty), jednak wcale nie zrobią tego z łatwością i bez strat, bo Nieskalani też mają masę swoich atutów.
Jeśli jeszcze raz napiszesz mi z oburzeniem, że Nieskalani przecież przegrają z rycerzami, bo cośtam, to naprawdę zwątpię w twoja umiejętność czytania.
Kontynuujmy: Kosa bojowa, i te sprawy, wiem. Nie uwzględniłeś faktu, że chłopi w Westeros nie są przyzwyczajeni do używania kos bojowych, więc będą w te klocki co najmniej marni. Dothrakowie to lud wojowników, więc u nich wszyscy mają doświadczenie, wprawę i opracowaną od lat technikę. Możesz dać chłopom nawet czołgi, ale jeśli nie będą wiedzieć jak ich używać, to staną się łatwym celem. Tak samo będzie z tymi kosami.
Dothrakowie raczej nie dadzą się zmusić do walki pieszo. Jeśli twój plan polega na tym, że się pochowamy za wozami i poczekamy aż zsiądą z koni, to jako Dothrak po prostu podpaliłbym drewnianą zabudowę i w ten sposób wykurzył wieśniaków. Voila, problem rozwiązany, jedna wieś mniej.
3. Dzicy są znani głównie z tego, że mają problem z podporządkowaniem się. Wychodzi na to, ze nawet porwani w niewolę, w większości woleliby zginąć, niż pracować dla porywaczy. W międzyczasie narobiliby bałaganu, trzeba by było ich pilnować, organizować, itd. Dodajmy do tego mało przystępne warunki pogodowe w okolicy, żeby mało komu chciało się ruszać na północ. I na koniec argument ostateczny, choć dla odmiany mniej zdroworozsądkowy. Na północy czai się legendarne zło. Po coś do cholery budowano taki duży Mur, nie? Myślę, że to głównie te legendy powstrzymują wszystkich przed jakąś sensowną inwazją. I nie ma się co kłócić, że to przecież jest niemożliwe, bo fantasy rządzi się swoimi prawami. :)
Jeśli jednak masz zamiar uznać argument złych Innych za jakiś... niepoprawny z punktu widzenia realizmu, to równie dobrze możesz lecieć nawrzucać fanom Star Wars, ze miecz świetlny jest nie do zbudowania. :)
4. To już omawialiśmy i zostaje mi po raz kolejny napisać "WIEM, KU*WA. Rycerze byli spoko, ale to nijak ma się do całej dyskusji. Rozmowa o nich to raczej taka sztuka dla sztuki, ale to też się zaczyna nudzić, gdy powtarzasz w kółko to samo."
5. Znów powtórzę, że serial ma się sprzedać i zarabiać pieniądze. Jeśli postanowiono poświęcić realizm dla widowiskowości i seksownego Jona Snow, to nie był to przypadek. Tu w grę wchodzą takie pieniądze, że zajmują się tym najlepsi specjaliści. Wychodzi na to, że winni są nie producenci, a... społeczeństwo, którego oczekiwania są odzwierciedlone w wyglądzie produkcji. :)
I tak a propos całych oskarżeń o nierealistyczność GoT. Absurdem w ogóle jest uznanie wierności historycznej za główny wyznacznik realizmu w FANTASY. To jest całkiem inny świat, więc Martin mógł sobie napisać, że ludzie mają po sześć nóg i to byłoby dla tego świata prawdziwe. :)
Już ktoś pisał, że GoT jest realistyczna pod względem kreacji i charakterów postaci. I myślę, że to o taki realizm właśnie nam chodzi. :)
O, piękna puenta mi wyszła. No to teraz czekam na odpowiedź z oburzonym "ALE PRZECIEŻ RYCERZE SĄ NAJLEEEPSIIII".
Sarkazm.
Napisze jeszcze raz. Martin ponoć miał stworzyć świat fantasty bardziej realny od Tolkiena. Realizm danego świata, polega na stworzeniu świata w którym reguły panujące nie powinny odbiegać od realiów historycznych, reguł rządzących polityką, gospodarką i wieloma innymi prawami rządzącymi światem.
martin miasta Essos umieściła na terenie pustynnym i równinnym. Czyli terenie jak najbardziej nadającym się do działań kawalerii, zwłaszcza ciężkiej.
Nieskalani, to odpowiedni Hipolitów Greckich, tylko że nie mają oni zbroi, w serialu dodano im zbroje skórzane.
W realu najlepszą formacją Hipolitów byli Hipolici Macedońscy z 5 metrowymi włóczniami. Co ciekawe w armii Macedończyków sporą rolę odgrywała kawaleria na owe czasy ciężka, posiadające także długie włócznie. To ona osłaniała piechotę, lub swoimi szarżami na tyły wroga zaskakiwała przeciwnika. Później na tym terenie Bizancjum używało innej ciężkiej jazdy Katafraktów. Byli oni bardziej uzbrojeni w blachy niż rycerze, tylko nie mieli strzemion dlatego nie szarżowali w galopie. Ponadto musieli być używani na terenie równym. Katafrakci byli używani już przez Persów, a zatem owa kawaleria funkcjonowała sporo w historii.
O wiele bardziej natomiast i lepsze było rycerstwo Europejskie. Rycerstwo Europejskie, jako jazda ciężka, posiadała strzemiona co umożliwiało szarże w galopie czy cwale. Posiadanie kopi do 5 metrów sprawiało, że w bezpośrednim zwarciu każdy inny kawalerzysta czy piechur był na straconej pozycji. Już wczesnośredniowieczne rycerstwo świetnie radziło sobie podczas krucjat. A nawet wczesnośredniowieczne rycerstwo bodaj w 1066 roku z Wilhelmem Zdobywcą, w bitwie pokonało Angielską piechotę ustawioną na wzgórzu.
Co do sprawności dawnych rycerzy to dowody masz tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=LpoPlPdcdTY
https://www.youtube.com/watch?v=LsOuLa-X4kY
https://www.youtube.com/watch?v=HvJ05GXjhV0
http://www.jwip.pl/readarticle.php?article_id=1403
Dodam przepłynięcie rzeki w zbroi dla rycerza było niczym. Zbroja płytowa ważyła 25 kg, a dzisiaj ludzie trenują w 30 kg kamizelkach obciążeniowych. Jan Łuka polski siłacz, podciąga się ważąc sam 84 kg z 105 kg obciążeniem. Ja sam trenuje 40 kg kettlebell, od półtora roku. Rycerze już od poza trenowali zapasy i sporty siłowe i wytrzymałościowe. Więc ich sprawność skoro zajmowali się nią od dziecka nie była czymś nadzwyczajnym.
Skoro wczesnośredniowieczni rycerze potrafili wygrywać na terenie dogodnym dla piechoty. Przypominam Wilhelm Zdobywca podbił Anglie, państwo w którym główną siłą była piechota. To późnośredniowieczni rycerze byli wzorem wojownika doskonałego:
http://awaris.salon24.pl/487199,samuraj-pogromca-chlopow-rycerz-pogromca-wojowni kow
Przypominam Machiavelli, krytykował najemników za to, że walczą dla pieniędzy i przez to nie dają z siebie 100% w walce. Wspominał on bitwy w których ginął jeden najemnik, ponieważ owe bitwy były ustawiane pomiędzy najemnikami. Machiavelli wspominał, że główną cnotą wojownika jest, patriotyzm czyli walka z miłości dla ojczyzny. Ową cechą kierowała się husaria, a także chęcią zdobycia nieśmiertelnej sławy.
Polska husaria, określał się "Rycerzami uzbrojonemu po husarsku". A określali się tak dlatego, ponieważ ich system szkolenia, był po prostu udoskonalanym systemem szkolenia rycerzy. Husarza podobnie jak rycerza szkolono od małego.
Elitarność i lepsze wyszkolenie Nieskalanych to BDURA DROGI KOLEGO. Walka włócznią w szyku nie wymaga długich lat treningu. Szwedzkie oddziały pikinierów i muszkieterów nie były szkolone od dziecka tak jak w przypadku husarii. Natomiast operowanie nawet 4 czy 5 metrową kopią w szarży, dodatkowo nauka walki innymi rodzajami broni, walka pieszo i konno, w zbroi i bez oraz walka wręcz wymagała treningu już od dziecka. Dlatego rycerz aby był skuteczny chcąc nie chcąc musiał być elitarny. Wynikało to z tego, że ekwipunek rycerza i jego pocztu był tak drogi, że nikt nie pozwoliłby zajmować się rycerstwem niewyszkolonemu wojakowi. Jeśli dla Martina uzbrojony w kosztowną zbroję i poczet rycerz i jego pocztowi byli gorzej wyszkoleni od piechura typu greckiego Hipolity, to świadczy:
TYLKO I WYŁĄCZNIE O NIEKOMPETENCJI I BRAKU ZNAJOMOŚCI REALIÓW MARTINA
Zauważ, że szkolonych od dziecka Spartan jako najlepszych Hipolitów pokonały Teby:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Leuktrami
Tebańczycy mieli jeszcze dwie bitwy w których pokonali Spartę.
Wystarczyło zmodyfikować strategię i już cała Spartańska strategia leżała. Falanga Grecka została pokonana przez armie macedońską.
Nie mogę sobie wyobrazić jak falanga grecka - Nieskalanych, mogłaby pokonać późnośredniowieczne rycerstwo. Rycerstwo które było z powodzeniem stosowane przez armie Rzeczpospolitej w XVI wieku, podczas wojen z Moskwą i Tatarami.
Co do KOSY BOJOWEJ. Drogi kolego, ale przecież nauka walką kosą bojową jest bardzo szybka, dlatego;
UŻYWALI TEJ BRONI CHŁOPI I KOZACY. BO BYŁA TANIA, SKUTECZNA I SZYBKA DO NAUKI.
Ataków kosynierów obawiały się regularne oddziały wojsk rosyjskich podczas powstania styczniowego. Tej broni używała czeladź obozowa.
TEJ BRONI UŻYWALI CHŁOPI DO OBRONY PRZED TATARAMI!!!!!
Wreszcie kosa bojowa to nic innego jak inna odmiana włóczni którą używali Twoi "Elitarni Nieskalani"!!!!
Ciężko dyskutuje się z kimś kogo wiedza na temat realiów historycznej opiera się na wierze, w Martina. Dothrakowie nic by nie podpalili, ponieważ nie posiadając broni dłużej lub uzbrojenia ochronnego zostaliby szybko zadźgani przez chłopów. Uzbrojenie Dothrakowów pokazane w serialu było gorsze od tego które posiadali Tatarzy. Dothrakowie w serialu to troszkę lepiej uzbrojeni Indianie Północno Amerykańscy.
Znowu producenci w serialu zawalili sporo, skoro nie stworzyli nawet dobrych kostiumów i uzbrojenia dla Dothraków.
Inny brak realiów, to jak można planować inwazje przez Daenerys skoro ta uwalniając niewolników pozbawia się przez to źródła dochodów jej państwa. Otóż niewolnicy chyba z 90% swoich wypracowanych dochodów przeznaczali na państwo czyli panów. Uwolnienie ich oznaczało znaczące obniżenie dochodów państwa. Skąd zatem Daenerys miałą pieniądze nie tylko na Nieskalanych ale i na najemników??? Zwłaszcza, że Nieskalanych także uwolniła. Czyli jako niewolnicy Nieskalani nie otrzymywali żołdu a teraz jako wolni musieli ten żołd otrzymać.
Gdzie jest tutaj realizm????
Zresztą jak można planować inwazję skoro jej durnowaty mąż, zamordował własnoręcznie jej brata Viserysa??? Przecież to Viserys jako prawowity władca posiadał poparcie połowy baronów. Żaden baron nie zaakceptował by na swego króla barbarzyńcy, który dodatkowo zamordował prawowitego następcę tronu. Bo akceptacja Drogo Khlala na następcę tronu, co by dawała baronom. Osadzenie na tronie barbarzyńcy, który z byle kaprysu mordował by baronów.
TO POKAZUJE, ŻE MARTIN NAWET NIE ZNA MECHANIZMÓW ŻADZĄCYCH JEGO WŁASNYM ŚWIATEM.
Ten serial jest ogromnie reklamowany a jego widzowie to głównie ludzie młodzi.
Realizm tego serialu to pokazywanie okrutnych scen śmierci, oraz scen seksualnych i golizny.
Martin nie posiada warsztatu aby stworzyć świat fantasty, w którym by były ciekawe i realne intrygi polityczne. A pokazuje to chociażby jakich on tworzy "elitarnych wojowników"!!!!
Dokładnie, mi też przeszkadza brak realizmu jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju armie, gospodarkę, wyżywienie, zdobywanie miast itp. Tym bardziej, że Martin stworzył świat podobny do naszego, ludzie mają podobną mentalność, hierarchia społeczna, władza i inne tego typu przypominają nasze średniowieczne. Nie mówiąc już o tym, że Martin inspiruje się historią. Nie wiem co to za argument, że to fantasy więc można wszystko. Przeszkadza też to, że Martin wykorzystuje elementy fantastyczne tam, gdzie mu to pasuje (np. jednorazowy cień-zabójca stworzony przez Melisandre). Przez tego typu niedociągnięcia saga jest dość dziecinna.
Jedyne co Martin umie to zaszokować widza - ludzie są zachwyceni, bo łamie schematy, podczas gdy tak naprawdę wpadł w inny schemat - zabija postać, gdy chce popchnąć akcję, gdy postać się "zużyła" i nie jest mu już do niczego potrzebna. Tak naprawdę śmierć Neda może i była szokująca, ale od tego zaczęła się wojna 5 królów, Renly musiał zginąć, bo za łatwo przyszłoby mu wygrać wojnę mając takie wojsko i Tyrellów, Drogo musiał umrzeć, bo Daenerys musiała iść dalej, Viserys też przeszkadzał, podobnie jak Robert, nawet wilkor Sansy, Joffrey, a zwłaszcza Tywin, którego śmierć była o tyle potrzebna, że teraz wszystko się posypie, Martin nie umiałby ambitnie poprowadzić tej postaci, więc zabił i to w banalny sposób. Jakby się zastanowić - jaki był plan karła, gdy szedł go zabić? Nie wiedział, że ojciec będzie siedział na kiblu, i tak po prostu poszedł w paszczę lwa, mimo że miał jedyną szansę, by przeżyć. Bardzo słaba scena, na siłę szokująca.
A tak swoją drogą, z wątkiem Innych czyli typowo fantastycznym też sobie nie radzi, 5 tomów, a nadal nie wiadomo jaki jest cel Innych, czy oni w ogóle myślą, rozmawiają, naradzają się, mają zamiar zaatakować itp. Ponoć Nocny król ożenił się z "Inną", o ile to nie jest tylko legenda to by znaczyło, że jednak idzie się z nimi dogadać, a nawet zakochać (?)
Nie wiem co w tym złego, że ktoś "prowadzi jakieś analizy i udziela się na forum", a nie przyjmuje wszystko jak leci, bo Martin tak napisał, a Pieśń to arcydzieło wszechświata. Poza tym trzeba rozróżnić czepianie się smoków w fantasy, a rzeczy bardziej realistycznych, nawiązujących do historii jak armia eunuchów, dothrakowie itp. Czy chociażby noszenie czapki w mroźnym klimacie. Tego typu elementy u Martina kuleją.
Cień-zabójca Melisandre nie był jednorazowy w książce, i tu już widać, że oceniasz twórczość Martina po serialu, a twórcami serialu jest niestety kto inny. A o to się czepia tutaj wiele osób, że serial odbiega od książki, spłyca wiele wątków itp.
Książka jest pisana z punktu danej postaci, i masz tam też wewnętrzne monologi, których w serialu brak. Tywin lekceważył zawsze Tyriona, który był jego mniejszą kopią. Czytając książkę wiedziałbyś na przykład, dlaczego Tyrion poszedł zabić ojca, że wykorzystał tajne przejścia które poznał dzięki Varysowi, kiedy np. spotykał się potajemnie z Shae (to też zostało pominięte w serialu). Renly nie spieszył się jakoś do walki z Lanisterami, do tego musiał rozwiązać problem Stanisa i jego pretensji do tronu (zresztą prawowitych). Robert znowu zginął, bo Cersei miała go już dosyć, i jeszcze jej pociąg do władzy, który inaczej wygląda w serialu a inaczej w książce. Ned zginął po części dlatego, że ktoś chciał Catelyn dla siebie.
Wątek innych jak rozumiem chciałbyś aby był rozwiązany już w 1 sezonie czy 1 tomie ?? A może właśnie o to chodzi, że skoro zarówno bohaterowie nie posiadają jeszcze tej wiedzy, to czytelnicy i widzowie też nie ??
Jednorazowy, w sensie że może zabić tylko jedną osobę. Z tego co wiem inny cień zabił Renlyego, kiedy Stannis spał, a inny ser Penrosa, o którym król wiedział. Dlaczego nie można zabić w ten sam sposób lorda Tywina? Tutaj Martin "sprytnie" wymyślił - ogień króla przygasł, to by go zabiło. I tutaj czepiam się nie samych postaci tylko sposobu, w jaki Martin je zabija. Poza tym doskonale wiem jak napisana jest książka. Chyba nie myślisz, że piszę o książce na podstawie serialu.
Nie wiem po co mi tłumaczysz jaki motyw miał Tyrion, plany Renlyego czy dlaczego zginął Robert i Ned. Bo kompletnie nie o to chodzi. Te postacie pisze Martin. Jeśli zechce Tywin będzie siedział bezbronny na kiblu, ale równie dobrze mógłby z kibla wracać i karzeł nie dałby mu rady.
Zobaczymy jak Martin rozwinie ten wątek, obecny stan jak na 5 tomów i kilkanaście lat pisania "Pieśni" może lekko rozczarować.
PS. Żeby nie było że hejtuję, te książki bardzo dobrze się czyta, świat niesamowicie wciąga, ale nie ma sensu kupować wszystkiego. Niektóre sceny śmierci są naprawdę słabo napisane i mają za zadanie tylko ruszyć akcję i zaszokować czytelnika.
Jeżeli źle Ciebie zrozumiałem to sorry, czytając gabriela mogłem się za bardzo wkurzyć :)
Może zaklęcie z cieniem miało tylko taką moc, że można było dzięki niej zabić tylko jedną osobę ?? Może ktoś kto zna się na magii mógłbym powiedzieć coś więcej :)
Scena śmierci to scena śmierci, nie każdy musi umierać zacnie, można też i głupio, to jest właśnie akurat na + tutaj. To że niektóre wydają się być bez sensu, takie jest życie, czasami decyduje przypadek, chwila, zły czas i miejsce. Że niektóre szokują i ruszają akcję do przodu ?? Jednych szokują, innych nie.