Możecie mówić, co chcecie, ale prawda jest taka, że w przypadku "Gry o Tron" to serial wykreował
książkę. Pamiętam doskonale, jak jeszcze kilka lat temu przeglądałem internet w poszukiwaniu
jakiejś ciekawej powieści fantasy. Natrafiłem gdzieś na sagę Martina i od razu uderzyła mnie
objętość książek i jednoczesny brak ich popularności. Gdzieś chyba (nie pamiętam już
dokładnie) znalazłem nawet adnotację, że książka rozeszła się na świecie w kilkuset tys.
egzemplarzy, ewentualnie milionie, co jest dość kiepskim wynikiem. Pomyślałem sobie wtedy,
że szkoda mi Martina, bo tyle się namęczył, a nikt nawet nie dostrzegł jego twórczości.
Tymczasem kilka lat później, przeglądając ranking Filmweba, rzucił mi się w oczy serial, o którym
nie słyszałem. Serial, który nie wiadomo skąd wskoczył na 1. miejsce rankingu. Jakie było moje
zdziwienie, gdy okazało się, że to serial na podstawie "Pieśni Lodu i Ognia"...
Wiadomo, o gustach się nie dyskutuje, ale każdy, kto ma jakąś podstawową wiedzę o pisaniu,
doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Martin jest pisarzem słabym. Nie czytałem książek,
przeglądałem fragmenty i muszę przyznać, że językowo jest strasznie. Bardzo strasznie.
Oczywiście nie zarzucam autorowi pomysłowości i stworzenia zawiłej i interesującej fabuły (jak
mniemam), ale do tego nie trzeba wielkich umiejętności pisarskich. Serial to inna bajka. Jest
naprawdę dobry, potrafi przykuć uwagę i generalnie ma więcej plusów niż minusów.
Książka była popularna, zanim powstał film, choć nie od razu zyskała na popularności. Powieść napisana jest dobrze, aczkolwiek uważam, że autorka była dość oszczędna w słowach - książki mają po 300 stron i bardziej przypominają relację z wydarzeń niż powieść.
Dla mnie to książeczka dla nastolatek, prosty język, ciekawa, ale często irytująca, taki Zmierzch tylko lepszy.
Pod względem językowym jest poprawna, natomiast fabuła to kalka japońskiego "Battle Royale" z 2000 roku.
Fabuła "Igrzysk.." to jest kalka z wielu różnych powieści. Między innymi z "Łowcy z Czerwonego Księżyca" Marion Z. Bradley. A co do jakości takiej literatury, to niestety ale mam o tym najgorsze zdanie. Prosty język, płytka fabuła, wydumane problemy, przydługie opisy. Co do Martina to mam podobne odczucia. Jego Saga uderzyła mnie niestety straszliwą prostotą. Porównanie np. z Sapkowskim... w zasadzie nie ma co porównywać. Serial uratował powieść - zgadzam się w pełni.
No no. Wiadomo. Takiego Wiedźmina czy Narrenturm to byle licealista by napisał... :-/
2 tomy opowiadań i pierwsza część Narrenturmu były dobre. Reszta nie. A gimnazjalista napisałby na ekstremalnie tragicznym poziomie. :P
Sapkowski to jest mistrz , tak samo jak Grzedowicz. Panowie daja rade jezykowo i jesli idzie o styl to biją Matrina na głowe.Dodatkowo poczucie humoru sapka mnie powala, nieraz sie smiałam jak czytałam. Maja takiego pecha jak duzo Polaków czyli urodzili sie w Polsce, w takim kraju troche na uboczu jednak swiatowego nurtu i trudno sie dobic do rynku anglojezycznego który jest nasycony bardzo za bardzo.Narrenturm językowo stylowo, historiograficznie to jest mistrzostwo swiata natomiast nie jest to taka ksiazka zabawowa , lekka , latwa i przyjemna jak Wiedźmin. To juz bardziej ambitna literatura znam co najmniej kilka osób , które Wiedźmina połkneły a na Narrenturm poległy. Nie interesował ich opis historyczny dolnego Śląska, to jaki ksiaze rządził jakims ksiestwem i jakies bitwy husytów. Chcieli czegos ala Wiedźmin, ale Wiedźmin i tak jak na ksiązke typowo rozrywkowa bije na głowe wiele płytkich zachodnich duzo bardziej znanych na swiecei powiesci. Ja Gry o tron czy tam sage lodu i ognia dałam rade dwa tomy , jezykowa prostota mnie powaliła,prostackośc, słabo psychologicznie rozbudowanie postaci ich brak wielowymiaropwosci. serial natomiast to jest cos. Nasprawde dali rade to dobry serial i jednak postaci sa bardziej skomplikowane psychologicvcznie w serialu. serial ogładam i uwazam za dobry, ksioazki słabe,ale moze jakos kiedys doczytam reszte a tak szczerze mowiac to juz Conan z Cimerii chyba był lepiej napisany.conany łyknęłam wszystkie niemal Howarda i tego drugiego, to znaczy tych dwóch pierwszych innych to juz rzadko, ale miałam ze 14, 15 lat wtedy wiec nie wiem jak bym to dzisiaj odebrała, aLE IDAC TYM tropem TO WTEDY TEZ ZACZYTYWAŁAM sie Karolem Bunschem i był lepszy od Conanów jednak.
gra o tron z batte royale ma tyle wspólnego, co batman i krasnoludek.
Książka gry o tron jest prze genialna, ale nie każdy jest w stanie to zrozumieć. Dla takich polecam książkę w stylu np. kaczka dziwaczka, czerwony kapturek, zmierzch i inne gówna
Czytać ze zrozumieniem umiesz?
gry270 porównywała Battle Royal do Igrzysk śmierci, nie gry o tron.
A gra o tron mimo, że jako książka do autobusu i poduszki sprawdza się świetnie to to wybitnej brakuje jej sporo :) Mi osobiście przypada do gustu przez pomysłowość twórcy i stworzenie całkiem fajnego i ciekawego świata.
Dlaczego zatem fakt że powieść nie była tak popularna jak serial jest twoim zdaniem negatywny w stosunku do "Pieśni Lodu i Ognia", ale już w odniesieniu do "Igrzysk Śmierci" zupełnie ci to nie przeszkadza?
"Gra o Tron", czyli jak prymitywny serial zniszczył wybitną książkę? - tak powinien się nazywać twój temat.
A tak w ogóle, to przepraszam ale moim skromnym zdaniem nie można recenzować książek których uprzednio się nie przeczytało. Serial bije rekordy popularności, bo jego twórcy w poźniejszych sezonach całkowicie oddalają się od prozy Martina na rzecz populistycznych zagrywek i swojej własnej dzikiej twórczości przy której puszczają im wodze wyobraźni.
Jak biedne książki Martina mogą z tym konkurować? Miały one już przed emisją serialu wierną i dużą grupę fanów którym niekoniecznie podoba się to co wyczyniają przy nich panowie Weiss i Benioff.
Martin posługuje się przerażająco słabym stylem, niewyrobionemu odbiorcy jego bazgranina pewnie wystarcza do szczęścia i sika sobie taka melepeta po nogach z podniety, ale jak przeczyta w życiu troszkę więcej to może jeszcze przejrzy na oczęta.
A pomysłowość w konstruowaniu fabuły nie ma nic wspólnego z warsztatem pisarskim - czas to sobie wreszcie uświadomić dzieciaki.
Macham z oddali.
Igrzyska to sieka, zarówno książka jak i film. A porównywać tą bajkę dla dzieci z PLiO czy GoT to tak jakby, przepraszam za wyrażenie gówno do złota (gdzieś już przeczytałam takie porównanie i było nadzwyczaj trafne :D)
Czytam właśnie książki Martina (dzisiaj dokończyłem Starcie Królów) i jakoś nie zauważyłem, że Martin jest "straszny językowo"
siedzę na tym forum już bardzo długi czas ale pierwszy raz widzę żeby ktoś się przyczepił do biednego Zygfryda ;/
to znaczy, że jeszcze bardzo mało widziałeś.
a poza tym bieda nie jest żadnym usprawiedliwieniem.
Dobrze prawisz. Przez monstrualną popularność serial obejrzała horda gimbusów którzy czytają jedną książkę rocznie (polska średnia) albo i mniej, przez co od czasu do czasu jakiś wbije i napisze że książki są słabe, nawet ich uprzednio nie przeczytawszy (dokładnie jak autorka tematu!)
Wygląda na to, że na razie jesteś na poziomie pierwszych szkolnych czytanek (i być może pochłaniasz ich nawet setki rocznie - moje gratulacje! :D), skoro nie potrafiłeś ze zrozumieniem przeczytać nawet jednego prostego postu należącego do autora (nie autorki! - nawet tego nie potrafiłeś ogarnąć?!) tematu.
Wystarczyło poświęcić 3 minuty na lekturę twoich wypowiedzi i wniosek był oczywisty
= raging troll detected.
Twój post to tak podręcznikowe zastosowanie paru podstawowych technik że aż mi się łezka w oku zakręciła ze wzruszenia :D w ogóle połowa z twoich postów to "muhahahah" lub "brechtam".
A tak na poważnie - to właśnie przez takie świnki jak ty (nie obrazisz się prawda? w końcu masz ją w avatarze) dałem quit z tego forum pół roku temu.
Bidoku, staram się do was pisać najprostszym językiem, a i tak aż 3 minuty zajęła ci rozkmina wypowiedzi... prościej już nie dam rady :/
W tej sytuacji i tak szczęście, że tym razem byłeś w stanie rozeznać czy masz do czynienia z autorem, czy z autorką postu :D
ps. trzeba było skasować konto. serio.
Brechtam.
George Martin to 12 najbogatszy pisarz. Jakoś ten majątek zdobył i to nie na samej licencji.
ale z kim gadasz, człowieku jakiś fan zmierzchu, igrzysk. Co zobaczył dialog w książce słowa takie jak cycki cerseri, kut... brata i dziewczyna się zawstydziła i pisze głupoty.
Książki gry o tron są prze genialne, każdy kto twierdzi inaczej jest idiotą. Można czegoś nie lubić, ale obiektywnie oceniając wszytko
obiektywizm, można czegoś nie lubić, ale nie można powiedzieć, że jest całkiem źle
Uważam jednak, że taka wypowiedź nieco o człowieku świadczy. Zwłaszcza, że nazywanie kogoś idiotą też za wielkim obiektywizmem się nie wykazuje.
Ja zawsze lubię wpierw poznać kogoś osobiście, a potem go ocenić. Każdy człowiek spostrzega świat, ludzi jak chce. Wracając do tematu, mi chodziło, że trzeba oceniać obiektywnie np. film zmierzch uważam za dno, ale obiektywnie ładne zdjęcia i muzyka. To samo z każdym innym elementem
No jasne. "Nie czytałem książek, ale się wypowiem na temat książek".
"Językowo jest strasznie" - i to pisze ktoś, kto ma w awatarze bohaterkę "Igrzysk śmierci" i pewnie twierdzisz, że to jest dobrze napisana książka.
Nie przeczytałeś książki, to na jakiej podstawie możesz stwierdzić, że słaba? Liczby sprzedanych egzemplarzy? To o niczym nie świadczy. Wiesz, ile sprzedano egzemplarzy "Zmierzchu"? Lepiej po prostu przeczytaj chociaż pierwszy tom, to będzie można porozmawiać na poziomie.
Wystarczy mi to, co przeczytałem. Nie sądzę, by reszta była lepsza. Natomiast, tak jak pisałem wcześniej, nie zarzucam nic fabule.
Oryginał podobno lepszy, ale nie powiem, że polskie tłumaczenie mi przeszkadzało. Książka nie musi być wybitna językowo, ważne żeby dobrze się czytało.
Zapewniam, że nie wystarczy. Żeby ocenić książkę, trzeba przeczytać ją całą. Po co ja w ogóle rozmawiam z Tobą o książce, to bezcelowe.
Nie sądzisz? Może lepiej się upewnić, skoro rzeczywistość daje Ci takową sposobność, a dopiero potem próbować sądzić .. bądź właściwie, wówczas już mieć pewność. :)
Nie zgadzam się czesciowo. Jedna sprawa, że ja wolę jak dzieło ma więcej do zaoferowanie ze strony treści, a tego na pewno Martinowi nie brakuje. Fakt, w szczególności pierwsze tomy zajeżdzają odrobinę grafomanią, ale im dalej w las tym lepiej (mowie oczywiscie o oryginale, bo tłumaczenie jest dość średnie). Najbardziej ironiczne jest to, że dwa ostatnie tomy, najbardziej krytykowane za fabułę są świetne od strony językowej.
Ale język ani nawet pomysły na fabułę nie są przyczyną sukcesu sagi. Przyczyną jest niezwykła umiejętność Martina, czyli umiejętność kreowania przekonywujących portretów psychologicznych. Przy takiej ilości postaci jak w sadze to ta umiejetnosc jest jeszcze bardziej widoczna, Martin nie zostawia nawet postaci piecioplanowych i nawet one są niezwykle realistyczne, zmienia rowniez zupełnie styl narracji przy okazji róznych POVów. Zresztą jak wielokrotnie podkreslali w wywiadach tworcy serialu to własnie z tego powodu postanowili zekranizowac sagę.
No oczywiście, że nie były tak bardzo jak teraz, ale miały dosc spory fandom. Działały takie strony jak westeros.org, nawet polski ogieniilod został załozony grubo przed pierwszymi wzmiankami o ekranizacji. Gdyby nie były popularne to D&D nie wpadliby na pomysł zrobienia z tego TV. Pomijając juz fakt, że D&D nie byli pierwsi bo juz wczesniej Martin dostał wiele propozycji o zrobieniu z tego filmu (głównie po kasowym sukcesie LoTR). Nie mowiac juz o tym, ze Martin zdobył wczesniej nagrody Nebula i Locusa, ktore sa dosc prestizowymi nagrodami ksiazkowymi.
No pewnie. W pierwszej dekadzie XX wieku, najpopularniejszą książką fantasy był Harry Potter, więc to o czymś świadczy ;D
Akurat Rowling ma kapitalny styl pisania, bynajmniej nie "prosty bo to dla dzieci" :) Dialogi bohaterów są napisane na naprawdę dobrym poziomie, do tego czytając serię w oryginale i po polsku uważam, że nasze tłumaczenie dało radę i oddało ducha powieści.
Sama do tej pory chętnie wracam do książek HP, szczególnie pierwszych trzech, które kupiłam PRZED filmami, żeby nie było ;)
Nie twierdzę, że saga o Harrym jest kiepska, zwłaszcza, że jestem młodzieniaszkiem wiec swojego czasu sie nią jarałem. ;d Ale tematycznie to jednak fantasy dla młodzieży, podczas gdy w pierwszej dekadzie mielismy premiery jednych z najlepszych czesci Swiata Dysku, genialną Zemstę Chiena Meville, powrot Le Guin, Księge Poległych Eriksona oraz początek kariery Rothfussa. Więc w tym kontekscie saga o Potterze wypada troszke mizerniej przynajmniej wedlug mnie.
Wydawało mi się, że mówimy o stylu pisania, a nie oceniamy treści :)
Mimo wszystko uważam, że są to dwie zupełnie różne rzeczy, przykładowo Le Guinn mnie nudziła, chociaż doceniam jej styl. A już np. Martin - który tworzy skomplikowaną rzeczywistość fikcyjną wydaje mi się, że pisze w strasznie dla mnie grafomańskim stylu. Uwaga, opieram się na przytoczonych przez czytelników fragmentach, a i to wystarczyło do podjęcia decyzji, że nie będę czytać sagi, jak to pierwotnie planowałam. Jego styl jest dla mnie męczarnią.
Dlatego w jego przypadku zostanę przy serialu. I wiki :D