Bardzo mnie zdenerwowała scena, w której Jon Snow wstaje z martwych. Dla mnie to jest za proste-w tym serialu wystarczy wymamrotać kilka obco brzmiących słów, i bohater wraca do życia. Nie podoba mi się to.
Nie wiesz jeszcze, jaka była cena tego wskrzeszenia. Może jak w serialu "Pushing Daisies" za ożywionego umiera gdzieś inna istota. Poza tym są spekulacje, że duch Jona przetrwał w ciele jego wilkora i może jego dni są policzone.
Coś w tym jest, wydaje mi się że jakby Melisandre powtórzyła ten proces ze 2 razy to i Davos by się tego nauczył i mógłby ożywić Jona.. :D
I jeszcze to obudzenie się Jona-mógł na przykład powoli otworzyć oczy i na tym scena mogłaby się skończyć. Zastanawia mnie, gdzie on był w czasie między śmiercią a wskrzeszeniem. Czy mieszkańcy Westeros wierzą w ogóle w życie pozagrobowe?
Co religia to pewnie jakieś wierzenia. Bardziej ciekawi mnie, co w następnym odcinku powie Jon (może też o życiu 'pozagrobowym' jeśli nie był w ciele wilkora).
Beric Dondarion mówił o nicości, czerni, nie pamiętam dokładnie jego dialogu z Mellisandre. Mam nadzieję, że konsekwentnie Jon Snow powie to samo.
Ta kwestia mówią, że ma być poruszona i wyjaśniona. Może już w 3 odcinku dowiemy się czy był w ciele ducha.
Po 5 sezonach przypomnieli sobie, że reszta Starków też ma zwiazek z wilkorami ;P
Najbardziej agresywny był wilkor Rickona. Skoro ma być podarunkiem Umberów dla Ramsaya to z pewnością wilkor bronił małego.
No Jon to kwestia dyskusyjna ^^ Zgonował niedawno. Ale permanentnie nie musi żyć, skoro efekt końcowy może być taki jakby żył cały czas.